Encyklopedja Kościelna/Antynomizm

<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Encyklopedja Kościelna (tom I)
Redaktor Michał Nowodworski
Data wyd. 1873
Druk Czerwiński i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

Antynomizm, doktryna heretycka, polegająca na odrzucaniu wszelkiego prawa moralnego, z pobudek opartych pozornie na prawdach chrześcjańskich. Zwolennicy tej doktryny nazywają się antynomiści. Imię jest nowe, rzecz stara. Najpierw użytą została ta nazwa w sporze Lutra z Janem Agrykolą. Nazwa ta odpowiada dawnej nazwie antytaktów, antitactes, t. j. przeciwników porządku moralnego. Etymologicznie antynomizm pochodzi od ἀντί — przeciw i νόμος — obyczaj, prawo moralne; antynomizm oznacza zasadniczą sprzeczność z prawém moralnem, nie zaś tylko praktyczną, boby to było anomizmem, nieprawnością i nieprawością. Antynomizm podmiotowo wzięty jest wszędzie, gdzie grzech chce się uzasadnić i swojej słuszności dowieść. Przedmiotowo zaś i historycznie, pojawia się, jako formalne wyznanie w sektach wznawiających dawne rozpasanie pogańskie. Dla obrony swojej ucieka się on do różnicy, zachodzącej pomiędzy wolnością chrześcjańską a surowością prawną judaizmu, już to opierając się nauce św. Pawła, tyczącej się stosunku Ewagelji do prawa, już to zasadzając się na fałszywych pojęciach gnostycyzmu. Różne są stopnie antynomizmu, odpowiednio do tego, czy przez prawo moralne uważa on tylko Dziesięcioro Bożego Przykazania, czy też nawet i prawo naturalne; wielka też zachodzi różnica w sposobie zaprzeczania obowiązującej mocy prawa. Najdalej posunięty antynomizm uważa życie moralne, czyli zgodne z prawem, jako wprost przeciwne i szkodliwe wyższej naturze ludzkiej; naukę taką podawały sekty gnostyckie. Słabsza forma antynomizmu uważa niemoralność życia, jako konieczne przejście z życia fizycznego i zmysłowego do życia nadprzyrodzonego, albo jeszcze, jako rzecz zupełnie obojętną dla „pneumatycznego“ wyższego żywota. Zaprzeczaną tu jest obowiązująca siła prawa; dla tego zwykle do takich doktryn ogranicza się nazwa antynomizmu. Jest atoli jeszcze subtelniejsza doktryna antynomistyczna, opierająca się na szczególném pojęciu stosunku prawa do usprawiedliwienia. Doktryna ta domaga się wprawdzie moralności, lecz z pobudki wyłączającej wszelki wzgląd na prawo, a zatém znoszącej jego moc obowiązującą. Przedstawicielami takiej doktryny byli: w pierwszych wiekach Kościoła gnostyk Marcjon; w nowszych czasach, antynomiści reformy. — 1. Antynomizm w pierwotnej postaci, jak go wytyka Pismo św., powstał, jak się zdaje, z błędnego tłumaczenia niektórych wyrażeń św. Pawła. Wskazuje to już św. Piotr (II Petri. 3, 16), a Klemens aleksandryjski wyraźnie mówi, że antynomiści nadużyli następujących wyrażeń św. Pawła: „Zakon bowiem gniew sprawuje: Albowiem gdzie zakonu nie masz: ani przestępstwa (Rom. 4, 15). Bo grzech wziąwszy przyczynę przez przykazanie, zwiódł mię, i t. p. (Rom. 11. VII).“ W każdym razie antynomiści późniejsi odwoływali się do nauki św. Pawła. Tymczasem nauka ta przeciwną jest jak najzupełniej antynomizmowi pogańskiemu; daje się ona streścić w następujący sposób. Prawo, wyraz świętej woli Boga, jest wieczne, jak Bóg sam; jest ono bezwarunkowo obowiązujące dla chrześcjanina. Ktokolwiek zachowuje prawo, żyje przez nie i będzie nagrodzony w dzień sądu, według spraw swoich (Rom. 2, 13. 