Dziennik Serafiny/Listopad — nie wiem już który...

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Listopad — nie wiem już który...
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Listopad — nie wiem już który...

Biorę pióro... w moim dawnym pokoiku panieńskim... który mi znowu za przytułek służy... Matkę zastałam chorą... ostatni list mój do rozpaczy ją przyprowadził. Pilska przyjęła mnie w ganku i prosiła aby miała czas ją przygotować, gdyż wielce jest rozdrażnioną. Usiadłam w salonie zaledwie, gdy Baron wszedł blady i pomięszany...
— Cóż się to stało? zawołał — Pani tutaj... opuściłaś więc Herburtów. Mów, proszę, byliśmy o nią niespokojni... Oskar...
— Ja z nim żyć nie mogę — rzekłam stłumionym głosem... Nie każcie mi się tłumaczyć, miejcie litość nademną...
Pilska weszła w tej chwili i dała mi znak, że do Matki pójść mogę, porzuciłam Barona w salonie... Mama w łóżku, blada, przyjęła mnie płacząc...
— Dziecko moje... Jakżeś mogła doprowadzić rzeczy do tego stopnia... poczęła zaraz... Niepotrzeba było stanowiska opuszczać... za mało miałaś energii, woli... Cóż będzie z tobą... Na miłość Bożą... Jaka przyszłość...
Nie potrafię powtórzyć naszej rozmowy, wymówek z jednej strony i z drugiej, oświadczyłam Matce, iż bądź co bądź, do męża nie powrócę, jeśli nie chce abym umarła... Nie czyniłam jej wyrzutów, bo widziałam, że i tak cierpiała, gryząc się tem, iż małżeństwo nasze skojarzyła... Opowiedziałam jej powoli całe moje nieszczęśliwe dzieje, aż do wyjazdu, postąpienia ze mną męża... i zatrzymania klejnotów...
W chwili gdy ja anim o nich myślała, ani wiedziała czy są ze mną, lub w Herburtowie zostały, Mama kazała zawołać służącej, ażeby się przekonać czy mi ich w istocie nieodebrano. Mnie to już nie wiele obchodziło... Julka, moja garderobiana, przywołana oświadczyła, że w chwili, gdy powozy iść miały za mną, Stryj i Synowiec stoczyli walkę o te nieszczęśliwe precjoza, i pan Oskar gwałtem niemal kazał je sobie zwrócić, sam je zagarnąwszy zaraz... pomimo oporu Radcy...
Mamę zgryzło to może więcej, niż wszystko com wycierpiała... lecz widzi w tem tylko nędzny środek zmuszenia mnie do powrotu, chociaż Radzca zapewnił, iż nie ruszono. Była bym najnikczemniejszą, gdybym w istocie dała się w niewolę zaprządz, dla miłości obrzydliwych mi dziś tych darów...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.