Dzwony (Oppman)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzwony |
Pochodzenie | Pieśń o Rynku i Zaułkach |
Wydawca | Wydawnictwo J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1932 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
DZWONY
Kiedy rankiem lub w cichą godzinę wieczorną
Na wieżycach kościelnych srebrny dzwon uderza,
Z rozrzewnieniem wspominam modlitwę nieszporną
I naiwne me prośby z pierwszego pacierza.
Stałaś przy mnie, Ojczyzno, gdy na Anioł Pański
Krwią płakały melodje z mogił wzlatające,
Które grał mi dzwon farny albo augustjański
Za prochy w łzach tęsknoty na tułactwie śpiące.
Bo rozszerzałem w sobie myśl serca tych dzwonów,
Bijących za poległych z niewiernymi w wojnie,
Na wszystkich, co śpią zdala od polskich zagonów,
A o których wiedziałem, że śpią niespokojnie.
Dźwięk leciał skrzydłem sławy po wiślanej fali
I od murów się miasta odbijał donośnie,
A jam czuł jak mi dusza zrywa się i pali
I jak w piersiach młodzieńczych pieśń zwycięstwa rośnie.
Tak poważnie, tak rzewnie wzbijały się tony,
Słuchała ich Warszawa czcią pokorną zdjęta, —
I cóż przeto dziwnego, żem kochał was, dzwony,
Jak kogoś, który wszystko kocha i pamięta?
Znam was, znam każdy odgłos, i powiedzieć mogę,
Lub raczej mowę waszą wyśpiewać najprościej:
Kiedy gracie na alarm, walicie na trwogę —
I tylkom w dzwonach nie słyszał radości.
Dziś zmieniło się wszystko, nawet i pieśń wasza
Rozbrzmiewa tak inaczej, tak dumnie, tak pięknie,
Ma w sobie gromy armat, ma piorun pałasza —
Że myślę: od zachwytu spiż dzwonowy pęknie.
Wtedy mi się chce klęknąć i powietrzną drogą
Myśl słać, jak srebrny obłok, co niebem przepływa
I szeptać tym, co zmarli, że już usnąć mogą
I mówić tobie, Polsko: jakaś ty szczęśliwa...
Jedno tylko mam jeszcze przedśmiertne życzenie,
Ostatnią prośbę do was, dzwony staromiejskie:
Za natchnienie mych pieśni, jeślim miał natchnienie,
Zadzwońcie mi u trumny w tony czarodziejskie.
Ukochaną od dziecka swą melodją śpiewną
Niech mi się dzwon po dzwonie srebrnie rozkołysze,
A Bóg da, że na mgnienie ocknę się na pewno
I tę pieśń pożegnalną w trumnie swej usłyszę...