[480]I, 22.
DO ARISTIUSA FUSKUSA.
- Dulce ridentem Lalagen amabo,
- Dulce loquentem.
Fusku, człek z czystem sumieniem, jak dziecię,
Może bez broni wędrować po świecie;
Nigdy mu bowiem w drodze się nie przyda
Ni ostra włócznia dzikiego Numida,
Ani zatrutych strzał pełne kołczany.
Fusku, poczciwy człek, lub zakochany,
Choćby przez Syrtów wędrował odmiały,
Czy przez Kolchidy grzbiet, śniegami biały,
Czy nad Hydaspem, gdzie w skwarnym upale
Leniwe płyną ociężałe fale,
Wszędy bezpieczny. — Wieść niepróżno niesie,
Że gdy raz błąkam się w sabińskim lesie
I, rozśpiewany na cześć mej dziewczyny,
Brnę coraz dalej w nieznane gęstwiny,
Nagle wychyla się wilk z matecznika
I na mój widok, jak zmyty, pomyka.
[481]
Więc chociaż straszny był, jak te potwory,
Których siedliskiem są apulskie bory,
Lub jako bestja jaka w kraju Juby,
Jednak — bezbronny - uniknąłem zguby.
Rzuć mnie w step śnieżny, gdzie z drzew nie dolata
Cieplejsze tchnienie wiosny, ani lata
I gdzie mgła wieczna wisi nad równiną, —
Rzuć mnie w pustynię, gdzie od żaru giną
Ludzie wśród spiekłych skalistych bezdroży, —
Gdziekolwiek każe mi iść wyrok boży,
Czy nieba będą sroższe, czy łaskawsze,
Ja mą szczebiotkę[1] będę kochał zawsze,
Moją szczebiotkę o różanej twarzy,
Co słodko śmieje się i słodko gwarzy.
„Tygodnik Ilustrowany“, r. 1914, nr. 15.