16; 10, 5; Gal. 3, 12). To prawo jest czysto duchowe, a treścią jego jest miłość Boga i bliźniego. Zwalnia ono od przepisów zewnętrznych, które obowiązywały ludzi w judaizmie, zostających jeszcze na stopniu dziecięctwa, ale nie mają już żadnej mocy w chrystjanizmie (II Cor. 3, 13—17; Gal. 4, 9. 10; Col, 2, 16. 17; I Tim. 1, 5—7). Takie prawo ma tedy swoją siłę obowiązującą w Ewangelji. Inna rzecz zaś jest z prawem, które w Starym Testamencie urządzało życie zewnętrzne: prawo to zostało zniesione; nie usprawiedliwiało ono bowiem, ale, z powodu naszej skłonności do grzechu, przymnażało grzech i grzechu świadomość. Właśnie, gdy dopuszczony był grzech, Bóg dał owo prawo dla rozbudzenia w sumieniu świadomości grzechu. Na miejsce tego „prawa uczynków,“ prawa dzieł zewnętrznych, nastąpiło „prawo wiary,“ które razem z prawem daje łaskę spełnienia prawa (Eph. 2, 10) i udziela człowiekowi, w sprawiedliwości Chrystusa, środek dopełnienia przed Bogiem niedoskonałości naszej, nowej sprawiedliwości wypływającej z wiary, t. j. środek usprawiedliwienia się w sprawiedliwości Jezusa Chrystusa (II Cor. 5, 21; Rom. 3, 25. 26; Gal. 3, 13). Ten nowy porządek życia znosi, z dwojakiego względu, prawo staroobrzędowe: raz, że podaje ono tylko przepisy zewnętrzne, w przeciwieństwie do prawa moralnego; powtóre, że opiera się jedynie na sile ludzkiej, bez pomocy Bożej, z czém łączy się ustawiczna świadomość grzechu. Z tego nowego porządku wynika wolność synów Bożych: wolność pochodząca z łaski, która pomaga spełnić prawdziwe prawo; wolność od przepisów czysto zewnętrznych, ale nigdy wolność od spełnienia samego prawa moralnego. Tej to właśnie nauki, o uwolnieniu od prawa zewnętrznego, o obfitowaniu grzechu, rodzącém się z prawa, nadużyli ludzie, pragnący usprawiedliwić wprowadzenie do życia niemoralności pogańskiej. Takimi byli, za czasów apostolskich, antynomiści biblijni. Według określenia Apostołów (II Petr. 2, 1. 10—22; Judy 4. 8. 10—12; Act. 2, 14, 15), „chodzą oni za pożądliwościami ciała, zwierzchnością zuchwale gardzą; drugich za sobą ciągną, wolność im obiecując.“ Pokazują już na sobie znaki poprzedników gnostycyzmu: „oddają się próżnym marzeniom,“ odrzucają to wszystko, co przewyższa rozum; zaprzeczają Odkupieniu przez Chrystusa Pana; dla tego św. Juda porównywa ich z Kainem, z Balaamem, z buntowniczym Korem; św. Jan nazywa ich „stronnikami nauki Balaama, adherentami nauki nikolaitów.“ Zwolennikami Balaama dla tego zapewne, że jak on radził madjanitom przez nieczystość zgubić Izraelitów, tak i oni tego środka, t. j. antynomizmu w ogóle używali za przynętę dla swoich nauk. Nikolaitami zaś dla tego prawdopodobnie ich nazywano, że za pierwszego swego nauczyciela podawali om djakona Mikołaja (Dz. Ap. 6, 5); kładli mu oni w usta wyrażenie: należy ciało zużyć. Tak więc antynomiści ci, przeciwieństwo pomiędzy prawem i łaską, a z drugiej strony pomiędzy duchem i ciałem, podnosili do najwyższego stopnia: znosili wszelką siłę obowiązującą prawa dla chrześcjanina, zaprzeczali moralnego wpływu na ciało i uważali je za fizyczne źródło grzechu. I później też takie były główne zasady antynomizmu. — 2. Antynomizm przybiera wyraźniejszą formę pomiędzy gnostykami, których więcej lub mniej wyraźny dualizm pomiędzy Bogiem a światem, duchem a materją, szczególniej sprzyja temu systematowi (ob. Gnostycy). Do tych antynomistów zaliczają się tu i ci, co ulegając wpływowi wschodniego poganizmu, pogardzili czynami moralnemi, wynosząc jedynie życie kontemplacyjne, a stawiając