Dziennik Serafiny/Dnia 28. Kwietnia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik Serafiny |
Rozdział | Dnia 28. Kwietnia |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1876 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Miły, kochany mój gość! Ciocia Hrabina! Mama kocha ją więcej, niż kiedykolwiek siostra siostrę mogła ukochać... One się tak rozumieją, tak są z sobą serdecznie... tak za sobą tęsknią, że jeśli się widywać nie mogą, dwa razy na tydzień pisują do siebie...
Ciocia Marja to moja... pierwsza powiernica od dziecka... to moja najdroższa, najukochańsza... najstarsza przyjaciółka. Mogę ją tak nazwać, bo nawet do Mamy niemam takiej jak do niej ufności...
Jaka ona dobra, jaka ona pobłażająca, jaka niewypowiedzianie miła...
Jej się trochę lepiej na świecie powodzi niż Mamie, ale ma i ona swoje biedy do znoszenia... mąż skąpy, dziwak i Pilsia powiada, że woli garderobiany od żony... Pfe! ohydnie... Kuzynkowie wychowują się we Lwowie, odebrał ich matce, i nie pozwolił na edukację domową...
Przez cały wieczór Mama tak zagarnęła Ciocię, tak opanowała, tak się w kątek zaszyły szeptać coś, rozpowiadać, że mnie się nic nie dostało. Zostałam skazaną na robienie herbaty, czego nie cierpię... Ręce parzę i rozlewam, herbata to za mocna, to za słaba... ale bo ja nie jestem do tego... to funkcja starych panien... Mnie to nudzi... Przyznam się, że ja żadnej roboty nie lubię — nie jestem do niej stworzoną.
Mama sama mówi, iż ręce się od tego psują, a ręce powinny być ładne...
Z pomocą Pilsi, moje teraz tak wyglądają, że mogę prawie iść na równi z Maminemi... a jej prześliczne...
Już Cioci choć białe ale większe i nie takich kształtów. — Nie zrzucam prawie rękawiczek i nie zbyt często umywam się, bo woda zawsze skórę psuje...
Mama oddała mi sprawiedliwość, że mam wiele smaku i staranności około siebie... Pocałowała mnie za to i nazwała: — Moja ty pociecho...