[489]DO EUSTACHEGO HR. TYSZKIEWICZA.
Pracowniku przeszłości! ty, co z grobów nocy,
Z pod kurhanów Litewskich, z pod lodów Północy,
Odgrzebujesz promienie chwały twojéj ziemi,
I sam, w oczach twych ziomków, oświecony niemi,
Zdasz się być jak Czarodziej, co z ziemnych rozłomów
Wydziera skarb zaklęty z mocy ciemnych Gnomów!
Hrabio z rodu, lecz z serca nasz szlachcicu–bracie.!
Nie ja, lecz kraj nasz cały przez mię woła na cię,
Zmiłuj się, jeśli możesz, śród dawnych pamiątek
Znajdź gdzie dla naszych panów, panków, i paniątek,
Jaki z dawnych sekretów, czy snać talizmanów,
Przez które Senatorów syny i Hetmanów,
Gdy ojcowie ich, w pełni potęgi i sławy,
Dzierżyli rzeczywiście laski i buławy:
Zamiast gnuśnieć w próżniactwie, a hardą postacią
[490]
Chcieć brać, z zasługi ojców, prym przed szlachtą–bracią,
Sami owszem do pracy kształcąc się od młodu,
Dla pożytku ojczyzny, dla czci swego rodu,
Ci w obradach ziemiańskich, ci w sztuce rycerskiéj,
Dawali przykład mniejszym, w miłości braterskiéj,
I stanąwszy w rząd z nimi, gonili do celów,
Po wieńce wojowników i obywatelów.
A jeśli z nich któremu Bóg mienia użyczył,
Miał je nie na to tylko, by swe skarby liczył,
By je trwonił dla pychy, albo jak Gnom ślepy
Bez użytku w podziemne zakopywał sklepy,
Na tę, chyba z nich korzyść, by sam z podłą trwogą
Drżał ciągle przed wszystkimi, co je wydrzeć mogą.
Że tak dawniéj nie było, proste uczą dzieje.
Lecz ty, co owych dziejów tajnie i koleje
Badasz głębiéj od innych, ty snać wiész, dla czego
Było inaczéj dawniéj, niż dnia dzisiejszego.
A że dnia dzisiejszego inaczéj, niestety!
Któż i w tém sądzić lepiéj może, jeśli nie ty,
Jeżeli nie ów lekarz o Tureckiej dżumie.
Co sam śród niéj żyć musi, a strzedz się jéj umie.
Mów więc, w czém była wyższość paniąt staroświeckich:
Czy w kańczuku ojcowskim? czy w szablach szlacheckich?
W tym, że doma do pracy napędzał młokosa;
W tych, że w świecie hardego przycinały nosa.
I co wnich zaszczepiło jad zgubnéj trucizny:
[491]
Czy rozum Niemca–Lutra? czy szał Francuzczyzny?
Ten, że w miejsce pokory, wmówił wiarę w pychę;
Ta, że rozbiła serca na próżności liche.
A nadewszystko powiédz! są–li jeszcze środki,
By jakoś na wzór przodków odkształcić odrodki?
Boć to jest cel dziejowéj, badaczéj mądrości,
Z czasów przeszłych wyciągać naukę przyszłości.
Mów więc! a nie brak jeszcze takich, co ochoczo
Z ufnością i miłością na twój głos poskoczą.
A jeśli Bóg litośny, co szalonych strzeże,
Da wam naprawić ową Babilońską wieżę:
Z okrzesanych jéj gruzów, pod same obłoki
Dźwigniem tobie, Eustachy, obelisk wysoki,
Co na wieki śród naszych tkwić będzie rozłogów.
Cel czci wdzięcznych współziomków, dziw Archeologów.
1844.
|