[27]
Gdzie przeskoczyć nie możesz, podleź.
XXVI. DĄB I TRZCINA.
Dąb i trzcina spór wielki raz z sobą trzymali,
w którym gdy uszczypliwiej sobie przymawiali,
rzekł dąb trzcinie: »Cóż czynisz? ze mną się chcesz wadzić?
Nie wiesz, że ja każdego umiem z siebie zsadzić
[28]
mocą swą przyrodzoną? Wytrwam ja gromowi,
wytrwam wiatrom i gradom, wytrwam piorunowi.
A ty, by namniejszy wiatr, zaraz czołem bijesz,
ledwie że się przed wiatry pod wodę nie kryjesz!«
Umilkła zatym trzcina, za wygraną daje,
bo więc przeciwko prawdzie rozumu nie staje.
W kilka dni potym, gdy się wiatry rozigrały
i nad zwyczaj się prawie zewsząd siłowały,
trzcina raz się położy, jakby ją podkosił,
drugi raz się podniesie, jakby ją kto wznosił.
Dąb się zaś opierając ogromnie szumowi,
nie chce w nakłony podać gałęzia wiatrowi.
Wszakże się mocy jego przecię nie uchronił,
bo go wiatr tuż przy ziemi gwałtownie przyłomił.
A wtym trzcina do dębu rzecze temi słowy:
»Mógłbyś się teraz sromać onej chlubnej mowy,
gdyż już leżysz bez dusze, a mnie zaś ukłony
dodały przeciw wiatrom wszelakiej obrony«.
Tak i człek skłonny rychlej ujdzie razu złego,
a hardość zaś częstokroć poraża butnego.
I niemasz nic od rzeczy, jeśli podleźć przydzie,
gdzie się więc człowiekowi przeskoczyć nie zejdzie.