Dramaty małżeńskie/Część pierwsza/XXIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Dramaty małżeńskie
Podtytuł Powieść
Wydawca Piotr Noskowski
Data wyd. 1891
Druk Piotr Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les maris de Valentine
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXIII.

List Lionela zawierał dalej co następuje:
„Uprzedzam panią, że grozi jej niebezpieczeństwo, tem poważniejsze, iż niepodejrzewane, że w obec tego uznałem za powinność swoję ostrzedz panią i powiedzieć: Miej się na baczności...
„Człowiek, co wcisnął się do domu pani pod wymyślonym pozorem, nadużywa zaufania pani... Wszystko, co opowiada, kłamstwem jest!... Człowiek ów chce krętemi drogami dojść do wstrętnego celu, a niewinność pani ułatwia mu haniebne machinacye jego...
„Nie wiesz pani nic zgoła o tym osobniku, znasz go z nazwiska jedynie!...
„Sumienie każe mi zatem, poinformować panią o wszystkiem.
„Nie uważaj mnie za denuncyanta, a tem samem za istotę upodloną, niegodną szacunku.
„Jestem obcym dla pani, lecz jestem najprzywiązańszym i pełnym poważania jej przyjacielem. Poświęceniem bez granic postanowiłem okupić błąd, jaki anielska dusza pani przebaczy mi może kiedy, ale o jakim ja sam nie zapomnę nigdy a nigdy!...
„Racz pani przyjąć mnie u siebie, choć na taką chwilkę, iżbym miał czas przekonania pani o tem co piszę...
„Nie śpiesz się z odpowiedzią: — Nigdy!
„Nie wytłomacz sobie źle prośby mojej...
»Nie mogę rościć prawa do zaufania twego bo czuję, iż go godnym nie jestem...
„Nie proszę o widzenie się sam-na-nam z panią...
„To co mam powiedzieć, mogę powiedzieć śmiało przy świadkach...
„Wszystko przewiduję, aby nie wydać się podejrzanym...
„Nie odmawiaj pani prośbie mojej, błagam cię o to...
„Przysięgam na honor. uczciwego człowieka, na honor żołnierza, o którego prawości nikt nigdy nie wątpił ani na chwilę, że przyszłość i szczęście pani, zależą od sposobu, w jaki przyjmiesz odkrycie, które ci zrobić pragnę.
„We dwie godziny od doręczenia tego listu, będę miał zaszczyt przedstawić się pani...
„Nie skazuj mnie na rozpacz, nie odbieraj mi możności naprawienia złego...
„Przyjmij mnie pani i wysłuchaj...

„Hrabia Lionel de Rochegude
„Porucznik huzarów.
„Pola Elizejskie Ne 70.”

