[57]
DUSZYŚ-CIE LUDZKIEJ NIE WIDZIELI
Więc wyście jeszcze niewolniczych łbów
nie dźwignęli z przerazy?
I wieki czekać będziecie znów,
jak pobite kaleki, jak głazy
nad spokojnem zwierciadłem cysterny,
by je skrzydłem potrącił anioł miłosierny? — —
Będziecie czekać na cud,
by zwlec cielska czerep chromy
do świętych wód
i zmyć ze siebie przekleństwo Sodomy? — —
Wy czekać będziecie dalej,
jak oni ludzie w pogrozie struchlali
u stóp Synaju, w gromowej muzyce,
jak owa strachem powalona rzesza
wonczas, gdy Stwórca kamienne tablice
przykazań zwalił na barki Mojżesza? — —
Wy dalej czekać będziecie
miłosierdzia aniołów czy Boga? — —
Przeszedł dopiero po struchlałym świecie
anioł bojów — (wichrowa pożoga
jeszcze się pobrzaskami na błękitach pali —)
[58]
anioł walk, twórczego życia bóg — —
I was jeno w trwodze on powalił z nóg? — —
I czekać będziecie dalej
na cud? — —
Karły przyziemne, pomiocie jaszczurzy!
Przechodził obok wielki czas,
w huraganowej kroczył burzy,
słonecznym gromem godził w was —
piersi wam ostrem pruł żelazem,
na sercach pisał przykazania
wielkich wyzwolin ludzkich dusz —
a wasz tłum w trwodze zbity razem
źrenice kryje i łby słania,
włosem zamiata drożny kurz — —
Przechodził obok wielki czas — —
W poblaskach śmierci ludzką psychę
postawił nagą, zbytą z szat,
stawił ją nagą wobec was — —
Wyście czerepy kryli liche,
śmierci się jeno chyląc wpas — —
Duszy-ście ludzkiej nie widzieli
w pochodniach śmierci, w gwiazd rozgromie
kiedy stanęła w boskiej bieli
przed wami blisko a widomie — —
[59]
A gdy się skryła znów w źdźbła trawy,
w iskrę promieni, w ros kropelce,
wyście zawiedli tan plugawy,
czcząc swoje dawne, złote cielce — —
Nas zwiecie mianem Don Kichot’ów
i szaleńcami straconej reduty,
że wasz gościniec od prawieka gotów
mijamy, idąc inną drogą
i że się waszym nie kłonimy bogom — —
Że dążym mimo burzowy czas luty
nieutrudzeni pielgrzymi
drogami ducha ku słońcu — —
Że cały wszechświat tajemnic olbrzymi
duszą i sercem ogarnąć pragniemy —
i że stwór każdy i każdy pył niemy
nieskończoności mierzymy pomiarem —
że to, co dla was codziennem i szarem,
nam równie wielkiem jak obłęd zaświatów — —
Duszy-ście ludzkiej nie widzieli
w pochodniach śmierci, w gwiazd rozgromie,
kiedy stanęła w boskiej bieli
przed wami blisko a widomie — —