Duch od stepu. Przygrawka do nowej poezji/IX

IX.
Wiatr stepowy tchnienie Boże,
Napowietrzne moje łoże
Rozbujany — od swej osi,
Ku wyżynie, ku nizinie,
Jak pelikan przez pustynie,
Swoje pisklę z sobą nosi.
Niecielesne wodzę oko —
Wodzę w cudach o! szeroko...

Czas bezbrzeżny — czas w rozstrzeni,
Słowem Bożém się promieni,
Spiéwa wielką epopeję:
Miliony świateł, cieni, —
Swiaty w kwiaty — światów dzieje,
Na kadzidło Panu wieje...
Któż ogarnie i wypowie,
Drobny promyk w Bożém słowie?...

Widzę! — Ziemia zwie się rajem;
Raj i niebo sobie wzajem
Swiecą zbliska. — Aniołowie
Jako równi w mocy, chwale,
Przy człowieku — przy Adamie,
Towarzyszą mu wspaniale,

Przechadzają się pod ramię:
Pieszczoch Pański po widomu!
Z rozkosznicą piękną, młodą,
Błogie oto życie wiodą.
Ani cienia smutku — sromu.
Ziemia sługa w strojnym wdzięku,
Do snu słodką pieśń świegoce, —
Sniącym nosi aż do ręku,
Miód — i mléko — i owoce. —
Wieczność pieszczot — śród uśmiéchu!...
Kochać, nucić, snić po cichu, —
Jakaż Łaska Ojca Pana!...
Ludzka paro na kolana!
Co łez czystych — co tchu stanie
Wołaj paro ukochana:
«Na wiek wieków święć się Panie

Gdzie tam! Widzę! — rokoszanie
Już nie radzi coś ze stanu —
Dają uwieść się ku złemu;
Och! po ludzku, po swojemu.
Dobrodziejstwa płacą Panu!
I zaciska się dłoń szczodra.
Arcy- mądrzy, w łzach oboje,
Przepasują liściem biodra,
Idą w swiat — o! znoje, boje;
Na potomstwo plemić swoje!
Jeszcze — jeszcze litość Boska
Na wygnańcach: śmierć u boku,
Czuwa — wiecznie ma na oku;
Jak o dzieci wciąż się troska;
By gdy zwątlą w trudach siły
Zepchnąć brzemię do mogiły.

Może człowiek się ukorzy?
Gdzie tam! — patrzaj rajskie plemie,
Wiek po wieku bluźni gorzej:
W szerz i wdłuż pustoszy ziemię.
Brat, zabija brata w złości.
Są już biedni, są bogaci;
Ów chleb chowa, ów zazdrości;
Hurmem bracia nuż na braci!
Owoż owoc wiadomości
Pożywajcie. O! wyrodni.

Co okrucieństw? sprośnych zbrodni?
Jad wężowy w świat się sączy,
I gniew Boży w ślady — rączy —
Wzbudza potop!...

Na powodzi,
Nad korabiem — tęcza wschodzi.
Wiek po wieku pokój złoty,
Święty pokój z ludźmi mieszka.
Patriarchów skróś namioty.
Ale w sercach mgła tęsknoty:
Jakaś wszczyna się zamieszka!...

Nim rozejdą się na kraje,
Oho! gwar tam, gwar powstaje:
Liche źdźbła, a w gniew się jeżą;
Grożą niebu śmieszną wieżą.
Na zuchwałe budowniki,
Pan dopuszcza bełkot dziki...
Znów objawia się widomie:
Oto deszcz siarczany gore!
Oto trzaska grom po gromie,
Na Sodomę, na Gomorę!

Starta złość — zdeptana pycha
Swiat swobodniej znów oddycha:
Z pnia rozkwita ludzkość młoda.
Ludzie? — Ludzie w dawném płużą:
Łowca swego oj Nemroda
Wypatrują rękę dużą!...

Może człowiek się ukorzy?
Gdzie tam! — wiek po wieku gorzej!
Ssie swój rajski owoc, wolę;
Znów się mnoży na niedolę:
Nowe puszą się narody!
Rozpustują nowe grody.

W pokoleniu jedném Lewi,
Szczep się Pański bujniej krzewi!
O! Izrael uciśniony
Gnębią — patrzaj Faraony:
Pan wyniesie go nad ludy!
Mojżesz z Boga przełożony,
Oznajmuje moc swą cudy.
Wiedzie morzem — przez pustynie.....

Sion! Sion! w Palestynie.
Oto znosi zakon z góry?

Może człowiek się ukorzy?
Gdzie tam! — Wiek po wieku gorzej!
Po staremu mrok ponury!
Lud wybrany — w swoje hula
Niechce sędziów — woli króla!
I niewolnik w cudzej ziemi:
Słuchaj! jęk gdzieś — jęk daleki —
Wybrzeżami wierzbowemi
Babilońskie niosą rzeki. —

A w około się zieleni:
Ludzkość się gdzieindziej kwieci:
Ukochane, błogie dzieci,
W gródkach swoich tam Helleni
Rozkoszują w rajskiej pieśni!
Co się im dzień po dniu nie śni?
Czarodzieje — a cieleśni!...
Tybr gdzieś błyska! I u brzega
Hej wilczyca szuka łoża:
Tam — u siedmiu gór podnóża.
Swe szczenięta oto zlega!..
Nowa jakaś groźba Boża!

Może człowiek się ukorzy?
Gdzie tam! — Wiek po wieku gorzej!
Zgiełk — o! zamęt niesłychany:
Nowe puszą się narody!
Rozpustują nowe grody!
Lud wybrany? jak pogany,
Jak te Greki, lub Rzymiany,
Noc straszliwa — a śród nocy,
Dzwonią tęskną pieśń Prorocy!
Któż ogarnie i wypowie,
Choćby promyk w Bożém słowie!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Bohdan Zaleski.