Człowiek o czterdziestu talarach/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Człowiek o czterdziestu talarach |
Pochodzenie | Powiastki filozoficzne / Tom drugi |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia »Czasu« w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
„Mimo że jestem trzy razy bogatszy od pana, to znaczy mimo że posiadam trzysta sześćdziesiąt franków lub funtów dochodu, piszę do pana wszelako jak równy do równego, nie strojąc się w pychę bogacza.
„Czytałem dzieje pańskich nieszczęść i sprawiedliwości jaką ci wymierzył p. generalny kontrolor; winszuję panu; ale, na nieszczęście, przeczytałem Finansistę-obywatela[1], mimo wstrętu jaki obudził we mnie ten tytuł, w którym wielu ludzi widzi jaskrawą sprzeczność. Ten obywatel odbiera panu dwadzieścia franków z pańskiego dochodu, a mnie sześćdziesiąt: przyznaje jedynie sto franków każdej jednostce z ogółu mieszkańców; w zamian za to, inny luminarz, nie mniej znakomity, powiększa nasze dochody do stupięćdziesięciu funtów; widzę że pański geometra obrał złoty środek. Nie należy do tych hojnych panów, którzy, jednem pociągnięciem pióra, zaludniają Paryż milionem mieszkańców i puszczają w obieg tysiąc pięćset milionów brzęczącej monety, po wszystkiem cośmy stracili w ostatnich wojnach.
„Ponieważ pan lubisz czytać, pożyczę panu Finansistę-obywatela; ale nie wierz zaraz wszystkiemu. Cytuje testament wielkiego ministra Kolberta, a nie wie że to jest niedorzeczna brednia sklecona przez niejakiego Gacyana de Courtilz; cytuje Dziesięcinę marszałka de Vauban, a nie wie że jest niejakiego Bois-Gilleberta; cytuje testament kardynała de Richelieu, a nie wie że jest pióra księdza de Bourzéis. Przypuszcza, że ten kardynał zapewnia, iż, kiedy mięso drożeje, daje się większy żołd żołnierzom. Jednakże mięso mocno podrożało za jego ministeryum, a płaca żołnierza nie wzrosła; co dowodzi, niezależnie od stu innych dowodów, że ta książka, uznana za falsyfikat zaraz po pojawieniu się, następnie zaś przypisana samemu kardynałowi, tak samo nie jest jego pióra, jak testament kardynała Alberoni[2] i marszałka de Belle-Isle[3] nie jest ich dziełem.
„Strzeż się pan całe życie testamentów i systemów; padłem ich ofiarą jak pan. Jeżeli nowoczesne Solony i Likurgi zadrwiły sobie z pana, nowi Tryptolemowie[4] jeszcze lepiej zakpili sobie ze mnie; i, gdyby mnie nie poratował mały spadek, zginąłbym w nędzy.
„Mam sto dwadzieścia morgów ornego gruntu w najpiękniejszej a najgorszej ziemi pod słońcem. Morg w morg daje, po pokryciu wszystkich kosztów, jedynie po talarze. Skoro przeczytałem w dziennikach, że sławny agronom[5] wynalazł nowy siewnik i że uprawia ziemię płasko, aby, siejąc mniej, zebrać więcej, pożyczyłem szybko pieniędzy, kupiłem siewnik, zacząłem uprawiać płasko; straciłem trud i pieniądze, równie jak znamienity agronom który nie sieje już płasko.
„Moje nieszczęście chciało, żem przeczytał dziennik ekonomiczny, który sprzedają w Paryżu u Boudeta. Natknąłem się na doświadczenie przemyślnego Paryżanina, który, dla rozrywki, skopał swój ogródek piętnaście razy i posiał pszenicę, zamiast zasadzić tulipany; miał zbiór bardzo obfity. Znów pożyczyłem pieniędzy: „Wystarczy mi zorać trzydzieści razy, mówiłem sobie, a zbiorę dwa razy tyle co ten godny Paryżanin, który uczył się sztuki rolnictwa w Operze i w Komedyi; i oto będę bogaczem, dzięki jego naukom i przykładowi.
Orać choćby cztery razy w moich stronach jest rzeczą niemożliwą; ostrość i nagłe zmiany klimatu nie pozwalają na to; zresztą nieszczęście któregom się dopytał siejąc płasko, jak ów znakomity agronom o którym wspomniałem, zmusiło mnie do sprzedaży zaprzęgu. Kazałem zorać trzydzieści razy moje sto dwadzieścia morgów wszystkimi pługami jakie są na cztery mile w okolicy. Trzy orki na mórg kosztują dwanaście funtów; to cena przyjęta; trzeba było zorać trzydzieści razy każdy morg, każdy morg kosztował mnie tedy sto dwadzieścia funtów: zoranie stu dwudziestu morgów wypadło mi czternaście tysięcy czterysta funtów. Zbiór mój, który sięga, w zwykły rok, trzysta korcy, doszedł, to prawda, do trzystu trzydziestu, które, po dwadzieścia funtów korzec, dały mi sześć tysięcy sześćset funtów: straciłem siedm tysięcy ośmset funtów; prawda że została mi słoma.
„Byłbym zrujnowany, zgubiony, gdyby nie stara ciotka, którą wielki lekarz wyprawił na tamten świat, rozumując w medycynie równie dobrze jak ja w rolnictwie.
„Ktoby uwierzył, że miałem jeszcze raz tę słabość, aby się dać uwieść dziennikowi Boudeta? Ostatecznie, ten człowiek nie poprzysiągł sobie mojej zguby. Wyczytałem w jego zbiorze, że wystarczy wyłożyć jednorazowo cztery tysiące franków, aby mieć cztery tysiące franków rocznie z karczochów: z pewnością, pomyślałem, Boudet odda mi w karczochach to, co mi wydarł w zbożu. Wydałem tedy cztery tysiące, a karczoche zjadły mi szczury ziemne. Cała okolica trzymała się za boki ze śmiechu.
Napisałem do Boudeta piorunujący list z wymówkami. Za całą odpowiedź, ladaco zabawił czytelników moim kosztem. Zaprzeczył mi bezwstydnie aby Karaibowie przychodzili na świat czerwoni; byłem zmuszony posłać mu poświadczenie ex-prokuratora królewskiego na Gwadelupie, że Bóg stwarza Karaibów na czerwono, jak murzynów na czarno. Ale to drobne zwycięstwo nie przeszkodziło, że straciłem do ostatka sukcesyę po ciotce, przez to iż nazbyt wierzyłem w wasze systemy. Jeszcze raz powtarzam, drogi panie, strzeż się pan szarlatanów“.