Do * * * (Lenartowicz)
Tobie, coś przebył oceanu głębie,
Podróżny Panie;
Postylion a nie Wenery gołębie,
Niesie pisanie.
Otwórz i czytaj jeśli cię nie zraża,
Poziomość człeka.
Który pod bramą rzymskiego cmentarza,
Na Polskę czeka.
I ciekawego nie ma nic powierzyć,
Roniąc łzy rzesne,
Prócz chyba tylko że szczęściem jest nie żyć,
W czasy nieszczęsne.
I już nie żąda rady ni przewodu
Zestarzan w bólu,
Konającego sierota narodu,
Tyle mój królu.
Innemu daném zostało zwyciężyć,
Więc cześć zwycięztwu.
Mnie daném było lekkością zaciężyć,
Polskiemu męztwu.
A ja myślałem, że tę lekkość ptaszą
Skrzydło żórawi,
Na postrach wrogom w czystą zbroję naszą
Husarz oprawi.
Palec na ustach, a cóż komu na tém,
Indziéj to widzą,
Tu słuszna milczeć, zobaczym za światem
Kogo zawstydzą.
Do zobaczenia rycerze poeci,
Mędrce, prorocy;
Do zobaczenia, przelatujmy dzieci
Jak gwiazdy w nocy.