[507]
3. Dąb i trzcina.
Dąb i trzcina spór wielki raz z sobą trzymali,
W którym, gdy uszczypliwiej sobie przymawiali,
Rzekł dąb trzcinie: „Cóż czynisz? ze mną się chcesz wadzić?
„Nie wiesz, że ja każdego umiem z siebie zsadzić
„Mocą swą przyrodzoną? Wytrwam ja gromowi,
„Wytrwam wiatrom i gradom, wytrwam piorunowi;
„A ty, by namniejszy wiatr, zaraz czołem bijesz,
„Ledwie że się przed wiatry pod wodę nie kryjesz!“
Umilkła zatym trzcina, za wygraną daje,
Bo więc przeciwko prawdzie rozumu nie staje.
W kilka dni potym, gdy się wiatry rozigrały
I nad zwyczaj się prawie zewsząd siłowały,
Trzcina raz się położy, jakby ją podkosił,
Drugi raz się podniesie, jakby ją kto wznosił;
Dąb się zaś opierając ogromnie szumowi,
Nie chce w nakłony podać gałęzia wiatrowi.
Wszakże się mocy jego przecię nie uchronił,
Bo go wiatr tuż przy ziemi gwałtownie przyłomił.
A wtym trzcina do dębu rzecze temi słowy:
[508]
„Mógłbyś się teraz sromać onej chlubnej mowy,
„Gdyż już leżysz bez dusze, a mnie zaś ukłony
„Dodały przeciw wiatrom wszelakiej obrony“.
Tak i człek skłonny rychlej ujdzie razu złego,
A hardość zaś częstokroć poraża butnego.
I niemasz nic od rzeczy, jeśli podleźć przyjdzie,
Gdzie się więc człowiekowi przeskoczyć nie zejdzie.
M. Błażewski.