wysokie z jednej strony wymagania moralne, z drugiej zaprzeczali wolności duchownej. Usposobienie do antynomizmu okazywało się tak u gnostyków jak i u manichejczyków; dla tego też to i prawodawcy Starego Testamentu naznaczali oni bardzo podrzędne, lub nawet, względem pneumatycznego Zbawiciela nieprzyjazne stanowisko. Pomijając manichejczyków, trzy główne klassy antynomistów rozróżniać można pomiędzy gnostykami: gnostyków hellenistów, którzy najbardziej oddalali się od chrześcjanizmu; gnostyków syryjskich, zupełnych dualistów; i gnostyków egipskich, trzymających pomiędzy poprzednimi środek. Do gnostyków hellenistów, którzy wprowadzili do chrześcjanizmu antynomję, czyli niemoralność pogańską, liczyć już należy Szymona Maga, z jego poprzednikiem Dozyteuszem i z Jego następcą Menandrem. Właściwa nauka Szymona, który utrzymywał, że mądrość najwyższa wcieliła się w jego towarzyszkę Helenę, okazuje dość jasno początek i obyczaje greckie, przynajmniej z tego, co wiadomo o jego z nią pożyciu. Ten początek grecki jest jeszcze widoczniejszy w antynomizmie pogańskim platoników, Karpokratesa i Epifanesa. Zaledwie można wierzyć temu, co pisze o pierwszym z nich św. Ireneusz: miał on, tłumacząc przechodzenie dusz, nauczać, że trzeba przejść przez wszystkie stopnie niemoralności, aby dojść do wolności gnostyka. Epifanes znowu, jak pisze Klemens aleksandryjski, uderzał na przykazania Boże, mówiąc, że wywracają one prawo naturalne. Natura, podług niego, najlepszej uczyła moralności. Klemens słuszną uwagę robi, że miał on widocznie na uwadze naturę kozłów, lub świń gdy np. poligamję uważał za konieczną dla człowieka. Adamici zdają się także pochodzić od Karpokratesa i Epifanesa, których zresztą zwolennicy nazywali się zazwyczaj antytaktami. Przywódcy gnostyków egipskich, którzy, jak Bazylides, sprzyjali judaizmowi, zdaje się nie byli wyraźnymi antynomistami; lecz ich zasady służyły za podstawę antynomizmu bazylidjanów, ofitów i kainitów. Według Bazylidesa, Eon, który dał prawo, był za słaby do spełnienia swej missji w wielkim procesie oczyszczenia, jakim są dzieje świata, i nie mógł wyswobodzić cząstki światła uwięzionej w materji. Dla tego był wysłany Eon wyższy Νοῦς, jako odkupiciel. Bazylides uważał prawo, jako część Objawienia chrześcjańskiego, ale część podrzędną; to też sekta jego przyznaje wartość ascezy. Lecz następni bazylidjanie, zbliżając się ku poganizmowi, poczytywali prawodawcę hebrajczyków za Eona dumnego, zazdroszczącego władzy Eonom innych narodów; albo innemi słowy, prawo żydowskie było w ich oczach uciążliwém jarzmem, w obec moralnej obojętności poganizmu, jarzmem, któremu ulegać nie uważali się za obowiązanych, będąc z natury swej pneumatykami, t. j. duchowymi. Dalej posunęli się jeszcze zwolennicy największego z gnostyków, Walentyna; on sam też nieprzyjaźniej już przemawiał pko prawu, jak Bazylides: Bóg hebrajczyków był, podług niego, Eonem psychicznym, a zatém podrzędnym i wrogim dla pneumatyków; dla tego też pneumatyczny Zbawiciel miał zadanie wyzwolenia świata z pod jarzma prawa. Te początki antynomizmu znajdują się też i u setytów, stawiających za ideał życia pneumatyków życie patrjarchów Seta, Enocha i t. d., nie związane jeszcze prawem mojżeszowém. Ofici, idąc krok dalej, czcili węża w raju, jako Eona pneumatycznego, uważając upadek pierwszego człowieka za pierwszy krok do poznania swej natury wyższej. Kainici nakoniec przyszli do tej straszliwej