Dramaty małżeńskie/Część druga/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dramaty małżeńskie |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Piotr Noskowski |
Data wyd. | 1891 |
Druk | Piotr Noskowski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les maris de Valentine |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Kochana Ado — rzekł z uśmiechem — masz dwie wielkie zalety...
— Dwie tylko, panie baronie? To nie za wiele! — przerwała panna Bijou z minką wyzywającą.
— Mówię tylko o dwóch zaletach głównych — odparł Herman — o tych, co cię najwięcej zdobią.
— Któreż to?
— Piękność twoja niezrównana, i otwartość zachwycająca, odurzająca, że się tak wyrażę.
Ada się rozśmiała.
— To pewna, że jestem ładną — rzekła — i daleko mniej fałszywą niż moje koleżanki, kłamiące, licho wie dla czego.
— Z tobą, moja kochana — ciągnął kasyer — człowiek wie przynajmniej od razu, czego ma się spodziewać... Nie ukrywasz przed dobrymi przyjaciołmi, że siedzisz w długach po uszy... i masz racyę, że pokładasz w nich zaufanie, pierwszem bowiem ich staraniem będzie naprawić niesprawiedliwość losu względem ciebie i wydobyć cię z położenia, nieodpowiedniego ani twoim zaletom, ani piękności twojej...
— Zrobiłbyś to, baronie?... — zawołała Ada.
— Dla tego tylko przyszedłem.
— Wiedziałeś zatem, że jestem w kłopotach?
— Doskonale.
— Kto ci powiedział?
— Policya moja.
— I znów pchniesz mnie na pełne morze?
— Bezzwłocznie.
— Doprawdy?
— Jak jestem baronem de Precy.
— Jesteś więc czarodziejem... mam wielką ochotę uściskać cię za to.
— Pozwalam na to zachcenie.
Ada zarzuciła białe ramiona na szyję Vogla i ucałowała go w oczy.
Jakkolwiek mąż Walentyny zajęty był ważnemi sprawami osobistemi, zadrżał jednak pod wrażeniem prądu elektryczności, wydzielającego się z całej postaci dziwnej istoty.
Mimowolny jego dreszcz nie uszedł uwagi Bijou.
Zdjęła mu ręce z szyi i odsunęła się trochę.
— No!... no!... baronie — zapytała — czy ty przypadkiem nie zakochałeś się w Adzie?
— Czyżby cię to ździwiło?
— Wcale a wcale.
— Lecz możeby ci było nie na rękę?
— Dla czego?... Czy ty, czy inny, co mnie to obchodzi?... Lepiej może nawet, że to ty będziesz, bo dobry z ciebie chłopak i lubię cię dosyć... Żebyś nie był człowiekiem światowym, może miałabym nawet „słabość“ dla ciebie, lecz ci światowcy, to piekielnie nudny naród!
Vogel wziął dziewczynę za rękę.
— Moja droga Ado — powiedział — wielką jest moja admiracya dla ciebie, lecz muszę wyznać, że piękność twoja nie zapala mnie bynajmniej. Patrzę na ciebie, jak na ładny obraz... Nie przyjdzie nigdy do miłości pomiędzy nami, ani z twojej, ani też z mojej strony.
— A jednak — zawołała Bijou — mówiłeś o wydobyciu mnie z nędzy?
— Obiecałem i słowa dotrzymam.
— Będziesz zatem protektorem moim platonicznym? A to zabawne!! Aha, domyślam się... Jesteś bodaj zajęty jakąś wielką damą, strzeżoną przez męża zazdrośnika... Czytałam coś podobnego w jakimś romansie Balzaca... Tamta, pamiętam, była cyrkówką i zdaje mi się, nazywała się „Malaga”... Czy zgadłam?...
— Jesteś bardzo oczytaną, moja droga, ale pomimo to, bardzo od prawdy daleką... Bawimy się w słowa, a czas ucieka... Posłuchaj mnie, proszę i nie przerywaj...
Ada Bijou zrobiła minkę wyrażającą, że cała w słuch się zamieniła,
Herman prawił dalej:
— Zanadto masz rozumu, aby przypuszczać, że w naszym dziewiętnastym wieku można otrzymać cokolwiek, nic w zamian nie dając... Gdybym naprzykład był dobrym dla ciebie tak z czułego serca, gratis zupełnie, miałabyś prawo uważać mnie za naiwnego kompletnie... Otóż, kochana Ado, przyszedłem tutaj, dla tego, że możesz stać mi się użyteczną, i że chcę ci zaproponować układ pewien.
