Do zgromadzonych stanów

<<< Dane tekstu >>>
Autor Franciszek Zabłocki
Tytuł Do zgromadzonych stanów
Pochodzenie Klejnoty poezji staropolskiej
Redaktor Gustaw Bolesław Baumfeld
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1919
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
FRANCISZEK ZABŁOCKI.
DO ZGROMADZONYCH STANÓW.

Niech się w piersi uderza grzesznik jaki laki!
Straszne się wśród Warszawy pokazują znaki.
Widziano na ulicy pannę z gęsim nosem,
Tej nocy o dwunastej przeraźliwym głosem
Zapiał kogut miedziany w świętokrzyskiej wieży;
Na redutach szalonej nie widać młodzieży,
Stonce często tej zimy nie świeci z południa,
Na Solcu wody nowa nie choć dawać studnia;
Żyto snopami kwitnie w ujazdowskiem gumnie;
Tego sejmu kasztelan przemówił rozumnie.

Nie chcę ja skrytych badać sądów Pana Boga,
Lecz to wielkich jest nieszczęść wieszczba i przestroga.
Szkoda nam księdza Marka prorockiego ducha,
Nikt mego, choć prawdziwe, zdania nie usłucha;
Choć świętych przyszłowidzów duch mnie nie przenika.
Powiem jednak, co prosta naucza logika.
Nie wiem, czyli Saturna z słońcem bliska meta,
Czy z rozżarzonym przyjdzie ogonem kometa,
Nie wiem, z śmiesznym swym nosem co znaczy niewiasta,
Ani, czemu miedź śpiewa dla polskiego miasta;
Lecz jeśli nie mniej od tych niepodobne rzeczy
Każdy mi utrzymuje, a nikt im nie przeczy,
Jeśli rozum zawitał między kasztelany,
Korzystajcie z tych cudów, zgromadzone stany!
Bo dotąd, jak przy dziele wieży Babilonu,
Chcieliście wolność jednać z wielmożnością tronu;
Skoro zaś Stwórca promyk nadziei rozniecił,
Jednych odwagą natchnął, a drugich oświecił,
Skoro na szczęście Polski pomiędzy sąsiady
Rzucił z nieba kość twardą upragnionej zwady;

Jeśli na tak widoczne względy Opatrzności
Dziś ratunku nie (tacie upadłej wolności,
Potomności cnót waszych nie zwiedzie obłuda:
Tyle w nią wierzyć będzie, co wy w moje cuda

(Około 1790 r.)[1]





  1. Do zgromadzonych stanów. Ściślejsza data napisania tego wiersza do, zgrom. stanów“, t. j. do posłów sejmowych i senatorów, rok 1789.
    W świętokrzyskiej wieży — na wieży kościoła ś. Krzyża (w Warszawie): na Solcu — dzielnica Warszawy (nad Wisłą): w ujazdowskiem gumnie — Ujazdów pod Warszawą stanowił wtedy osobne przedmieście; księdza Marka i t. d., — t. j. szkoda prorokować, jak ks. Marek (kapelan Konfederacji Barskiej); Saturn — gwiazda (czyli Sat. wkrótce zetknie się ze słońcem i sprowadzi w ten sposób katastrofę): wolność jednać z wielmożnością tronu była na sejmie wielkim partja za wzmocnieniem władzy królewskiej (co Zabłocki, niezbyt monarchicznie usposobiony, nazywa dziełem wieży Babilonu“ t. j. pomieszaniem pojęć); skoro na szczęście Polski pomiędzy sąsiady — toczyła się wojna rosyjsko-turecka (która umożliwiła Polsce swobodne obrady sejmowe nad przemianą konstytucji).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Franciszek Zabłocki.