konsekwencji, że ci wszyscy, którzy w St. Testamencie byli karani przez Boga hebrajczyków, za zbrodnicze pogwałcenie prawa, jak Kain, Cham, Kore, aż do zdrajcy Judasza, byli natury pneumatycznej, wyższej. Tak to stopniowo przyszli gnostycy do przekręcenia i zdeptania wszelkiego moralnego porządku. Gnostycy syryjscy różnili się od innych swoim wyraźnym dualizmem, ukrytym u gnostyków egipskich pod zasłoną emanacji i pod formami surowego ascetyzmu, jaki do najwyższego swego stopnia doszedł u enkratytów (ob.). Przesada w obrzydzeniu grzechu dochodzi u nich do tego, że grzech jest dla nich księciem ciemności, pierwiastkiem równie jak i Bóg wiekuistym; a mieszając grzech z materją, poczytują go za naturę fizyczną. Saturnin, Bardezanes, a zwłaszcza Tacjan, ojciec enkratytów, należą tutaj. Wymagali oni od swoich bezżeństwa i zupełnego powstrzymywania się od potraw zwierzęcych i od wina. Zdaje się zrazu, że tu nie ma jeszcze podstawy do antynomizmu; ale gdy potrzeby fizyczne są podług nich grzechem, zaspokojenie tych potrzeb, t. j. grzech, przynajmniej u niedoskonałych, staje się konieczną daniną, jaką człowiek płaci fatalnie księciu ciemności. Tę myśl właśnie wypowiada wyraźnie antynomizm Marcjona. Antynomizm ten innego i nie tak niskiego rodzaju, jak doktryna innych gnostyków, zbliżających się do poganizmu, szuka podstawy w nauce św. Pawła o łasce i prawie, i może być uważany jako jej gnostyczne przekrzywienie. Według Marcjona, Bóg żydów jest Bogiem bez miłosierdzia, jest samą surowością, bo dał człowiekowi prawo przeciwne ciału, które jest grzechem tylko, a nie dał jego duchowi dostatecznej siły do wykonania tego prawa. Tymczasem Bóg chrześcjan jest samą miłością, łaską i miłosierdziem; powinnością chrześcjanina jest jednoczyć się z tym Bogiem i znosić cierpliwie to, co Demiurg (stwórca świata u gnostyków) działa przez ciało, bo ten porządek odmienić się nie daje. Jakkolwiek poważnie na pozór prawił o moralności Marcjon i jego stronnicy, wszakże w nauce jego był antynomizm, ukrywający płaszczykiem pobożnej rezygnacji wszelki nierząd cielesny, uważany jako niepodobny do usunięcia gwałt demiurga. (Więcej szczegółów o związku gnostycyzmu z antynomizmem, patrz w dziele Neandra: Genetische Entwickl. der vornehm. gnost. Systeme, Berl. 1818 p. 67, 229 n.). 3. Wspomniane wyżej gnostyckie sekty antynomistów, które powstawały jedna po drugiej, od połowy I wieku, nie mogły utrzymać się długo; jedynie sekta marcjonitów przetrwała do VI w. Wszakże i ta sekta, pod względem swojego rozszerzenia się, trwania i następstw, pozostała daleko w tyle za manicheizmem, który i w historji antynomizmu ważną odgrywa rolę. Manicheizm, będąc jakoby dopełnieniem gnostycyzmu, zdołał się jeszcze utrzymać gdzieniegdzie i w średnich wiekach. Znajdujemy w nim, jak i u gnostyków syryjskich, dualizm pomiędzy dobrym i złym pierwiastkiem; znajdujemy to samo fizyczne rozumienie dobrego i złego; tak samo grzech jest tutaj naturalnym upadkiem w moc złego, a moralność jest czysto naturalnym procesem. Wstrzymywania się od małżeństwa i od wszelkiego pokarmu zwierzęcego, było doskonałością manichejczyków, moralnością wybranych, do której niedoskonali nie zdołają dojść pierwej, póki nie przejdą przez materję, t. j. przez grzech. W gruncie, nauka ta jest zupełném wywróceniem moralnego porządku. Okazuje się to nietylko z jej pojęcia o małżeństwie (ob. a. Manichejczycy), ale nawet z wyraźnych zdań samego systemu, odrzucającego tak wszelkie prawo objawione jak i prawo naturalne. Manes wprawdzie pochwala w Dekalogu te trzy przykazania: „Nie zabijaj; nie cudzołóż; nie mów fałszywego świadectwa,“ lecz daje im znaczenie zupełnie pogańskie, tak iż św. Augustyn mógł powiedzieć: „Manichejczycy zdają się spełniać prawo, ale w rzeczywistości łamią wszystkie jego przykazania.