Dziennik Serafiny/Dnia 20. Maja
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik Serafiny |
Rozdział | Dnia 20. Maja |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1876 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przez wszystkie te dnie najmniejszej nie miałam ochoty pisać dziennik... Przez punkt honoru tylko trzymam jeszcze tego powiernika, któremu nie mam co powierzać. Monotonia zabijająca!! Dopiero w Czerwcu wyjedziemy. Dnie liczę na palcach, na kalendarzu... a ziewam i myślę... Starzec czy idiota?! zagadka do rozwiązania. Idiota czy starzec?? Zobaczymy... I jeden i drugi przynosi mi to, czego żądam, karety, pieniądze, klejnoty... stanowisko... oba otwierają świat... Pociągnę ich na węzełki... gdy zobaczę.
Wiem już, że oba mają być w Karlsbadzie... Pilska nie wiedząc że podsłuchiwałam, wygadała mi się z panem Oskarem... bo ona — ona wie wszystko. Jest Tajnym Radcą Mamy, ona sama milczy, ani słowa. Wszystko wiedząca Pilsia, z niezmiernemi jest pochwałami dla tego kandydata... Znajduje go nawet przystojnym, bo go gdzieś widziała w kościele, przyznaje tylko, że wątły bardzo, że o lasce zawsze chodzić musi i biednie wygląda... Mówiąc to, patrzała mi w oczy, — nie dałam znaku życia.
Gdy się raz jej usta rozwiązały, poczęła całą historję o nim, o rodzicach... o chorobie ojca, który już był bez nadziei, gdy się żenił... O nadzwyczajnem staraniu, z jakiem stryj bezdzietny wychuchał i od śmierci ocalił tę ostatnią szczepu gałązkę...
— Panny Serafiny nikt — ale nikt, nawet własna matka — dodała, nie zna lepiej nademnie... Otóż ja panience powiem, tak jak ją kocham, że z tym człowiekiem będziesz szczęśliwą... i możesz królować...
Ale to szpieg nieznośny z tej Pilskiej, bo pomilczawszy chwilkę, buremi oczyma zerknęła na mnie i mruknęła:..
— A jak się znudzi chory mąż — no — to pani hrabina weźmie rządcę agronoma... podobnego do tego, co to za ogrodem mierzył...
I pokazuje się, że ta niecnota stała o pięć kroków — wszystko widziała i słyszała wszystko... Okrutniem się zawstydziła, chciałam się gniewać.. ale — coby to pomogło.
— Otóż, moja droga panno Serafino... dodała cicho — ja jej coś powiem z tego powodu... Proszę na to nie uważać, że ja całe życie moje spędziłam w garderobie, znam ja świat może lepiej od tych, co w salonie siedzą... Niech się panna strzeże takich ludzi jak oto ten, co... ją trochę zaintrygował... Ci co bywają po salonach... to sobie wietrzniki, z tymi można i zawiązać coś i rozwiązać, i pobałamucić i porzucić, to wszystko wietrzniki... Ale z tymi biedakami co na ucztach nie bywali, którym głód i pragnienie usta spaliło — ostrożnie! ostrożnie! Co panna myśli... Taki człowiek jak się zakocha... zabić siebie lub kogo, nic mu nie znaczy...
Zaczęła mi różne opowiadać historje, których zapisywać niemyślę...