<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Brodowski
Tytuł Dziecię Symchy
Pochodzenie Liote (nowele)
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Całe opowiadanie
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IX.

Zbyt wiele dobrych stron miał ten nowy układ rzeczy, by Symchowa, miała sarkać.
Przedewszystkiem cieszył ją widok dziewczęcia, mogącego podołać ciężarowi kosza z chlebem. Takie było cherlawe dziecko — i oto patrzcie, jak silna z niej pomocnica.
Dalej — ciągła obecność córki w tych wędrówkach napełniała matkę jakiemś miłem, choć mało uświadomionem uczuciem cichej, wewnętrznej radości. — Dawniej, gdy szła sama od wsi do wsi, pomiędzy milczącemi polami, inne nawiedzało ją uczucie — troski, niepokoju o małą, lub tęsknoty bez określonego powodu. Przypominał się jej wtedy Symcha. Niechcący poczynała zagłębiać się w myślach o nim, próbowała wyobrazić sobie teraźniejszy byt jego, np. co on robi rano, a co wieczór, lecz wyobraźnia jej natrafiała na zapory i trudności dziwne. Zniechęcona podnosiła oczy ku olbrzymiej kopule nieba, ale co prędzej opuszczała je, bardziej jeszcze przestraszona jej ogromem, milczeniem i skrytością.
Teraz nic podobnego Symchowej nie dokuczało. We dwie i to we dwie z córką — jakże to raźno, jak dobrze. Inaczej nogi człowieka niosą, a ręce przestają się skarżyć na ciężar; nie nawiedzają głowy zbyteczne myśli, odczuwa się spokój, pełny słodyczy.
Latem, gdy się zmęczą, posiadają sobie na miedzy. Żyto z jednej i z drugiej strony zasłania je przed całym światem; sądzą, że to jest ich własny kącik, gdzie nikt natrętny nie zajrzy. Jest w tem coś tak przyjemnego, że natychmiast ustępuje zmęczenie. Esterka podnosi się, zapomina o koszyku i ostrożnie rozgarniając źdźbła żyta, wyszukuje bławatków.
Czy czuje wtedy, iż każdy jej ruch pieszczony jest i całowany spojrzeniem tych oczu, które pod mrugającemi ustawicznie powiekami, zdaje się, iż ukrywają tylko bezmyślność? Symchowa w istocie mało myśli, mało rozważa i rada jest temu, gdy nic nie nastręcza powodu do rozmyślań, z których zazwyczaj nic miłego nie wynika. Ale zato całą swą istotą odczuwa słodycz takiej chwili a nadto wielką dla kogoś wdzięczność.
Cośkolwiek przytem myśli.
Oto powtarza sobie:
— Moje dziecko żyje — jest zdrowe i zbiera bławatki.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Brodowski.