Dziennik Serafiny/Dnia 9. Grudnia

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 9. Grudnia
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Dnia 9. Grudnia.

Dziś, dowiedziawszy się o śmierci Barona, i o moim powrocie do domu, nadjechał ekstra-pocztą ojciec.... Mama się z nim widzieć nie chciała, — nie napierał się też o to zbytecznie... zdaje się, że przybył głównie aby pomówić ze mną. Znalazłam go bardzo zmienionym, chodzi o kiju, twarz ma jakby nabrzękłą, skarzy się że cierpi mocno...
Gdyśmy poszli do mojego pokoju... począł natychmiast rozmowę o moim mężu.
— Widzisz na czem się to skończyło, rzekł, i jak pięknie wyszłaś na radach i intrygach twej Matki. Niechcę jej obwiniać przed tobą, ale przez całe życie swe nigdy taktu i rozsądku w postępowaniu nie okazała. Dziś z tym idjotą rozstać się trzeba raz na zawsze... ja cię zabieram do Lwowa. Jenerał dotąd nie żonaty... Mogła byś przy mnie zamieszkać, wydałbym cię za niego.
Sulimów obciążony długami, Wujaszek jeśli wam co da, to was tylko chyba od głodowej śmierci ocali.. Będziecie cherlać, męczyć się i biedować... Ja jestem pewnym, że mógłbym ci przez moje stosunki świetny los zapewnić. Jesteś młoda, trzeba tylko aby rumieńce i świeżość powróciły, bo życie z tym djabłem, widać jak cię wiele kosztowało... Jenerał często wspomina o tobie.
— A, kochany Ojcze — odpowiedziałam, jeszcze z pierwszych kajdan nie jestem wolną, nie nakładajcie drugich na mnie. Mam obrzydzenie do nich... Potrzebuję wypocząć, zapomnieć...
— Wszystko to najlepiej się dokona, gdy przyjedziesz do mnie. Interesa moje osobiste trochę się poprawiły... Mam we Lwowie dom na stopie przyzwoitej, najlepsze towarzystwo męzkie do niego uczęszcza... Rozerwiesz się, zapomnisz... mnie możesz być użyteczną, a los twój zapewniony... byleś chciała.
— Nie mogę porzucić Matki...
— Ona potrzebuje spoczynku, który znajdzie na wsi — dokończył...
Nie mówiłam już nic o Wuju.
— Zresztą, dodał Ojciec — nie wymagam więcej nad to, żebyś przyjechała do mnie rozpatrzyć się. Jestem pewien, że ci się to życie podoba...
Wiele swobody, najlepsze towarzystwo, ludzie mili... Zobaczysz...
Ojciec zjadłszy śniadanie, niewidząc się z Matką, po tej rozmowie ze mną odjechał... Zawołano mnie zaraz do niej, abym sprawę zdała z tego co mi mówił. — Nie potrzebowałam taić. Mama nie odezwała się ani słowa.
Wiadomość o śmierci Barona sprowadziła Ciotkę, która się z Ojcem w ganku rozminęła — nie lubią się tak z sobą, iż ledwie na siebie spojrzeli. — Uścisnęła mnie płacząc... — Co się z ciebie zrobiło! zawołała... a twoja nieszczęśliwa Matka... Co za klęski!
Poszłyśmy razem do pokoju Mamy, w którym ona od śmierci Barona nieruchoma jak posąg siedzi w fotelu. Zobaczywszy Hrabinę — rozpłakała się i dostała serdecznego śmiechu razem. Musieliśmy ją ratować — aż nierychło przyszła do siebie.
— Widzisz co mnie dotknęło, poczęła głosem osłabłym. — Serafina nie chce powracać do męża... Baron zmarł niezrobiwszy testamentu — niedostatek, nędza, które mnie całe życie przerażały, jak widmo stojąc przed oczyma mojemi — przyszły, gdym zestarzała — gdy spokój i zamożność są dla mnie najpotrzebniejsze... O losy moje!
