Elegia. Poleca swej muzie, aby mu zjednała Stanisława Hozyusza

ELEGIA.
Poleca swej muzie, aby mu zjednała
Stanisława Hozyusza.

Ergone semper eris turpi taciturna timor Musa?...

 
Czemuś, o muzo! milcząca i trwożna?
Niech się wieśniacza bojaźń przezwycięża;
Nabierz odwagi — tu śmiałą być można,
Staniesz przed okiem uczonego męża.
Wejdź doń i powiedz z winnem pozdrowieniem
„O mężu w świetne ozdobion zaszczyty!
Znany zacnością, nauką, imieniem,

Gwiazdo i chlubo ziemi rodowitej!
Nie miej za płochość, że tutaj przychodzę,
Lubo nieznana — między świetne duchy.
Jabym nie śmiała, ale w mojej drodze
Przyszła mi w serce myśl dobrej otuchy.
Orlik, co ledwo z łusek się wydziobie,
Nie śmie w słonecznem patrzeć się przezroczu:
I ja nie śmiałam, nie ufając sobie,
Ku twej jasności skierować mych oczu.
Ale poeta, niecierpliwy zwłoki,
Rzekł do mnie słowo sprzyjającej wróżby,
I kazał tutaj skierować me kroki...
Możem za wcześnie przyszła na twe służby?
Oto pół roku upływa bez mała,
Jak w pięknym grodzie Krakusowym goszczę;
Dość Janickiemu przyjaciół zjednała,
Jednego dzisiaj pragnę i zazdroszczę:
Hozyusz tylko brakował mi zacny,
Którego najprzód skarbić należało.
Mówiono o nim, że przystęp doń łacny,
Że próżen dumy i z duszą wspaniałą.
Im kto naukę zamiłował szczerzej,
Tem serce jego skłonniejsze do łaski:
Wielki mąż własnym zaletom nie wierzy,
Choć słyszy wkoło pochlebne oklaski.
Względny dla wszystkich, na siebie się sroży,
Każdego z sobą porównać ochoczy:
Dobra otucha! on nam drzwi otworzy,
On skrzydłem swojej opieki otoczy.
Gdy drzwi otworzył i gdy nas ośmiela,
W niewielu słowach cała prośba nasza:
Weź Janickiego za swego czciciela;
Dawno się o to u Niebios doprasza.
Weź Janickiego i daj mu łaskawie
Cząstkę w twem sercu i przyjazne słowo.
Wielka-ć to prośba, lecz śmiało ją stawię,
Boś nie zwykł smucić przeczącą odmową.

Im się kto większym dłużnikiem nazowie,
Tem o wdzięczności przemy śliwa ściślej:
Młody on jeszcze, lecz w młodzieńczej głowie
Niema już lekkich i przelotnych myśli.
Jak stary wiekiem, na łaski pamięta,
I umie cenie prawicę pomocną.
Różdżka, niedawno z gałęzi odcięta,
Jednak do gruntu wkorzenia się mocno.
Gdy młode ziarno posiejesz na roli,
Nie zwiedzie pewno nadziei żniwiarzy...
Lecz cóż ci mówić? już czytam na twarzy
Pomyślną wróżbę dla mej przyszłej doli.
Więc, co cię nadto uwielbić nie może,
Kochaj młodzieńca, i żegnaj cię Boże!“


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Klemens Janicki i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.