Azor i Wierniś byli dwaj bracia rodzeni, A że często naturę wychowanie zmieni, Różnicę między braćmi wielką spostrzeżono. Azorka łakociami samemi karmiono, Na puchach piesek spoczywał, A jeszcze się czasem gniewał. Wierniś jadł co mu dali, chleb nawet razowy, I nigdy mu wymysły nie przyszły do głowy. Nadeszły inne czasy, nastąpiła zmiana, Utracił Azor łaskawego pana; Nikt mu przysmaków nie dawał, Dosyć kiedy miał kości, albo chleba kawał. Nic mu nie smakowało, a Wierniś się dziwił, Że się czasem braciszek i na mięso krzywił. Co więcej: Wierniś sobie spał smacznie na dworze, A braciszek i oka zamrużyć nie może; Słowem, czy ścisły mrozy, czy przyszły ulewy, Drżał od zimna i płakał Azor nieszczęśliwy. I człowiek, gdy w pieszczotach z młodu wychowany, Nie potrafi cierpliwie znieść losu odmiany.