<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Eliksir młodości
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 10.3.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ELIKSIR MŁODOŚCI
Zakochany starzec

— Możesz śmiać się dowoli, Charley... Naprawdę komiczna historia! Pomyśleć, że naszemu staremu Fredowi zachciało się na schyłku życia amorów! Fred, wzór wierności i służbistości, biega jak opętany za dwudziestoletnią dziewczyną... Chłopisko dobrze już pod sześćdziesiątkę! Daje się wciągnąć w sidła znanego oszusta, sławnego lekarza-cudotwórcy z Oxford-Street i płaci za „Eliksir młodości księcia de Saint-Germain“ prawdziwie bajońskie sumy! Podziwiam tylko bezczelność tego śmiałka, który odważa się pisać do mego Freda podobne listy...
Lord Lister wygodnie rozparty w fotelu wyciągnął do swego sekretarza, Charleya Branda, list, który przyszedł z poranną pocztą. Zaadresowany był do starego lokaja Freda i lord Lister otworzył go przez pomyłkę, a może być, że umyślnie.
— Przeczytaj głośno, Charley... Chce przestudiować lepiej styl doktora i wbić go sobie w pamięć. Może mi się to przydać.

Drogi Panie! — rozpoczął Charley.
Boleję niezmiernie nad faktem, że eliksir mój nie oddziałał na fizyczną stronę pańskiej osoby tak, jak należało się tego spodziewać. Nie mogę niestety zadośćuczynić pańskiej prośbie o zwrot 5 funtów, zapłaconych mi za flakon. Zwracam panu uwagę, że na etykiecie istnieje wzmianka o tym, że nie gwarantuje za natychmiastowy skutek. Wypadki poszczególne wymagają poważnych badań i specjalnego leczenia. Preparat mój jest bardzo skuteczny i mogę panu okazać listy dziękczynne. Jeśli nie oddziałał na pana w przewidzianym terminie — to prawdopodobnie nie zastosował się pan ściśle do moich przepisów.
Radzę więc panu kontynuowanie mej metody. W drodze wyjątku, dostarczę panu następny flakon po cenie ulgowej.
Proszę przyjąć wyrazy szacunku
James Knox
Doktór medycyny
Specjalista w zakresie odmładzania.