“ To pogwałcanie prawa Bożego i naturalnego pochodzi wprost z ich głównych zasad, skoro, podług nich, tak naturalny porządek jak i dane pierwszym rodzicom przykazanie pochodzi od księcia ciemności, a uwodziciel był aniołem dobrym, aniołem światłości. Zasady te, nieco zmodyfikowane, ukazują się w średnich wiekach, a najprzód u pryscilljańów w Hiszpanji, pierwszych heretyków, karanych śmiercią. Pryscillian, wtajemniczony w naukę manichejczyków przez pewnego Marka z Memfisu, rozszerzał swe błędy z wielką szybkością po Hiszpanji (378—380); zaraził niemi nawet niektórych biskupów (ob. Pryscylljanie). Według świadectw wiarogodnych Sulpiciusza Sewera, św. Hieronima, św. Augustyna, św. Leona W. i według procesu sądowego, który był im wytoczony, pryscilljanie wyznawali naukę antynomistyczną. Nauczali wyraźnie, mówi sobór toledański, że zachodzi różnica pomiędzy Bogiem St. Testamentu a Bogiem Ewangelji; dusza, według nich, jest wypływem Istoty Bożej; a tém samém jest dobrą z natury; ciało i wszystkie sprawy jego widzialne są dziełem nieprzyjaciela; z jednej strony znosili małżeństwo, wymagali wstrzemięźliwości od mięsa i życia surowego, kontemplacyjnego; a z drugiej, urządzali nocne schadzki z kobietami i praktykowali cześć ciała (ob. Walch, Ketzergeschichte III 378 sq.). Pryscilljan i glówniejsi jego stronnicy zostali straceni w Trewirze r. 385, ale sekta ich przetrwała aż do półowy XVI w. — 4. Co się tyczy antynomizmu w średnich wiekach, trudno należycie go określić i pokazać granice, gdzie opozycja sekciarska, przeciw karności kościelnej i dogmatowi chrześcjańskiemu, zamieniła się w antynomizm. Wszakże to pewna, że dwa kierunki umysłów sprzyjały w tej epoce antynomizmowi: z jednej strony, pociąg mistyczny, który, o ile zrywał węzły prawa chrześcjańskiego i karności kościelnej, dochodził zawsze w ostatnich następstwach swoich do panteizmu; z drugiej, doktryny manichejsko-dualistyczne, szerzące się w sekrecie. Oba te kierunki zgadzały się w swej opozycji przeciw Kościołowi; odrzucały zarówno zewnętrzną cześć kościelną, hierarchję, sakramenta, karność kościelną; nie zgadzały się tylko w tém, co stawiać na miejsce tego wszystkiego. Kiedy pierwsi, podobni w tém do marcjonitów, domagali się przesadzonej doskonałości i prostoty apostolskiej, drudzy zastępowali moralność chrześcjańską przewrotną etyką manichejską, z odpowiedniemi tajemnicami religijnemi. Charakterystyczną cechą, wspólną tym heretykom, była pewna miłość męczeństwa, większa wszakże u heretyków mistyków, jak u manichejczyków. Wzięli oni ją od Marcjona, według którego, wybrani są wiecznie prześladowani od Demiurga i jego adherentów; zresztą był to wynik nauki dualistycznej, że śmierć jest karą ekspiacyjną dla ciała, jako dzieła i siedliska djabła. Paulicjanie łączyli te dwa wyżej wspomniane kierunki (od VII do końca IX w.), wyznawali oni manicheizm, pomieszany z mistycyzmem, i chociaż nie znajdujemy u nich zdań, któreby wyrażały formalnie naukę antynomistyczną, wszakże widać ją jasno pomiędzy sektami pochodzącemi od paulicjanów, na wschodzie i