<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Ejsmond
Tytuł Droga służbowa
Pochodzenie Bajki
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1927
Druk Zakł. Druk. F. Wyszyńskiego i S-ki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Droga służbowa



Nie znaliby wielcy ni mali
co znaczą trwogi,
gdyby służbowej drogi
pilnie przestrzegali...

Jeśli ją ktoś pominie, —
zginie!

Mór, dzika wściekłość ognia i żelaza,
wojny, pożogi,
głód i zaraza,
redukcje, rozpacze, smutki —
to wszystko widome skutki
pomijania służbowej drogi...

Był chaos. Świat ginął w zamęcie...
Dokoła ciemność gościła złowroga,
jakby przekleństwo losu...
Wówczas z chaosu
na firmamencie
powstała pierwsza mleczna służbowa droga.


W urzędowania dalszym toku
zrodziły mgławice
w mroku
wyższe instancje Światła — promieniste słońca,
gwiazd mnogość bez końca,
niższe instancje — planety,
podróżujące służbowo komety
i referentów — księżyce...

Od tego czasu dużo upłynęło lat,
powstali ludzie i zmienił się świat.
W prochy runęły przeszłości posągi —
Pyłem nie jeden stał się miecz...
Stuleci złośliwość sroga
niejedną zburzyła rzecz,
ale służbowa droga
obowiązuje dziś tak, jak i ongi...


*

Po tym wstępie do rzeczy przechodzę
i zwolennikom bajek
opowiem bajkę o służbowej drodze
o kurze i niesieniu jajek.

Była raz kura,
która,
jak głosi wieść,
pragnęła jajko znieść...


Chce jajko znieść w oborze
na sianie,
ale nie może,
bo groźnie patrząc na nią, ryczy krowa:
„Co znaczy to gdakanie?
A gdzie droga służbowa?“
Nie może znieść nieboga,
bo gdzież tu służbowa droga?

Więc pytanie
zadaje,
do kogo
iść, aby być w porządku ze służbową drogą,
a jednocześnie znieść jaje?..

Krowa powiada:
To trudna rada!
Służbowa droga — to nie są przelewki!
to w regulaminie przecież, jak wół, stoi!..
Z odnośnym referatem udaj się do dziewki,
która mię, że się tak wyrażę, doi...
Od dziewki, co ma przydział do mlecznego skopka
idź do wyższej instancji, kuro, do parobka.
Od parobka do pisarza
(niechaj cię to nie przeraża!)
od pisarza do dziedzica,
który dzierży w ręku wieś,
gdy pozwoli — jajko znieś!“


Kura widzi: nie przelewki!
Z referatem mknie do dziewki,
która ma przydział do skopka,
a w wolnych chwilach kury skrzętnie maca...
(Żadna nie hańbi praca!..)
Od dziewki mknie do parobka,
który
jest tem dla dziewki, czem dziewka dla kury...
Od parobka do pisarza
kwoczka nasza nareszcie zjawić się odważa..
Od pisarza — do dziedzica,
który ją wreszcie audjencją zaszczyca
i przyjmuje — marszcząc lica...

Kokosza argumentów całą moc podaje,
„w przedmiocie“ wniosku, że trzeba znieść jaje.
„Bajka bajką,
ale ja muszę znieść jajko!“

„Ilość argumentów suta. —
rzekł Dziedzic — tak, to prawda, droga kuro...
Lecz... (by wniosek podpisać już bierze za pióro),
lecz... czyś już uzyskała parafę.. koguta?
Nie masz jej? Więc służbową śmiesz pomijać drogę?
Bez parafy koguta — zatwierdzić nie mogę!..“




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Ejsmond.