Dziennik Serafiny/Dnia 6. Grudnia

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 6. Grudnia
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Dnia 6. Grudnia.

Ja wstałam, ale Baron, który ostatnich dni był niezdrów, musiał odjechać do domu, i mówią mi, że zachorował mocno... Wiadomość ta tak poruszyła Mamę, iż mimo słabości wstała i pojechała go odwiedzić. Pilska mówi, iż niebezpiecznie zapadł... Domyślam się tego, po rozpaczy Mamy, która codzień jeździ, wraca, i całemi dniami chodzi, niemogąc usiąść, nie przestając płakać... Co kilka godzin posłaniec przybywa od niego...
Dziś zamiast listu przyjechał po raz pierwszy Opaliński... Gdym go zobaczyła wchodzącego, nie byłam panią siebie, podbiegłam ku niemu, wyciągając ręce obie, a na twarzy musiało być widać, jak mu byłam rada, bo Mama aż pobladła... On także przywitał mnie z pewnem wzruszeniem, ale dosyć zimno... Siadł potem przy mnie i zapatrzył się w moją twarz wybladłą i zestarzałą... Baron ma się trochę lepiej, ale doktor nie jest o niego spokojnym... Mama wyprowadziła Opalińskiego zaraz do drugiego pokoju... i szeptali coś długo... Zdaje się, że chodzi o testament, do którego chcą Barona skłonić, aby go, na wszelki przypadek, napisał... Podziwiam w Mamie tę przytomność umysłu i pamięć o wszystkiem, na którą bym ja zdobyć się nie umiała.
Zdaje mi się, że Opaliński odmówił w tym względzie pośrednictwa... Mama zaraz z nim razem wyjechała, i nie powróciła aż wieczorem, smutna i niespokojna.
— Baron ma się bardzo źle — rzekła mi zaraz, lekarz przyznał się przedemną, że nadzieję uratowania go, ma bardzo małą. Siły go opuszczają... Spodziewałam się zawsze, dodała, że będzie pamiętał o nas... wiele cierpiałam z jego powodu, winien nam był oznakę jakiejś wdzięczności. Dotąd nie zrobił testamentu, a jeżeli go nie napisze, familia uboga zagarnie wszystko.
Wśród tych trosk, Wuj zamiast na list mój odpowiedzieć, przyjechał sam... Wdzięcznam mu z serca, za ten dowód przywiązania i pamięci... Ponieważ Mamę on niecierpliwi i zawsze się z sobą kłócą, a teraz, przy jej utrapieniach, uniknąć chciałam powodu do nowych sporów i rozdrażnienia, wzięłam Wuja do mojego pokoju...
— Naprzód, odezwał się — bez łez, bez szlochów, bez narzekań, zimno, sucho, nie przesadzając, mów mi całą historję swoją, słucham... Domyślam się wiele, ale chcę wiedzieć wszystko.
Byłam mu posłuszną — nie zataiłam nic, aż do sceny ostatniej...
— To bydle — zawołał — żaden w świecie wzgląd nie może cię zmusić do życia z nim... Mowy o tem być nie może.. Matce dziś wyrzucać los, który ona ci zgotowała, byłoby okrucieństwem... Ja ztąd wprost jadę do Radcy tajnego, i będę się starał o separację. — Jeżeli jej nie zechcą dopuścić, wyświecim postępowanie tego idjoty i pozwiemy o zamknięcie go w domu obłąkanych...
Wuj hamował się przy mnie, ale gniew jego przebijał się chwilami, tak gwałtowny, żem go uspokajać musiała... Baron ma się coraz gorzej.. Mama nie zważając na brata... pojechała znowu... Uprosiłam Porucznika, aby nie spiesząc do Herburtowa, pozostał przez ten czas ze mną...
W Sulimowie dziś smutno... jak na cmentarzu... ile się razy drzwi otworzą, drzę aby ktoś nie wszedł z wiadomością o jakiem nieszczęściu nowem... Do późnej nocy nie mogłam się powrotu Mamy doczekać..




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.