na zachodzie. Na wschodzie, u bogomiłów (od Boże milui, albo od miłych Bogu, za jakich wszyscy heretycy uważać się zwykli), którzy powstali w XI w., a według Eutyma Zigabena, im współczesnego, nauczali, że wszystko widzialne w człowieku jest od djabla i że zły duch mieszka w każdym; że wszelkie prawo pochodzi od złego ducha, gdyż, według nauki Apostoła, prawo wywołuje grzech; a nadto, prawo jest okrucieństwem djabelskiém, ponieważ wiedzie wszystkich ludzi na potępienie, z wyjątkiem tych tylko, którzy są wypisani w genealogji Jezusa. Bogomili czczili także szatana. Wszystka ich cześć polegała na modlitwie; wyprawiali prócz tego tajemnicze orgje. Hierarchję swą urządzili na wzór manichejczyków. Ich głową był niejaki Bazyli. Sekta ich tępiona ogniem, przetrwała aż do półowy XIII w. Na zachodzie, prawie w tej samej epoce, może nieco wcześniej pokazali się paulicjanie, częścią we Francji, w Orleanie i w Tuluzie (1017), częścią w Niderlandach, częścią w Medjolanie. Arcybiskup tego ostatniego miasta, Heribert, odkrył ich tajemne praktyki w Monteforte. Zdaje się, że tylko paulicjanie we Francji mieli zasady właściwie manichejskie i antynomistyczne. Nauczali oni, jak pisze Glaber Radulf, „że niebo i ziemia zawsze istniały; że wszelka pobożność chrześcjańska jest niepotrzebnym trudem; że żadna rozpusta nie zasługuje na naganę albo karę.“ Inni pisarze, zgodnie z tém podaniem, utrzymują, że paulicjanie żyli pozornie, jak asceci, a jednak puszczali się na wszystkie pożądliwości cielesne i praktykowali obrzędy podobne do tych, jakie poganie fałszywie zarzucali pierwszym chrześcjanom. Pokuta zależała u nich, jak później u katarów, na wkładaniu rąk i modlitwie, przez co oczyszczał się człowiek ze wszelkiego grzechu i otrzymywał Ducha św. Odrzucali oni chrześcjanizm historyczny, wszelką organizację i karność zewnętrzną, powołując się w tém na swoje prawo wewnętrzne. W tych to ostatnich punktach tylko zdają się zgadzać z nimi manichejczycy włoscy i niderlandzcy, którzy zresztą, trzymali się więcej kierunku mistycznego, i nie dochodzili do ostateczności antynomizmu. To samo rozumieć należy o późniejszych heretykach, o waldensach, petrobruzjanach, braciach apostolskich i t. p. Przeciwnie zaś, odróżnić od nich należy katarów, od których pochodzą albigensi w XIII w. Katarowie mieli stanowczo zasady manichejskie; nazywano ich jeszcze patarynami, bulgarami, dobrymi ludźmi, les bos homos. Najprzód pojawili się w południowej Francji i w północnych Włoszech, później w Anglji i w Niemczech. Dzielili się na różne odcienia: albanowie (dualiści najzupełniejsi), concorrenses i bajolenses. Pierwsi nauczali, że wszystko widzialne pochodzi od djabła; drudzy uważali Boga, jako stwórcę aniołów i czterech żywiołów; a wszystko inne poczytywali za sprawę djabła. Adam i Ewa byli stworzeni przez djabła; ich dusze były upadłemi aniołami, naturalnie bez wolności; St. Testament jest ustawą djabelską, bo mówili, w St. Testamencie jest Bóg kłamliwy, zmienny, wprost przeciwny Bogu N. Testamentu; Mojżesz i patrjarchowie są synami zatracenia; małżeństwo gubi człowieka, tak jak i pokarm mięsny. Mieli oni cztery sakramenta: pokutę, podobną do chrztu, wykonywaną przez wkładanie rąk i modlitwę. Rainerius Sacchoni, niegdyś ich przywódca, następnie dominikanin, szczegółowo ich opisuje. „Nigdy oni, powiada, nie żałują za popełniony grzech; nigdy nie ma u nich restytucji; wszystko się załatwia publiczném wyznaniem i rąk włożeniem. Wielu z nich żałuje, że nie puścili się na wszelki nierząd, nim zostali odrodzeni przez włożenie rąk; inni odkładają to odrodzenie do bardzo późnego czasu; inni znowu zabijają się, nie chcąc przyjmować pokarmu. Jeżeliby po rozgrzeszeniu popełnił kto grzech, odnawia się consolamentum (tak się zwała u nich pokuta), bo grzech dowodzi, że za pierwszą razą człowiek nie przyjął Ducha św.