— Bardzo dobrze — rzekła Bijou. — Ja i to lubię... O cóż idzie zatem?
— Wszystkie twoje długi zostaną zapłacone, a w dodatku zarobisz pokaźną sumę...
— W jaki sposób mogę na to zarobić?
— Zawracając głowę pewnej osobistości...
— Młodzikowi, czy starcowi?
— Starcowi...
— Mam zostać jego kochanką?...
— Ma się rozumieć...
— Na długo?
— Do śmierci jego...
Panna Bijou wyprostowała się i zrobiła minkę komicznie przestraszoną...
— O! uspokój się! — pośpieszył dodać Vogel. To nie potrwa długo...
— Zkąd wiesz o tem?
— Ten, o którym mówię, taki już jest kiepski, że największe starania mogą zaledwie na kilka dni życie jego przedłużyć... w dodatku...
Ada Bijou spojrzała prosto w oczy swojemu interlokutorowi.
— Mój drogi... grajmy w otwarte karty — powiedziała.
— Niech i tak będzie.
— Masz w tem interes, ażeby ten starzec umarł jak najprędzej?...
— Gdybym ci powiedział: Nie, tobyś mi nie uwierzyła...
— Bardzo bogaty?
— Bardzo...
— Czy to twój krewny, po którym masz dziedziczyć?...
— Znów jesteś na fałszywej drodze, moja droga... Żadne a żadne węzły krwi nas nie łączą... Nie zapisze mi ani szeląga.
— Zatem chcesz się ożenić z wdową po nim?
— To stary kawaler...
— Więc chyba go nienawidzisz?
— Jestem jego przyjacielem najserdeczniejszym — odparł Herman krótko.
Ada wybuchnęła szczerym śmiechem.
— Saperlipopette! — zawołała. — Oryginalny masz sposób pojmowania przyjaźni... Winszuję ci, baronie! Zostawmy tedy na stronie wszystkie twoje powody. Skoro chcesz być tajemniczym... powiedz, czego się po mnie spodziewasz... Czy chodzi o współpracownictwo w jednej z tych zbrodni misternych, których sprawiedliwość dosięgnąć nie potrafi?...
Herman zaprzeczył gestem.
— Zbrodnia — powtórzył. — Mówisz o zbrodni?...
— Ma się rozumieć...
— Oszalałaś, moja biedna Ado!...
— Że nie, to nie, ty wiesz o tem najlepiej... Nazywam rzeczy po imieniu, ot i basta... Zastępuję omówienia delikatne wyrażeniami prostemi... Zbrodnia zresztą, o jakiej mowa, wcale mnie nie przeraża... Przecie Fornarina zabiła Rafaela miłością swoją, a nikomu na myśl nie przyjdzie za złe brać jej tego... Potrafię doskonale doprowadzić twego starego przyjaciela do stacyi Cytery, zkąd weźmie bilet i pojedzie na tamten świat pociągiem pośpiesznym... Uczynię to z miłą chęcią, lecz za cenę naprzód ustanowioną... a uprzedzam cię, że będzie bardzo wysoka... — Herman spodziewał się niejakich wymagań ze strony panny Bijou, pewnym był jednak, że potrafi wymagania te sprowadzić do rozmiarów skromnych. Tak się też stało.
Nie będziemy nużyć czytelników opisem targów, a nareszcie warunkami kontraktu zawartego pomiędzy Ada Bijou i mniemanym baronem de Précy, powiemy jedynie, że Ada i kasyer przy rozstaniu porozumieli się co do wszystkich punktów zamierzonej kampanii.
Herman tytułem zadatku zostawił awanturnicy kilka biletów bankowych, niezbędnych dla niej na zaspokojenie przynajmniej najbardziej natarczywych wierzycieli, a przedewszystkiem dostarczycielki strojów.
Postanowiono przytem, że Ada pogodzona z panią Casimir i zaopatrzona przez nią w toaletę wieczorową, gotową będzie punkt na dziesiątą, o której zajedzie powóz i zawiezie ją na ulicą Boulogne do barona de Précy, gdzie będzie Maurycy Villars.