— Piękny list, drogi chłopcze — zaśmiał się Raffles, gdy Charles skończył czytanie i z niesmakiem odrzucił list na biurko. — Co powiesz o tej sprawie? Mam ochotę zająć się tym gentlemanem.
— Zupełnie słusznie — odparł Charley. — Tego Knoxa znam z pism od kilku lat. Klientela jego rekrutuje się z najszerszych warstw londyńskich. Bez szemrania płacą rozmaici podstarzali panowie bajońskie sumy za cudowny lek, spreparowany z ekstraktu orzecha kokosowego. Tu jednak w wypadku naszego Freda mister Knox przebrał miarę. Należałoby unieszkodliwić tego osobnika jak najprędzej...
— Jestem tego samego zdania — rzekł lord Lister. — Od czasu naszego powrotu ze Szkocji zdawałem sobie sprawę, że z naszym Fredem coś jest nie w porządku. Kuracja doktora-cudotwórcy niebardzo poszła mu na zdrowie.
Lord nacisnął dzwonek.
Do pokoju wszedł Fred, stary lokaj, służący w służbie lorda od najwcześniejszych dni jego dzieciństwa.
— Cóż to, Fredzie? — zapytał lord, spoglądając na niego dobrotliwie. — Jak widzę twój eliksir młodości niebardzo ci służy?
— Jaśnie pan raczy żartować — odparł służący. — Ja zaś tak źle się czuję, że nie mam najmniejszej ochoty do żartów. — Z jękiem schwycił się za brzuch.
— Głowa mi płonie, męczą mnie straszne boleści. Mam wrażenie, że połknąłem strychninę lub inna jakąś truciznę. Żeby diabli porwali tego przeklętego doktora.
— Zgadzam się z tym pobożnym życzeniem — odparł Lister. — Nie mogę jednak zrozumieć, jak człowiek w twoim wieku, w pełni władz umysłowych, pada ofiarą podobnego oszusta.
— Ooo... te kolki — jęknął Fred. — Wszystkiemu winna ta zwariowana Mabel... ooo... jak boli... Najpierw mówiła, że jestem miły i przystojny, że będzie ze mnie świetny mąż... Potem zaś, wyśmiewała się ze mnie, mówiąc, że daleko mi do pierwszego lepszego młodzika... Zezłościłem się i postanowiłem zwrócić się do cudownego doktora...
— All right, Fred — rzekł lord z uśmiechem. — Nietylko ty jeden padłeś ofiarą. Nasz cudotwórca posiada inne jeszcze mikstury w swoim lekospisie. Możesz przekonać się o tym z załączonego prospektu: jeśli chcesz zostać pięknym, masz „wodę nadziei“ zalecaną specjalnie kobietom. Ludzie interesu używać powinni „Elixiru pamięci“... Słabym i zdenerwowanym poleca na uspokojenie „Calmonerw“.
— Mabel jest pokojówką doktora Knoxa... Zapewniała mnie, że wszystkie jej przyjaciółki zachwycone były lekarstwami doktora.
— Czyś napisał do niego, kiedyś zdał sobie sprawę ze skutków lekarstwa?
— Tak jest — odparł stary. — W jaki sposób jaśnie pan dowiedział się o tym?
— Bardzo zwyczajnie... Odpowiedź tego pana na twój list została przez omyłkę dołączona do mojej poczty. Zadowolony jestem, że dowiedziałem się w ten sposób pewnych szczegółów o metodach tego dyplomatycznego szarlatana! Jeśli będziesz z nami szczery, obiecujemy ci, Charley i ja, że odzyskasz swoje pieniądze.
— O, jaśnie panie... Kosztowało mnie to pięć funtów... Mniejsza już o pieniądze, ale te bóle... Na pewno jakaś trucizna na szczury. A ta podła Mabel, kiedym jej opowiedział o mym nieszczęściu, zaczęła śmiać się jak szalona.
— A widzisz, stary — lord Lister zaśmiał się wesołym śmiechem. — Nie bierz więcej tej przeklętej mikstury i połóż się do łóżka. Mam nadzieję, że do jutra będziesz zdrów jak ryba.
Fred otworzył drzwi do salonu i ile sił w starych nogach rzucił się w kierunku swego pokoju.
Obydwaj mężczyźni przez kilka chwil nie mogli przyjść do słowa ze śmiechu.
Lord Lister podniósł się i z antycznej szafy wyjął flaszeczkę z czerwonym płynem ze złotą etykietą.
— Oto eliksir młodości sławnego doktora Knoxa! — rzekł. — Zabrałem go wczoraj z pokoju Freda, aby przeszkodzi mu w używaniu szkodliwej dla zdrowia mikstury. Oczywista natychmiast posłałem próbę do laboratorium chemicznego. Analizę otrzymałem tego samego dnia. Skład mikstury jest prosty: trochę lichego alkoholu, sok z kartofli, guma arabska, miąższ ze śliwek i sok z rabarbaru. Całość zlekka ocukrzona, kosztować może najwyżej parę groszy. Nasz dzielny doktór sprzedaje te lurę za pięć funtów. Czy to nie skandal, że głupota i naiwność ludzka nie mają granic? Jedyną zaleta eliksiru jest to, że jest mniej szkodliwy od innych preparatów tego szarlatana. Sławny „Calmonerw“ zawiera kilka kropel gumy arabskiej i olejku migdałowego, którym należy zwilżyć watkę. Przed udaniem się na spoczynek watkę te wkłada się do uszu... To wszystko. „Eliksir pamięci“ składa się z gliceryny, destylowanej wody i odrobiny kwasu fosforowego. Eliksir ten szkodzi przede wszystkim kieszeniom klijentów.
Cały Londyn opiewa jego chwalę. Jego poczekalnia pełna jest pacjentów od rana do późnego wieczora. Wydaje mi się, że myśmy jedyni uchronili się przed ta ogólną psychozą.
— A jednak nie powiedziałbym, że jesteśmy najzdrowsi — rzekł Charley.
— Jak to? — zapytał lord Lister, podnosząc ze zdumieniem brwi.
Od chwili powrotu ze Szkocji kieszenie nasze cierpią na galopujące suchoty...
Raffles zaśmiał się i wyciągnął portfel.
— Niestety, nie śmiem ci przeczyć — odparł. — W samej rzeczy naruszyliśmy poważnie nasze płynne kapitały... O ile zrozumiałem, jesteś zdania, że powinniśmy w sprawie tych galopujących suchot zasięgnąć rady sławnego doktora Knoxa?
— Naturalnie — odparł Charley. — Ten typ musi posiadać ogromny majątek a ponadto opłacać się sowicie władzom, aby tolerowały jego niecne praktyki.
— Brawo Charley — przerwał mu Lister. — Muszę zebrać o nim pewne informacje. Wówczas postaramy się aby dokonał pierwszej prawdziwie skutecznej operacji: uleczy nasze portmonetki z galopujących suchot!
— Jeśli chcesz, możemy się tam udać natychmiast...
— Hola, hola! — rzekł Raffles, śmiejąc się. — Nie należy działać zbyt pochopnie. Muszę uprzednio zbadać dokładnie grunt i poznać wszelkie słabe punkty przeciwnika. Czy masz gazety?
— Tak jest... O ile się nie mylę, doktór Knox urządza u siebie jakieś wielkie przyjęcie.
— Właśnie... w rubryce towarzyskiej „Daily Mail“ jest wzmianka, że jutro wieczorem dr. Knox urządza u siebie prywatny bal maskowy, dla uczczenia swego nowego orderu kawalera korony Angielskiej... Wspaniała okazja... Sądzę, że zakończymy nasze przygotowania do jutrzejszego wieczora.
— Jak chcesz, Edwardzie — zgodził się Charley.
— Istotnie, bal ten może być dla nas dużym ułatwieniem.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.