Podczas czytania tego listu, najróżnorodniejsze wrażenia odbijały się na twarzy Walentyny.
Gdy skończyła, papier wypadł z jej ręki na ziemię.
— Chce się widzieć ze mną! — — szepnęła. — Żąda tego koniecznie! Przypuszcza, że nie odmówię jego prośbie. Albo zmysły postradał, albo czelność jego przechodzi” wszystkie granice!... Ja miałabym go przyjąć u siebie?.. Nigdy a nigdy!... Mówi o jakichś zasadzkach, o jakiemś niebezpieczeństwie! — To kłamstwo, ten podstęp, to niebezpieczeństwo, w jego właśnie liście się kryje...
Stała przez parę minut milcząca, wzburzona i pogrążona w zadumie, aż nareszcie oprzytomniała.
— A jednak — szepnęła — list ten taki jest pokorny, takim się szczerym wydaje... Ów prześladowca mój, surowo sądzi postąpienie swoje i wyraża skruchę bezwzględną... Przypuśćmy, że mnie nie zwodzi, że istotnie wielkie jakieś niebezpieczeństwo krąży nad głową moją, przypuśćmy, że młody hrabia wziął sobie za zadanie ustrzedz mnie od nieszczęścia...
Człowiek, który wkradł się w moje zaufanie, to Herman Vogel widocznie...
Co prawda, oprócz nazwiska, nic więcej nie wiem o niem... Wiem tyle tylko, co mi sam powiedział o sobie... ale cóż w tem podejrzanego być może?...
Nie miał-żeby być pan Herman handlującym obrazami? Czyżby nabywanie moich akwarelli, po cenie droższej zapewne, niż warte, miało być zamówką tylko, wybiegiem ku ułatwieniu wstępu do mnie i możności częstych odwiedzin?...
Cóżby za cel był w tem jednakże?... Żadnego celu nie widzę.. — Jak odgadnąć?... Jak rozproszyć ciemności?...
Hrabia podejmuje się to uczynić, żąda krótkiej jedynie ze mną rozmowy, bodaj przy świadkach nawet!... Dla czego miałabym odmawiać temu żądania?... Czegóż mam się obawiać?... Nic więcej nie usłyszę nad to, co sobie powiedzieć pozwolę...
Owszem przyjmę pana de Rochegude w moim domu.
Nie próbujemy wcale opisywać niepokoju, jakiego doznawał Lionel w ciągu dwóch godzin dzielących chwilę oddania listu posłańcowi, od chwili oznaczonej na stawienie się w domu przy ulicy Mozarta.
Są uczucia, które łatwiej zrozumieć, niż opisać.
Pan de Rochegude, skoro raz co postanowił, nie cofał się nigdy...
Punkt też o naznaczonej godzinie, choć serce biło mu okrutnie, stawił się przed domkiem sieroty bez wahania i zadzwonił.
— Idź otwórz, kochana siostrzyczko — odezwała się do Klary — i wprowadź tu tego pana, na którego oczekuję.
Dziewczynka spełniła polecenie z radosnym pośpiechem, właściwym dzieciom, dla których wszelki ruch przyjemnością się staje, a na zapytanie Lionela: „Czy panna de Cernay raczy go przyjąć?“ — odpowiedziała.
— Siostra oczekuje na pana... proszę za mną, jeżeli łaska...
Lionel udał się za Klarunią.
Poczuł pewien spokój w duszy.
Walentyna nie odmówiła jego gorącej prośbie, pozwoliła mu stanąć przed sobą...
Był to bez wątpienia krok jeden naprzód, krok wielkiej wagi i szczęśliwej wróżby.
Ale czy przebaczy mu jego postępek zuchwały i grubijański podczas pierwszego spotkania?
Czy zdoła natchnąć ją ufnością? czy potrafi dokazać, iżby mu uwierzono?...
Takie pytania zadawał sobie, gdy stanął w saloniku.
Zastał Walentynę stojącą.
Postawa spokojna, wyniosła i obojętny wyraz twarzy, nie zdradzały wewnętrznego wzruszenia, jakie nią miotało.
— Pozostań przy mnie, siostrzyczko... — szepnęła do Klaruni.
A następnie zapytała głośno:
— Czy pan jesteś hrabią de Rochegude, i czy pan pisałeś do mnie?
— Tak jest, pani... — wyjąkał młody człowiek, kłaniając się z uszanowaniem. — Przychodzę błagać panią o przebaczenie, którego zaledwie się śmiem spodziewać, wobec ogromu winy, jakiej się dopuściłem...
Chciał dalej mówić, ale Walentyna mu przerwała.
— Nie potrzebuję przebaczać panu obrazy, która dosięgnąć mnie nie była w stanie... Znieważyłeś pan osobę ci nieznaną... tem gorzej dla pana... ale cóż mnie to obchodzić może? Nie w celu też słuchania usprawiedliwiań się pańskich przyjęłam odwiedziny jego... Tak mi jest obojętną jego skrucha, jak zniewaga wzgardą mnie przejmowała. Gdyby list pański żal tylko sam wyrażał, nie byłbyś z pewnością w tej chwili tutaj... Ale list ten co innego zawierał... Jest w nim mowa o grożącem mi jakiemś niebezpieczeństwie...
— Tak, pani...
— Czy niebezpieczeństwo to istnieje w rzeczywistości, czy też użyłeś go pan jako sposobu zaniepokojenia mnie i zmuszenia przez to do przyjęcia cię w domu moim?
— Zbyt drogo każesz mi pani okupywać chwilę zapomnienia! — zawołał Lionel. — Pytanie twoje znamionuje wzgardę, a ja na nią w przekonaniu mojem bynajmniej nie zasłużyłem. Ani kłamcą, ani nikczemnikiem nie byłem i nie jestem! Nie, nie skłamałem, — zagraża pani niebezpieczeństwo wielkie i rzeczywiste...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.