Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej (1924-1925)/I/Rozdział 8
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej (1924-1925) |
Wydawca | Księgarnia F. Hoesicka |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Rozdział VIII.
Pierwsza dyskusja budżetowa.
Przez zaprowadzenie złotego i utworzenie Banku Polskiego cały program, którego się podjąłem, przyjmując mandat rządów w końcu grudnia 1923 i otrzymawszy w styczniu 1924 pełnomocnictwa, był wykonany. Prosiłem o pełnomocnictwa na rok, Sejm dał mnie je na pół roku, ja wykonałem zakreślony program w ciągu czterech miesięcy. Otrzymane pełnomocnictwa wykorzystałem w całej pełni. Każdy punkt pełnomocnictw znalazł swój równoważnik w szeregu rozporządzeń, które razem wzięte stanowiły ogrom pracy twórczej, dokonanej przez rząd bez udziału Sejmu.
Pierwsze dwa miesiące po wprowadzeniu złotego to jest maj i czerwiec 1924 r. wykazały bardzo dodatnie rezultaty reformy: wskaźnik kosztów utrzymania, który w lutym stanowił 127,4 spadł w maju do 125,6, a w czerwcu do 123,7. Wskaźnik cen hurtowych, który w lutym wynosił 111,8 spadł w maju do 104, a w czerwcu do 100,6. Reforma walutowa miała w ten sposób niewątpliwie zbawienny wpływ na poziom cen. Wszelkie tak rozpowszechnione następnie odmienne zdania są pospolitą ignorancją i przekręcaniem prawdy. Być może, że ten dobroczynny wpływ reformy na poziom cen był za słaby, a przedewszystkiem żałować należy, że nie okazał się on trwałym, gdyż poczynając od lipca zaczął się ruch cen w górę. Ale to nastąpiło najwidoczniej wskutek innych niż reforma walutowa przyczyn, skoro pierwsze dwa miesiące dały wyraźny spadek cen.
Wiadomą jest rzeczą, że okres największego wzrostu cen przypadł w Polsce nie na czas wprowadzenia złotego, a przeciwnie na końcowy okres marki, poprzedzający jej stabilizację. Gdy w październiku 1923 r. wskaźnik cen hurtowych wynosił 72,5, doszedł on w grudniu, kiedy objąłem władzę, do 95. Drożyzna szła przy mnie wgórę jeszcze w ciągu dalszych dwóch miesięcy t. j. do lutego, kiedy dopiero zacząłem przygotowywać reformę walutową. Do tego czasu wzrost drożyzny był zatem wynikiem hyperinflacji, a nie reformy. Od lutego bowiem, gdy wskaźnik drożyźniany doszedł do 111,8, zaczął on następnie spadać stopniowo aż do lipca.
Reforma walutowa nie tylko wpłynęła dobroczynnie na ruch cen i spadek drożyzny, ale jednocześnie nie wpłynęła ona na razie bynajmniej ujemnie na stopień zatrudnienia ludności pracą. Bezrobocie, które w marcu wynosiło cyfrę 111.000 osób, wyrażało się w maju i czerwcu cyfrą 95, i 98.000. Wiadomo, że w Niemczech reforma walutowa wywołała szalony wzrost bezrobocia.
Tak wydatnie korzystne wyniki reformy walutowej były wprost zdumiewające, gdyż podobnych nie znaliśmy w innych krajach, które o własnej chciały iść sile.
Bardzo wiele osób jest tego mniemania, że miałem taki okres rządów, w których byłem niezmiernie potężnym i w którym mogłem dużo dobrego zrobić, nie skorzystałem jednak z tego, co mnie jako winę moją przypisują. Takim okresem, zdawałoby się, powinien był być maj i czerwiec 1924 r., a jednak czerwcowe debaty w Sejmie nad budżetem wykazały, że nurtują w nim złośliwe pod moim adresem tendencje. Znany ze swoich późniejszych ataków na mnie poseł Byrka nie trzymał się w rezerwie już w czerwcu 1924 i w dniu 24 czerwca w Sejmie wypowiedział mowę z powodu budżetu Ministerstwa Skarbu, w której w momencie, gdy bezrobotnych było tylko 98.000 rzucił zdanie: „Jesteśmy w stadjum przesilenia gospodarczego tak ostrego, jakiego Polska dotychczas nie przechodziła. Mnóstwo bezrobotnych”. Muszę dodać, że podczas, gdy w maju i czerwcu 1924 roku mieliśmy bezrobotnych poniżej 100 tysięcy, — to w 1923 od marca do maja mieliśmy powyżej 100 tysięcy, a w 1922 roku od stycznia do marca powyżej dwustu tysięcy. — Ze wszystkich trzech lat 1922, 23, i 24 w tym ostatnim w maju i czerwcu była najmniejsza ilość bezrobotnych, a pomimo to w Sejmie rozdzierano już szaty nad klęską, jakiej „Polska nie przechodziła”.
Rozumie się, że to przemówienie nie miało szczególnego powodzenia, jednak dowodziło nastrojów nadzwyczaj nieprzyjaznych, jeżeli do takiej mogły doprowadzać przesady. Nie poprzestał zresztą ten poseł na tem, ale zrobił dalszy krok w swojej napastliwości, zarzucając: „jest grupa osób, która duże korzyści materjalne ciągnie, kumulując rozmaite posady rządowe nawet z pogardą dla przepisów ustawowych”.
