Dziewiczy wieczór (Zapolska, 1903)/Scena V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziewiczy wieczór |
Podtytuł | akwarela sceniczna w jednym akcie |
Część | Scena V |
Pochodzenie | Teatr Gabryeli Zapolskiej |
Wydawca | Redakcya Przeglądu Tygodniowego |
Data wyd. | 1903 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała sztuka |
Indeks stron |
Tosia (ładna, młoda, lalkowata panienka o niewiele znaczącym wyrazie oczu i twarzy; ubrana wytwornie, biało i prześlicznie; à la vierge uczesana, biegnie za Ziunią wołając). Oddaj puder... oddaj puder...
Ziunia (uciekając). No, daj mi spokój.
Tosia. Babciu, ona mi usypała pudru z tego pudełka, co jest na wyprawę i zabrała flakonik perfum!
Babunia. Tosiu!... wstydź się... nie lataj. Niktby patrząc na ciebie nie pomyślał, że idziesz jutro za mąż.
Tosia. Co to ma jedno do drugiego. Dzień dobry, Janko. Cóż ładnie mnie uczesali? fryzyer powiedział à la vierge... niby, niby stosownie na dzisiejszy dziewiczy wieczór. Uczesz się tak samo — pan Władysław mówił mi kiedyś, że ty masz twarz do tego stworzoną, (nagle do Ziuni). Oddasz mi puder, ty nieznośna kokietko.
Ziunia. Jak mamcię kocham, babciu, wzięłam dla żartów okruszynę.. a tu zaraz takie krzyki... Czekaj, powiem panu Władysławowi, że jesteś złośnica, że się pudrujesz, że jak tylko są konfitury, to je pokryjomu wyjadasz, to zobaczymy czy on się z tobą ożeni.