Czarna msza/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Czarna msza |
Redaktor | Jadwiga Ruczyńska |
Wydawca | Towarzystwo wydawnicze "Rój" |
Data wyd. | 1925 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Za panowania Ludwika XIV czarna msza przestała być udziałem ludu i stała się przywilejem szlachty. Nie jest to już bezecny sabbat czarownic, który powoli zamiera w zapadłych zakątkach wsi, tępiony przez srogich inkwizytorów; jest to straszliwa ofiara, w której satanizm miesza się z wyuzdaniem, a której kapłankami stawały się najszlachetniejsze damy „wielkiego wieku“.
Proces słynnej La Voisin[1] (Mme Montevoisin) dostarcza nam obfitych szczegółów.
Była to kapłanka czarnej magji, wróżka, fabrykantka napojów miłosnych, której wiedzę tajemną ocenić potrafiły zarówno damy dworu, jak proste mieszczki. Przychodzono do niej po napoje, by pozbyć się niewygodnego małżonka, by otrzymać środek na usidlenie kochanka, maść na zachowanie więdnących wdzięków, lub pozbyć się owocu niedozwolonych związków.
Huczne i wesołe życie prowadzono w pałacu tej pani okrutnej. Jedzono i pito u niej dostatnio.
„W czasach tych — opowiada służąca jej, Margot — miała tyle pieniędzy, ile tylko zechciała. Każdego ranka, zanim wstała, miała pełną poczekalnię interesantów; podobnie przez dzień cały; wieczorem prowadziła dom otwarty; tańczono i bawiono się doskonale, co trwało kilka lat z rzędu“.
Dziwaczna ta osoba miała licznych kochanków. Wśród nich znajdował się kat paryski. On to dostarczał jej tłuszczu z powieszonych, niezbędnego przy sporządzaniu czarnych świec do odprawiania mszy przeklętej.
Wróżby swe wygłaszała ta czarownica nie inaczej, jak we wspaniałych toaletach, zastosowanych do stanowiska osoby, która przychodziła na seans. Garderoba czarodziejska pani Voisin pochłaniała fortuny. Dość wspomnieć, że słynna „robe d‘empereur“, uszyta z weluru i ozdobiona dwugłowemi orłami ze szczerego złota, kosztowała 15 tysięcy funtów!
Nieskończoną procesją ciągnęły się zastępy klijentów do salonów wiedźmy. Naiwni zakochani przychodzili, błagając ją, by zmiękczyła serce zbyt niedostępnych ukochanych; kobiety pragnęły powrotu zdradliwych kochanków. Inne, spragnione bogactw, poszukiwały środków zdobycia ich. Lecz najznaczniejszą bodaj rolę w praktyce tej potwornej damy odgrywało pospolite trucicielstwo. Zaaresztowana pod zarzutem tej zbrodni, La Voisin wyznała, iż dwie damy dworu, hrabina de Rome i pani de Polignac, radziły się jej, jak usunąć kochankę króla, słynną pannę de La Valliere.
Inna dama dworu, znakomita metresa, pani de Montespan, udawała się do Voisin za każdym razem, gdy tylko do serca jej zakradł się niepokój o pewność stanowiska królewskiej nałożnicy. Wtedy La Voisin celebrowała uroczystą mszę czarną i posyłała pani de Montespan przygotowane podczas tej ceremonji proszki i „filtry“ miłosne dla ponownego zdobycia serca monarchy.
Msze czarne wielce podówczas były popularne. Porucznik policji La Reyne w urzędowych swych raportach cytuje kilka przykładów tych ceremonij, odbywanych w rozmaitych ruderach, czy to w Saint-Denis, czy w Mortthery, na intencję i często w obecności pani de Montespan. Przypomina, iż w początku roku 1668 dwaj księża, Lesage i Mariette, wprowadzeni zostali do apartamentów na zamku Saint-Germain; że tam Mariette, mający na sobie komżę i stułę, pokropił wodą święconą głowę pani de Montespan, podczas gdy towarzysz jego spalił pachnidła, a ona sama mamrotała zaklęcia; że w zaklęciach tych powtarzało się kilkakrotnie imię króla oraz panny de La Valliere — jej rywalki — której śmierci pożądała!
Nie brak było wówczas zresztą bezbożnych i opętanych księży, którzy celebrowali msze szatańskie. Pośród najbardziej znanych wymienimy Bartłomieja Lemeignan, wikarego od św. Eustachego, który podczas jednej z mszy czarnych ofiarował dwoje dzieci, pociąwszy je na kawałki, Franciszka Mariette, wspomnianego już wikarego od św. Seweryna, Józefa Cotton‘a, przydzielonego do kościoła św. Pawła, księdza Tournet, spalonego na placu publicznym za to, że odprawił nabożeństwo dla mocy piekielnych na ciele czternastoletniej dziewczyny, z którą grzeszył cieleśnie.
