[31]DO JÓZEFA BOHDANA ZALESKIEGO.
1.
Dobrze tęczy się zielenić,
Błękitnawić i czerwienić,
Tej wielmożnej pani,
Ale chmurki oddalone,
By jagnięta pogubione,
Te, kto chce, to gani.
2.
Ej, i z lutnią złoto-runą,
Złoto-ustą, siedmiostruną,
Nieba obiec sklepy
[32]
Lżej, niż piosnkę, raz zaczętą,
Już we fletnię dąć pękniętą,
Jak włóczęga ślepy.
3.
Tyś bo wiele odziedziczył,
Tyś bo, panie, zagraniczył
Z niebem — mogiłami;
Więc to seraf[1], to cherubin
Niby wisien spadnie rubin
W ogród twój skrzydłami.
4.
A jam chłopię z za ogrodu,
Gdzieś u szpary drżące wchodu,
Gości strach mnie bierze —
I strach ciebie, pana sadu,
Co tam z duchy gadu, gadu,
Jak dzwon na pacierze.
5.
A jam chłopię z dróg krzyżowych,
Z za trzęsawisk olszynowych,
Gdzie mdłe jęczą cienie —
I głód zemsty w sercu u mnie
Już wyrodził się, jak w trumnie
Chude lisa szczenię.
6.
I wiatr zabrał mię w powicie
Chmur, by nagle zmarłe dziécię
Bez chrztu krwie i walki —
Tu, na cmentarz poniósł ludów,
Gdzie trzy świecą panie cudów,
Gdzie sztuki westalki...[2].
7.
Gdzie krzyż, z włócznią w jednej dłoni,
Z gąbką w drugiej, z cierniem w skroni,
Księżyc ma nad sobą
I, kompasu wodząc cienie
Po otartej z krwi arenie,
Cieszy nas żałobą.
8.
— Kiedyż czasów wypełnienie,
Kiedyż Polski odkupienie?!
Wieszczem zanuć słowem,
A sto wiatrów je rozniesie
Precz po lesie, za Polesie,
Po echu stepowem!
W Rzymie 1847.