[94]1.
Za płotem
Pielę zagon, zagon czarny,
Dzień cały
I, nie mówiąc, gadam z ziarny,
Co wstały,
Aż zabłyśnie mi przed okiem,
W sercu zabłyśnie
Coś, jak tęcza nad obłokiem
Nienaumyślnie,
Aż zaśpiewam: «Lasy, góry,
Oj, weselcie się!»
Aż zaśpiewam: «Strzałopióry
Orzeł śnił mi się!»
2.
W plebanji.
Księgę mi podaj, tę, oprawną w skórę,
Jeżeli widzieć możesz...
Widzę półkę —
I książki, tylko trudno poznać, którę...
U szyb czarniutką widzę też jaskółkę,
Co przylatuje tu z czeremchą w dziobie...
Pójdź spać! Co zrobić miałeś, to sam zrobię.
Ot, ewangelja dziś: «Błogosławieni
Ci, co są sercem czyści...» jak zbawieni,
Już oglądają Boga...
3.
We dworze.
Wół mi siwy,
Wielmożny panie, upadł, wół poczciwy.
Pracował, i do chaty zimnym węszył nosem,
I dzieci go lubiły drażnić złotym kłosem —
A upadł, a stąd bieda — a co będzie ze mną?
Mój bracie, ognia trzeba zakrzesać, jak ciemno,
Skałkami dwoma, albo krzemieniem i stalą,
Żeby zapalić drzazgę. Jak się drzazgi palą.
Pójść, szukać zguby... Jeśli widno na kominie,
To igłę w izbie znajdziesz. Tak samo i w czynie:
Przyjdziesz, pomówisz ze mną — zobaczym, co możem,
Gadając, co jest, jak jest, powoli ułożem;
I wół się znajdzie, jeśli igłę znaleźć można...
Niech będzie pochwalony Bóg! Wy i wielmożna
Pani, zdrowi bądźcie i sędziwi...
Jak pan nieboszczyk, tylko więcej też szczęśliwi!
[95]4.
Nad jeziorem
Moja złota, ty kochasz. Jeżeli... jeżeli
Kochasz i gwiazdę, która mię ze światem dzieli,
Ze światem tym, którego ranić nieraz trzeba
Dla tamtych światów, powiedz, nachylisz mi nieba
Do piersi, i za pokój dadzą ci anieli
Pokój, i żyć będziemy, i będziem się śmieli
Łagodnie na tych cierniach, okwitniętych biało,
Jakby, jakby już wszystko pozmartwychwstawało...
Ale, jeżeli — pomyśl! — jeżeli walczący
W przyłbicy zapuszczonej sam nie będzie tobie
Powabnym towarzyszem, to mów... ile drżący,
Tyle i mocny... Prawdę pisz, jakby na grobie,
Bo wieczna!
Nie wiem, co powiem, co zrobię.
Nie wiem, ale spoglądam w niebo okiem całem
I czystem i wiem, że cię kocham sercem całem...
5.
Pod trybuną.
Kiedym się lulał zato, że od niemowlęcia
Kochałem tę ojczyznę, i kiedy dla chleba
U ludów obcych w dumie poniżon orlęcia,
Spotkałem cię, ty miałeś wszystko, coć potrzeba,
Prócz czci dla przeczuć, nieraz opłacanych męką...!
Francuz i Niemiec ciebie chowali od młodu.
Nie znałeś, skąd jest sztandar zasiany piosenką.
Ni kościół skąd duchowy powstaje narodu!
— Patrzyłem na cię gorzko, synu trzech kanclerzy
I dwóch hetmanów, jakbym stał na mojej wieży
Z łucznikiem i poborcą — a tobie kobiety
Śmiały się, u paryskiej szepcąc toalety...
Patrzyłem na cię, milcząc i myśląc o Bogu.
I widzę cię, że wstałeś... i stajesz na progu
Godności wielu, czyny zacnemi zdobytych.
Żyj długo, szczerzę-ć życzę! Módl się za zużytych...!
1856.
|