“ Łatwo pojąć, że sekty tak groźne dla społecznego porządku, trwożyły lud i skłoniły rządy do ścigania ich ogniem i mieczem, do przedsiębrania przeciwko nim formalnych krucjat. Była to naturalna obrona społeczeństwa przeciw straszliwemu nieprzyjacielowi. Naukowo zwalczał ich wzmiankowany wyżej Rainerius, Buonaccorsi, a więcej jeszcze dominikanin Moneta. W ogóle dominikanie byli najenergiczniejszymi ich przeciwnikami (Schröckh, Kircheng. XXIII, 314 n.; XXIX, 461 n.). Oprócz tych manichejskich błędów pko moralnej nauce chrześcjańskiej, znajdujemy i u mistycznych heretyków antynomistyczne wyuzdanie. Tak bracia i siostry wolnego ducha, albo begardowie, zwani także, w skutek ścisłych swych stosunków z kobietami, szwestriones (od Schwester, siostra), opierali swój antynomizm na panteizmie mistycznym, który historycznie może wywodzi się od panteizmu Amalryka z Beny i Dawida z Dinantu. Według ich nauki chrześcjanie doskonali są, również jak Jezus Chrystus, wcieleniem Bóstwa, a tém samém nie potrzebny kościoł widzialny, i żadne prawo, karność, obyczaj nie ma znaczenia dla tych dzieci wolnego ducha. Sprawy ciała są obojętne dla ducha. Powtarzając te słowa Apostoła: „Zakon ducha żywota w Chrystusie Jezusie, wyzwolił mię od zakonu grzechu i śmierci“ i „Którzykolwiek Duchem Bożym rządzeni są, ci są synami Bożymi“ (Rom. 8, 2. 14), przebiegali Francję i Niemcy, poniewierając wszelkiém prawem, uwodząc zakonników i zakonnice, dopóki częścią przez lud, częścią przez władze nie zostali rozegnani i wytępieni. Do wszystkich tych sekt odnosi się dobrze to, co Pismo św. mówi o antynomistach biblijnych. Rozpasanie umysłu idzie tu w parze z rozpasaniem serca. Po za pogardą obyczaju i władzy, pokazuje się niebawem wzgarda samego prawa, a zrzucenie z siebie prawa, prowadzi niechybnie do bezwstydu cielesnego. Pomiatanie powagą Kościoła i odrzucanie małżeństwa, jest charakterystycznym zewnętrznym znakiem tego obłędu umysłu ludzkiego. — 5. Antynomiści XVI w. i czasów późniejszych wyszli z reformy. Reformatorowie swoją nauką: — że zachodzi zupełna sprzeczność pomiędzy prawem a łaską; że usprawiedliwienie pokrywa grzech, ale go nie niweczy; że uczynki dobre nie są konieczne, że raczej uważać je należy tylko za pelagijańską paradę; że przeznaczenie bezwzględne ma swoich wybranych i potępionych, pomimo ich życia i czynów; — musieli, pośród powszechnego zamięszania umysłów, wywołać nowe wystąpienie antynomizmu. Antynomizm ten wystąpił najprzód, z powodu pisma Melanchtona: Instrukcja dla wizytatorów (Unterricht der Visitatoren). Luter uczy, że prawo nie ma już mocy obowiązującej dla sprawiedliwego, że go nie może zatrważać, gdyż dobre uczynki powinny pochodzić jedynie z miłości, i że wiara w Chrystusa Pana uspakaja każde sumienie zatrwożone; prawo zaś służy tylko do obudzenia ducha pokuty, poprzedzającego wiarę, i do odnowienia tego ducha u sprawiedliwych. Melanchton kładł nacisk szczególniej na ostatnią część tej nauki i zalecał usilnie głoszenie prawa. Ale Jan Agrykola (ob.), ówczesny predykant