Przy tym ustępie powołał się poseł Byrka na posła Rozmaryna, a w protokule zaznaczono głos posła Dubanowicza „słuchajcie:”. A w dalszych wywodach okazało się, że ta grupa osób to jeden prof. Rybarski, a dwie korzyści, to pensja jego profesorska oraz wynagrodzenie członka Rady Banku Polskiego. Nawoływanie do słuchania takich przesadnych i bezzasadnych aluzji świadczyło, że w Sejmie powstały fermenty wrogie wobec rządu, gotowe podkopywać się pod jego mozolną i pełną odpowiedzialności pracę.
Poza tym jednym zgrzytem głosu posła Byrki inne przemówienia w czerwcu 1924 podczas dyskusji budżetowej nie były zasadniczo nieprzychylne, choć prawie w każdym głosie czuć było zastrzeżenia i ogólne rozważania krytyczne. W tonie więcej krytycznym niż popierającym była wypowiedziana mowa posła Głąbińskiego. Thugutt stwierdziwszy „że dobrze się zasłużyłem Ojczyźnie”, podkreślał jednak silnie krytyczny stan wsi. Na temat upośledzenia wsi mówiło wielu posłów. Nutę największego uznania pod moim adresem wniósł poseł Chądzyński. Wyrażał się: „dokonał wielkiego dzieła… uratował markę polską przed ostatnią katastrofą utraty wszelkiej wartości”. „Zaprzestanie polityki inflacji, wstrzymanie wzrostu drożyzny i ustaleniu cen na towary, zrównoważenie dochodów i wydatków państwowych, stworzenie nowego pieniądza o stałej wartości, wszystko to Polska zawdzięcza wielkim zdolnościom swojego Ministra, jego nieskazitelnemu charakterowi, jego nieugiętej woli i jego wierze w swój naród”.
Z innych przemówień jeszcze jeden tylko Zdziechowski generalny referent wypowiedział się nieco przychylniej pod moim adresem. „Dla pokonania trudności, które stały przed Polską na początku 1924 r., trzeba było tej niestrudzonej pracowitości, tej zdecydowanej woli, tej głębokiej wiedzy i intuicji, które posiada Pan Minister Grabski.” Jako referent budżetu Zdziechowski przyznał, że „w ciągu ostatnich 4 miesięcy” równowaga budżetu istotnie została osiągnięta. Naogół przemówienie Zdziechowskiego było całkowitem poparciem udzielonem mojej polityce. Zrobił on tylko zastrzeżenia, że obciążenie podatkowe płatników jest nadmierne. Jako tezę przedstawił dążenie do obniżenia kosztów produkcji w przemyśle, a w rolnictwie postawił jako cel: „stopniowe powiększenie cen produktów rolnych przez stopniowe zwalnianie eksportu”. Była to właśnie ta polityka gospodarcza, którą ja prowadziłem. — Największym przedmiotem zarzutów wyrażanych w dyskusji budżetowej był to temat niezadowolenia i mniemanego pokrzywdzenia wsi, który w demagogiczny sposób nieustannie był podnoszony. Do tego tematu przejdę w osobnym rozdziale, gdy będę mówił o programie gospodarczym rządu.
Tu tylko zaznaczę, że narazie niezadowolenie to konkretnych nie przybrało kształtów.
Reforma walutowa w debacie czerwcowej zaatakowaną nie była wcale. Michalski, który tak niestrudzenie począł ją następnie zwalczać, trzymał się w rezerwie. Nie mniej prócz Chądzyńskigo, Zdziechowskiego i częściowo Thugutta o reformie nikt w sposób dodatni się nie wyrażał.
Ja zająłem też stanowisko pełne rezerwy. Nie wychwalałem swego dzieła. Nie lekceważyłem tego, że reforma ta — to początek dalszej trudnej pracy. Nie tryumfowałem. Oto jak
zakończyłem moją replikę w dyskusji budżetowej czerwcowej 1924 r.” Niech Panowie mnie nie posądzają o optymizm”. „Nie wszystko jest poza nami”. „Rok ma 12 miesięcy. Czyż nie mieliśmy pięknych miesięcy w r. 1922, a jak szybko to minęło. Jeśli mówiłem w optymistycznym tonie, nie znaczy się, ażebym nie czuł wielkiej troski i odpowiedzialności za te chwile, które przeżywamy; przecież chciałbym, by w ciągu całego roku uwidoczniła się wielka prawdziwa potęga Narodu Polskiego”. Apelowałem do uzgadniania interesów rozbieżnych rolnika, przemysłowca, robotnika, urzędnika, naszkicowałem program gospodarczy. Za tę moją replikę otrzymałem huczne oklaski. Ale to przyjęcie nie znaczyło, by nie istniały silne fermenty niezadowolenia, które się zagnieździły głównie wśród rolników. — Stanie się to bardziej widocznym, gdy przejdziemy do umówienia spraw programu gospodarczego w czasie pierwszej debaty budżetowej w 1924 roku.