Lecz najgłośniejszym z nich niewątpliwie był ksiądz Guibourg, którego La Reyne w następujący sposób charakteryzuje w jednym ze swych raportów:
„Jest to ksiądz siedemdziesięcioletni, urodzony w Paryżu; uważa się za nieprawego syna nieboszczyka imć pana de Montmorency; podróżował wiele; rozpustnik; przebywał w kilku kościołach w Paryżu i okolicach, wszędzie oddając się praktykom czarnoksięskim; zręczny truciciel, prawa ręka La Voisin; żyje od lat dwudziestu z kobietą, z którą ma kilkoro dzieci; człowiek zadziwiający, którego niepodobna porównać z nikim innym, zamordował i ofiarował djabłu znaczną ilość dzieci, między innemi kilkoro swoich własnych. Zbrodnia ta zdaje się jest ulubiona przezeń. Msze wygłaszane na ciele kobiety i konsekracje wszystkich bezbożności nigdy, jak się zdaje, nie wywołały w nim wyrzutów sumienia“.
Podczas tych mszy podpisywano układy; tak np. księżna de Vivienne, szwagierka pani de Montespan, zawarła pakt z księżną d‘Angoulême i panią de Vitry, chcąc pozbawić życia panią da Montespan.
Msze czarne miały zwykle charakter najgorszej rozpusty. Ceremonjał naogół był następujący: w komnacie, całej obitej na czarno, w głębi wznosił się czarny także ołtarz; poza ołtarzem rozwieszona była czarna draperja z białym krzyżem. Pośrodku ołtarza znajdowały się wspomniane już czarne świece. Ten, kto odprawiał mszę, przywdziewał szaty uroczyste. Na ołtarzu leżała całkowicie obnażona kobieta, z nogami zwisającemi, z głową na poduszce. Oficjat za każdem przyklęknięciem całował rozpostarte ciało.
W chwili najważniejszej zarzynano dziecko, którego krew zbierano do kielicha. Była to ofiara szatańska, po której kończyła się uroczystość.
A oto opis mszy czarnej, celebrowanej na intencję pani de Montespan w styczniu roku 1678 — na zasadzie danych archiwum Bibljoteki Narodowej w Paryżu:
„...Kiedy ta, której oczekiwano, weszła w towarzystwie Małgorzaty Voisin, córki słynnej wróżbiarki, — natychmiast rozebrała się do naga. Twarz miała zamaskowaną, lecz widać było wspaniałe blond włosy. Położyła się na dziwacznym ołtarzu. Głowę złożoną miała na poduszce, podtrzymywanej przez krzesło wywrócone. Na ciele markizy ksiądz Guibourg umieścił przedmioty kultu. Poczem rozpoczęła się msza bezbożna. Małgorzata Voisin spełniała rolę ministranta. W momentach, kiedy celebrujący winien całować ołtarz — Guibourg całował ciało markizy.
W pewnej chwili otwarły się drzwi. Ujrzano wchodzącą kobietę z dzieckiem dwu- lub trzyletniem na ręku. Guibourg ujął niewiniątko i podniósł je ponad kielich, wymawiając formuły sataniczne:
„Astarocie, Asmodeuszu, książęta ciemności, zaklinam was, byście przyjęli ofiarę dziecka tego dla osiągnięcia tego, czego od was oczekuję“. Potem złożywszy dziecko na stół, przeciął mu gardło... Krew trysnęła do kielicha, zmoczyła uroczyste szaty księdza i poplamiła nagie ciało markizy. Po ukończeniu tego bezecnego nabożeństwa, oficjant przeczytał na głos te słowa dziwaczne, napisane na pergaminie:
„Ja (tu Guibourg szeptem wymienił imiona, nazwiska i tytuły Franciszki Athenais de Mortemart, markizy de Montespan) domagam się przyjaźni Króla Jegomości i Jego Królewskiej Wysokości następcy tronu, i oby nadal trwała; niechaj królowa będzie bezpłodna; niechaj Król porzuci stół jej i łoże dla mnie i mych krewniaków; niechaj służba moja i moi zaufani staną mu się bliscy. Chcę być szanowana i lubiona przez wielkich panów, abym mogła zasiąść w radzie królewskiej i wiedzieć, co się w niej odbywa; i niechaj życzliwość ta wzmaga się w porównaniu z przeszłością, by Król porzucił i nie spojrzał na Fontanges; niechaj królowa zostanie odepchnięta, abym mogła poślubić Króla“.
Po tej przemowie Guibourg rozpłatał nożem ciało zabitego dziecka, wyjął wnętrzności i podał je w kielichu markizie. A potem nastąpiła orgja tak straszliwa, tak ohydna w bezwstydzie i bluźnierstwie, że lepiej zaprawdę pominąć ją milczeniem...
Msza taka, według wierzeń djabologów, odprawiona być musiała trzy razy. Po raz wtóry odbyła się w pewnym opuszczonym domu w St. Denis, po raz trzeci zaś — w Paryżu, w miejscu tak tajnem, że nawet sam mistrz Guibourg zaprowadzony tam został z zawiązanemi oczami...
Kiedy Ludwik XIV dowiedział się o tych wszystkich zbrodniach, któremi splamiła się kobieta, najbardziej przezeń umiłowana, chciał przedewszystkiem uniknąć skandalu. Banicja byłej faworyty i całkowita niełaska mogła spowodować skutki nieobliczalne dla tronu. Wobec tego zrezygnowana pani de Montespan wycofała się sama i zamknęła się w klasztorze pośród mniszek św. Józefa. Zmarła, skruszona, dnia 7 maja 1707 roku, w Bourbon.
- ↑ Bliższe szczegóły o niej znajdzie czytelnik w książce p. Wandy Melcer-Rutkowskiej, która ukaże się w naszej bibljoteczce.