Dramat na Oceanie Spokojnym/XXVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dramat na Oceanie Spokojnym |
Wydawca | Księgarnia Św. Wojciecha |
Data wyd. | po 1926 |
Druk | Drukarnia św. Wojciecha |
Miejsce wyd. | Poznań; Warszawa; Wilno; Lublin |
Tłumacz | Józef Birkenmajer |
Tytuł orygin. | Un dramma nell'Oceano Pacifico |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W kilka dni po tych zdarzeniach rozbitkowie z „Nowej Georgji“ z pomocą dzikusów zawsze posłusznych rozkazom swojego króla, który w ich oczach zdobył sobie wielką sławę po pogromie rozbójników, przystąpili do rozbierania okrętu, aby zbudować wielką szalupę. Nie mieli już nic do roboty na Tannie i wzdychali do chwili, gdy będą mogli dostać się do krajów cywilizowanych.
Prace, podjęte pod kierownictwem kapitana i Collina, posuwały się tak szybko naprzód, że w cztery tygodnie później wykończono nową łódź albo raczej statek, gdyż łódź zasługiwała na taką nazwę, mając około stu tonn pojemności.
Ożaglowawszy ją na sposób kutra i zaopatrzywszy w prowjanty, pozostałe na „Nowej Georgji“, przechowywane pilnie w specjalnym magazynie, wzniesionym na wybrzeżu, wprowadzili na pokład Billa, którego zamknięto w mocno zbudowanej kajucie, nie zdejmując mu wszakże więzów. Te środki ostrożności były jednak zbyteczne, ponieważ łotr widocznie już pogodził się z losem.
Wiele kłopotu miał Collin, zanim zdołał wyrzec się tronu, bo poczciwi wyspiarze tak go pokochali, iż nie chcieli go puścić; dopiero, gdy im przyrzekł, że wróci niezadługo, pozwolili mu wsiąść na statek wraz z kapitanem, Anną, Asthorem i trzema marynarzami.
Przed odjazdem Hill obdarzył wszystkich naczelników wyspy bronią, innym zaś podarował resztki „Nowej Georgji“ z rzeczami, które się jeszcze na niej znajdowały.
Ostatecznie, pewnego pięknego poranku, mały kuter rozwinął żagle i wypłynął na pełne morze, odprowadzany na znacznej przestrzeni łodziami wyspiarzy, którzy z płaczem żegnali Collina.
Po dwudziestu sześciu dniach szczęśliwej żeglugi ujrzeli brzegi australskie, a w tydzień później wylądowali w Brisbane, gdzie oddano Billa w ręce policji.
W chwili, gdy policja kolonjalna aresztowała go na pokładzie statku, Bill ozwał się do kapitana:
— Życzę panu szczęścia.
Potem zwrócił się do Anny:
— Gdyby pani została moją, stałbym się innym człowiekiem… ale już za późno… Niech pani zapomni o moich niegodziwościach, a jeżeli to możliwe, użali się nade mną.
I nie stawiając najmniejszego oporu, dał się zaprowadzić na ląd.
Rozbitkowie „Nowej Georgji“ pozostali przez dwa tygodnie w Brisbane, oczekując okrętu, któryby ich przewiózł do Ameryki.
Przed odjazdem dowiedzieli się, że Bill niegdyś dopuścił się morderstwa, za co skazano go na dwanaście lat robót przymusowych na wyspie Norfolk. Za zbrodnie, popełnione na pokładzie „Nowej Georgji“, zamieniono mu karę na dożywocie.
Po czterdziestu pięciu dniach wylądowano w Meksyku koło Acapulco, stąd zaś wyruszono do Stanów Zjednoczonych, pobyt ich jednak na lądzie stałym nie trwał długo.
Kapitan Hill, zakupiwszy nowy i większy jeszcze okręt, któremu na pamiątkę poprzedniego dał miano „Nowej Georgji“, wybrał się niebawem w podróż po oceanie, wioząc z sobą zamiast jednego dziecka — dwoje: porucznika Collina i jego żonę Annę.
Nie potrzeba dodawać, że żwawy Asthor, Mariland, Fulton i Grinnell wsiedli na okręt razem z nimi.