[229]CII.
Dwaj bracia.
Często z postawy nie z czynów
Wydajem sąd nad człowiekiem;
Dwóch było u Matki synów,
Dwóch bliźniaków równych wiekiem,
[230]
Lecz co dziwna, choć bliźnięta,
Byli jakby z obcych osób:
Janek miał śliczne oczęta,
Staś ciął zyza w brzydki sposób,
Janek wyrósł prosto, ładnie,
Tak, że patrzyć aż nań miło,
Staś wykrzywiony szkaradnie,
Trzymał się zawsze pochyło.
Matka obydwóch kochała,
Ale ludzie w każdéj chwili,
Wielbiąc w Janku piękność ciała,
Pieszczotami go darzyli:
Jemu wszystkie skarby świata,
Jemu cześć, zaszczyt, znaczenie,
Jemu miłość — a dla brata
Tylko litosne spojrzenie!
Chcecież wiedzieć co się stało,
W wyniku życia zwodniczym?
Staś czynów zasłynął chwałą,
Piękny Jan pozostał niczém.
A dla czego? bo z goryczy
Płynie praca i zasługa:
Zawód lepszy od słodyczy,
Piérwszy wzmacnia — gubi druga.
Janka witał świat pokłonem,
On więc sądził, że jest cudem,
Staś znów widząc się wzgardzony
Zdobył imię własnym trudem.