Dziennik Serafiny/Dnia 7. Grudnia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik Serafiny |
Rozdział | Dnia 7. Grudnia |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1876 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zbudziła mnie Pilska o piątej rano... abym szła do Matki, którą przywieziono prawie nieprzytomną... Baron umarł...
Zastałam ją w łóżku — zapłakaną... z oczyma wlepionemi w sufit... rzuciła się ściskać mnie.
— Los nas prześladuje — Serafino... mnie, ciebie, rodzinę naszą... Barona straciliśmy, najlepszego przyjaciela — opiekuna — ojca... A ciszej dodała łkając: — Testamentu nie zrobił...
Wzmianka o testamencie w tej chwili, przykrą mi była z ust Mamy — ale mi się wytłumaczyła... Sulimów obciążony długami, nie mamy prawie nic... Baron tylko utrzymywał dom nasz na tej stopie, do jakiej nawykliśmy.
Śmierć jego, to niedostatek, to może wywłaszczenie. — Dla tego Mama nagli abym z mężem nie zrywała... O wszystkiem tem rozmówiliśmy się wprzódy, nim Wuj wstał. Kazałam go prosić do siebie...
Mnie Mama powierzyła, otwarcie się z nim rozmówić...
Ubóstwo dla mnie — niewiem czy dziś jak dawniej strasznem by było — ale dla Matki, która blednieje na jego wspomnienie — dla Matki.. Powiedziałam Wujowi otwarcie, w jakiem jesteśmy położeniu.
— Dawno ja przewidywałem, odezwał się, że rzeczy w ten sposób skończyć się muszą. — Sulimów ja wykupię, ale na zbytki dostarczać nikomu nie myślę, i nie będę, a najmniej tym, których kocham — bo zbytek człowieka psuje... Z głodu wam umrzeć nie dam, ale fantazji żadnych znać i o nich wiedzieć nie chcę... Uspokój matkę, pomówimy później o tem...