w Eisleben, uważał to jego zalecanie prawa za przeciwne Ewangelji. Podług Agrykoli, usprawiedliwienie, od początku aż do końca, jest jednolite, jest działaniem Ducha św.; i dla tego, jeżeli działanie Ducha św. czyli łaska jest przeciwna prawu, to prawo, odnośnie do usprawiedliwienia, straciło moc wszelką, i pokuta nie może pochodzić z bojaźni prawa, ale tylko z samej miłości Ukrzyżowanego. Dla tego żąda „aby pokuta była głoszoną, nie w imię Dziesięciu Przykazań, czy też w imię jakiegobądź innego prawa Mojżeszowego, ale w imię cierpień i męki Chrystusa Pana i w imię Jego Ewangelji. Prawo nie ma udziału w usprawiedliwieniu, bo Duch św. jest dany ludziom bez prawa; ludzie zostali usprawiedliwieni w Jezusie Chrystusie przez Ewangelję, a zatém prawo Mojżesza nie ma być uważane ani za początek, ani za środek, ani za koniec usprawiedliwienia człowieka.“ Lubo doktryna ta miała pretensję do podstaw całkiem teologicznych, Luter wszakże słusznie nazwał ją antynomizmem, i chociaż była ona następstwem jego własnej nauki, wypadło mu przeciwko niej walczyć. Bo jeżeli prawo nie ma już żadnego znaczenia dla usprawiedliwionych, tedy jeden tylko już może mieć skutek, a mianowicie, że grzech mnoży. I powstają tym sposobem dwie klassy ludzi, jedni pod jarzmem prawa, drudzy pod słodkiém panowaniem łaski. Tam będzie bojaźń sama, nie zabezpieczająca wcale od grzechu; tu znowu sama miłość, nie pozwalająca nigdy na stratę łaski. Agrykola umieścił swoją doktrynę bezimiennie, w rozprawie drukowanej r. 1537, pod tyt.: Positiones inter fratres sparsae. Melanchton jeszcze r. 1527 powstał przeciw niemu i w Torgawie skłonił go do milczenia. Luter ogłosił sześć rozpraw przeciw A., ostatnią r. 1540; napisał także list Przeciw antynomistom, do Dr. Gütlina, proboszcza w Eisleben, w którym czyni wzmiankę o prywatném odwołaniu Agrykoli. Na protestacje Agrykoli, Luter znowu nań uderza w piśmie: O fałszywych naukach i gorszących czynach M. Jana z Eisleben. Agrykola odpowiada nowym wykładem swej nauki r. 1562 i wywołuje przeciwko sobie predykantów mansfeldskich. Pomiędzy jego stronnikami odznaczyli się głównie: Andrzej Proch i Otton z Nordhausen (dokumenta w Walcha edycji dzieł Lutra, t. XX). Nauka kalwińska o przeznaczeniu, zrodziła antynomistów angielskich w czasach Kromwella; jakiś Jos. Eaton z Kentu miał być ich głową. Napisał on książkę o wolném usprawiedliwieniu przez łaskę, w której wyznaje bezwzględne przeznaczenie. Jego stronnicy, wychodząc z tej nauki, zaprzeczali użyteczności głoszenia prawa, bo na nic się ono nie przyda temu, kto przeznaczony do piekła; na nic się też nie przyda wybranym, którzy bez prawa, przez Ducha Bożego są powstrzymywani od czynienia złego. Zresztą zbawienie nie zależy od uczynków; przeznaczeni nie mogą grzeszyć; co świat poczytuje za grzech, nie jest grzechem w oczach Boga (Cf. Stäudlin, Kirchengeschichte von Gross-Britanien, 1819 pars. II p. 108 i 347. Arnold, Ketzer-Gesch. t. II p. 138). Protestancki teolog Nitzsch chciał objąć w jedném pojęciu wszystkie opinje antynomistyczne (Studien und Kritik. 1846 z. 1 i 2), lecz sam błądzi w swej rozprawie, bo z zasady prawdziwej moralności, jaką ma być miłość, wyłącza zupełnie wzgląd prawny. Wyróżnia to dobrze protestanckie pojęcie moralności od pojęcia katolickiego, przedstawiającego miłość w ścisłym związku z bojaźnią prawa, i w miłości upatrującego wreszcie, na końcu drogi moralnej, zasadę doskonałości. (Riess).