Popłakały się z Ciocią — wyszłam zostawując je, bo we dwie jest im najlepiej... nie chciałam krępować Mamy w jej skargach na mnie, które na wargach miała. W jej przekonaniu, ja wszystkiemu winna jestem, ja, com nie umiała korzystać z tego, co mi ona dała w ręce...
Przesiedziałam część dnia na rozmyślaniach o sobie... gdy mi Pilska nad wieczór znać dała, iż agronom prosił o audjencję u Mamy, a ona mnie zleciła się z nim widzieć. — Wyszłam do niego do salonu, nawet nie myśląc się ubrać... Stał zamyślony u stolika...
— Przykro mi niezmiernie, rzekł przywitawszy się, że w chwili, gdy panie tyle mają własnych kłopotów — ja im może nowy przynoszę. Mam prośbę. Familia Barona już obejmuje dobra i zarząd, wszystko... Niechętni mnie... pozywają do tłumaczenia z gospodarstwa i interesów, które były w moich rękach. Ja sam potrzebuję z nich i muszę ścisłą zdać sprawę, ale nim się to da spełnić, nie chciałbym siedzieć tam na ich łasce i z niemi... Dacie mi państwo jaką izdebkę w oficynie, będę ztąd dojeżdżał codzień... O dach tylko proszę i na niedługo.
— Ale o to, pan prosić nawet nie potrzebowałeś — zawołałam postępując ku niemu — nie pytając Mamy, proszę go, abyś ten dom za swój uważał. Przypomnij pan sobie, com mu niegdyś mówiła o mojej sympatji i zaufaniu, nie straciłeś pan obojga. Wyznam mu, że dziś, gdy znowu jestem samą i bardzo smutną, miło mi będzie choć słowo otuchy posłyszeć od niego.
Zwrócił ku mnie wzrok pełen uczucia. Spotkały się nasze oczy, i ja pierwszy raz w życiu doznałam jakiegoś dziwnego, nieopisanego wrażenia, jak gdyby między mną a nim istniał jakiś węzeł pozaświatowy, odwieczny, jakby dusze nasze były sobie krewne... Oboje zmilczeliśmy...
Zadzwoniłam, żeby zaraz kazać dać mieszkanie, a Opaliński wyszedł, nie chcąc mi dłużej być natrętnym. Pobiegłam do Mamy, która zgodziła się na wszystko, ale, gdyśmy we trzy pozostały, odezwała się cicho, na pół do Ciotki, w pół do mnie:
— Postrzegłam to dawno. Serafina ma słabość do Opalińskiego... ja jej się ani dziwuję, ani wymawiam to... jest bardzo miły. Boję się tylko, żeby gdy tu zamieszka, nie wynikły plotki z tego... żeby nie doniesiono do Herburtowa.
— Kochana Mamo — krzyknęłam — jestem w istocie przyjaciółką tego człowieka, ale samo jego postępowanie, broni mnie od wszelkiej potwarzy.
— No — odezwała się — zamilczmy o tem... rób co chcesz. Ale bądź ostrożną. Przed siostrą nie będę żadnych robić tajemnic, on się w tobie kocha, ty w nim. Konsekwencje przewidzieć łatwo, choćbyście się im bronić chcieli. Któż z nas sercu się nie bronił i nie uległ! Moje dziecko... ostrożności!... Sulimów tak jak nie nasz... nie mamy nic. Potrzebujemy Oskara, musisz się poświęcić dla mnie... Opaliński niema nic... ta miłość zgubić cię może.
— Ale to nie jest miłość — zawołałam.
Mama i Ciotka spojrzały na siebie ramionami ruszając i zamilkły. O Wuju nic nie wspomniałam... Wyrazy Mamy utkwiły mi w pamięci. Zrodziły niepokój we mnie. Miałażbym coś więcej czuć dla niego nad sympatją i szacunek?




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.