[60]
CZŁOWIEK
Ramiona-m w krzyk wyrzucił do gwiazd —
Tyś mi je gwiazd ćwiekami do niebios przybił wkrzyż — —
Zawisłem ponad światem, nad mrowiem gwarnych miast,
czołem sięgając sfery zaświatów martwych cisz — —
Zwaliłeś mi na ciemię
potworny gwiezdny strop —
do stóp mych przytroczyłeś brzemienną, ciężką ziemię,
cały, niezmierny glob — —
I oto wiszę rozpięty pomiędzy ziemią a niebem
i trzeszczą stawy moje od wielkich, strasznych mąk —
a kiedy wołam: łaknę — karmisz mnie ziemi chlebem
i poisz mnie tęsknotą z kielicha boskich rąk — —
Zawisłem wkrzyż, w bunt wieczny nad czasem i przestrzenią
ze sercem, co się tłucze jak oszalały dzwon — —
[61]
Gromy mi Twego gniewu koroną skroń płomienią —
mą pierś rozorał w bruzdy Twych sępów krzyw szpon — —
I nigdy już nie przyjdzie dla mnie wyzwolin dzień —
nigdy nie skryję źrenic pokorą moich powiek,
jak długo Ty trwał będziesz: wieków olbrzymi Cień
i ja, wydźwigający mym buntem światło: Człowiek — —