Czary i czarty polskie/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Czary i czarty polskie |
Rozdział | V |
Pochodzenie | Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“ |
Data wyd. | 1924 |
Druk | Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Przykłady powyższe świadczą, jak rozmaite były sfery, z których rekrutowały się czarownice i jak różnorodne sposoby
czarowania. Rzecz charakterystyczna, że w bezbożnych praktykach swoich czarownice chętnie posiłkowały się przedmiotami kultu religijnego, kościelnego. Z „Synodu klechów podgórskich“ (w. XVII)[1] dowiadujemy się, że sprzedawano im wosk poświęcony i strzępy z chorągwi kościelnych; gromnic używały baby do odpędzania gradu,[2] czarowały palmami poświęcanemi,[3] z synodu r. 1248 mamy wiadomość o praktykach zabobonnych z wodą chrzestną, olejem św. i najśw. sakramentem,[4] djabeł zaś Rogalec z „Sejmu piekielnego“ uprawia agitację poprostu w kościele. Podczas nabożeństwa stoi z dziewkami w kącie i uczy je:
Jednej każę, aby strzępków w kościele dostała
Od chorągwi, od obrusów, by przy sobie miała.
Jako ludzie kupą chodzą za temi strzępkami,
Tak za tobą będą chodzić, ba, i djabli sami.
A drugiej każę napalić w ogniu trupich kości,
Żeby drugie osypała, naczyniła złości.
Dostawszy jej wieńca z głowy, włóż na trupią głowę,
A z konwie obrączki popal, osyp trzecią owę.
Czwartej stopy wykroiwszy, w czeluście je ulepisz,
Jedną ostudzisz, ususzysz, a drugą oślepisz.
Trzecią uczę, chceli, żeby młodzieńca miała,
Żeby włosów z jego głowy, jak może, dostała.
K temu wosku z kościelnej świece, a świeczkę udziałaj
Z onych włosów, którą sobie we czwartki zapalaj.
Póki ono światło będzie u ciebie gorzało,
Póty się mu serce będzie ku tobie pręgało.
(962—977)
Profesję swą i stosunki z djabłami starały się czarownice ukrywać w największej tajemnicy. Istniały jednak sposoby zdemaskowania podejrzanych. „Chcesz wiedzieć, kto jest czarownica, mówże jedną pewną choć świętą modlitwę, o której nie powiadam; myśląc, gdy mówisz, o tej, którą masz podejrzaną, jeśli się natenczas wezdrgniesz, już jest pewna czarownica ta, o której pomyślasz.“ Na Białej Rusi rozpoznawano czarownice w ten sposób, że „kąpano je w wodzie, pierwej wodę przez prześcieradło przecedziwszy z pilnością, a potem wrzkomo exorcyzując i krążąc około wanny i nieco mówiąc, kość spróchniałą ostrożnie i rzęsę wodną abo i czem innem natkaną wpuszczają, czasem i różne zboża abo kamyki, zaczem rzęsa po wierzchu wody pływa. I z jednego gnata siła gnatów, które z czarowanego wyszły, sława i gęba szczebietliwa narodzi. Głosząc, że za egzorcyzmem w wannie nalazły się wierutne czary, kości trupie, rzęsa, rozmaite zboża, kamyki. Jeszczeby powtórzyć, aby wszystkie wypłynęły. (Czarownica powołana, 97.)
Najczęściej jednak oskarżenie o czary było dziełem „świegotliwych białychgłów, co o wszystkiem chcą wiedzieć, aby miały o czem świegotać, boby im gęba spuchła milcząc, i owszem rozpisują do sąsiadek swoich, aby przybywały, chcąli wiedzieć, jeśli ich kto nie czaruje. A zleciawszy się by sroki do ścierwa, mianują same i tę i ową, grożąc, że się nie przyznasz poniewoli, i obiecując przyczynę ze strony wyzwolenia. Zaczem muszą nędznice pleść troje niewidy“… „Naźrze się druga krup surowych, grzybów, bedłek, korzenia, gliny, wapna, fruktów niewczesnych, smażanek i innych rzeczy, swojej naturze szkodliwych, za czem niezdrowie, zła cera, żołądek niestrawny, uroki, osypanie, czary, czarownice. Napadnie na takiego, co rad smaczne kąski po dworach zobie, wmówi w nie czary, nuż tu djabelstwa po pierzynach, po wannach szukać, nuż tu i te i owe posądzać przed mężem o czary, udawać. On dla klekotanie ustawicznego, musi chudzina w takie plotki się wdać, wrzkomo dla swego pokoju, a ono wielkiego dusznego i doczesnego nabędzie niepokoju, jako sami nieraz z płaczem dobrowolnie, choć nie w czas, wyznawają, i na żony i na tych, którzy im to w głowy lekkomyślne mocno wbili, narzekają.“ (Czar. pow. 92–93).
Przez te plotki „kobiecisk nikczemnych, małocnockich, wyuzdanej gęby“, cała Polska tak się, według „Czarownicy powołanej“, zagęściła czarownicami, że „na posiedzeniach i schadzkach zwyczajnych o żadnej materji więcej nie było słychać, jako o czarownicach.“ Światopogląd wieku był nawskroś demoniczny. Doszło do tego, że przyczyny naturalne zjawisk przestały jakoby istnieć. Wszystko zło zwalano na sztuczki czarownic:
Kiedy wiosna nastąpi, a deszcz ustał w maju,
Czarownice przyczyną. Zdechł wół jeden, drugi,
Albo tam co z przychowków, czarownice winą.
Każą tedy niewinną babę wziąć i męczyć,
Aż ich z piętnaście wyda. Ciągnie kat i pali,
Aż powie i powoła wszystkie co ich we wsi,
A baba dziw że pana z panią nie powoła,
Którychby raczej spalić za to, że niewinnie
Męczyć i tracić każą swoich bez przyczyny.
I tak nie będzie we wsi trzydzieści człowieka,
A piętnaście pogłowia spalą! Co dla Boga
Za przyczyna? Pan chory i nie ma wskórania,
Schnie i dzieci mu często umierają w domu.
Jakoby i suchoty i śmierć przyrodzone
Nie były i zesłane od Boga samego!
Zobaczmy, jak odbywało się w Polsce owo męczenie i tracenie czarownic.