Do D. P.
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Do D. P. |
Pochodzenie | Pisma Zygmunta Krasińskiego |
Wydawca | Karol Miarka |
Data powstania | 1840 |
Data wyd. | 1912 |
Miejsce wyd. | Mikołów; Częstochowa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom III |
Indeks stron |
W starożytnym tym kościele
U stóp smętnych tych ołtarzy,
Ach! pamiętam, o aniele!
Tyś klęczała z łzą na twarzy!
I w tym domku wiejskim, małym,
Kiedy nocna cisza była,
Tyś, konając, sercem całem
Gorzko także się skarżyła!
I tam później na wyżynach
Uwieńczonych ruinami,
Ty, siadając na ruinach,
Hymn śpiewałaś — westchnieniami!
Dziś na brzegu mórz bez końca,
Gdzie świat w wiecznym kwitnie maju,
Tobie jednej nie ma słońca!
Ty samotna w wiosen raju!
Nad twą duszą jest potęga
Niewidzialna, która truje!
W przeszłość, w przyszłość po jad sięga,
Teraźniejszość jadem psuje!
W każdem miejscu, w każdej dobie,
Pośród krzyżów świętych, święty
Nad twem sercem — jak na grobie —
Krzyż nieszczęścia — ach! zatknięty!
Boś z niebieskich gwiazd zasłona!
Więc na ziemi, gdzie, aniele,
Nie świat Boga — lecz szatana,
Łzy masz tylko, łzy w podziele!
Jeśli kochasz, nieszczęśliwa
Wiecznie będziesz — bo kochanie
Wszystkie związki z ludźmi zrywa,
Bólem tylko płaci za nie!
Ale jeśli kochasz święcie,
Choć ci serce w proch się skruszy —
Ty uczujesz — wniebowzięcie —
W każdym bólu twojej duszy!
I ja także już znękany —
Świat ten u mnie w poniewierce,
Odkąd hańbę wziąłem w serce,
I wróg okuł mnie w kajdany!
Gdzie niewola — tam w rozpaczy
Człowiek żyje na swej niwie,
Ciąg dni krótkich buntem znaczy
I umiera nieszczęśliwie!
Mnie się marzy wśród wspomnienia
Snów przedziemskich, że gdzieś w Niebie.
Wśród mar błędnych przedstworzenia,
Jam cię widział, jam znał ciebie!
Mnie się marzy — żeś w koronie
Z meteorów tam siedziała,
W sukni srebrnej, na chmur tronie,
I żeś harfę w ręku miała.
Mnie się marzy — że księżyce
Pod twą stopą się tam lśniły,
I że wszystkie anielice
Nie tak piękne, jak ty, były!
Mnie się marzy — żeś twym śpiewem
Gwiazdy w biegu wstrzymywała
I, umilkłszy, znów zalewem
W noc błękitną je rzucała!
Mnie się marzy — że w tem Niebie
Tyś mnie zwała bratem, droga!
Dziś powraca brat do ciebie —
Znów cię woła w imię Boga!
Daj mi rękę, pójdziem razem
W puszcze wielkie, precz od ludzi,
Gdzie nas jednym śmierci głazem
Bóg przywali — nikt nie zbudzi!
Chyba słowik siądzie wiosną
I konwalie tam porosną —
Chyba w nocy, jak gromnica,
Grób omignie błyskawica!
I znów potem cicho będzie
Nam obojgu — po nad czołem!
Kwiaty — błękit — wieczność wszędzie
Nad człowiekiem i aniołem!
Splügen, 26 sierpnia 1840.