Encyklopedja Kościelna/Błogosławienie małżeństwa

<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Encyklopedja Kościelna (tom II)
Redaktor Michał Nowodworski
Data wyd. 1873
Druk Czerwiński i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

Błogosławienie małżeństwa. Pobłogosławienie małżeństwa przez kapłana jest uroczystością, różniącą się od zawarcia małżeństwa. Do zawarcia małżeństwa Kościół na soborze trydenckim przepisał szczegółową formę, zależącą na wyraźném oświadczeniu przez obojga zawierających, wzajemnego swego zezwolenia na zawarcie małżeństwa, oświadczeniu, które wyrażone być winno w obecności proboszcza, zawierających małżeństwo, czyli nowożeńców, i w obec przynajmniej dwóch świadków; a nawet do zachowania lub niezachowania tej formy Kościół przywiązał ważność lub nieważność małżeństwa, ob. Małżeństwo. Ale pobłogosławienie małżeństwa (benedictio matrimonii, benedictio nuptialis), czyli zatwierdzenie związku, w imieniu Kościoła przez kapłana wyrzeczone, z modlitwami i życzeniami Kościoła, jest całkowicie niezależne od małżeństwa właściwie uważanego. Znajdujemy to błogosławieństwo już w dawnych czasach, bo gdy małżeństwo, według nauki Kościoła, jest sakramentem, naturalném było, że zawierało się w obec kapłana, albowiem, według przepisu Apostoła, jeśli ma być przedmiotem łaski poświęcającej, powinno być w Panu zawierane (ad Ephes. 5, 32). Ztąd zasięgano zdania i rady zwierzchnika kościoła (niegdyś biskupa, potém proboszcza) i według tego, jak wskazał, postępowano. Prócz tego Kościół od początków miał to na względzie, aby związek sakramentalny małżonków jak najskuteczniejszą w ich duszę wlewał łaskę, do tego sakramentu przywiązaną, i dla tego do modlitwy zawierających małżeństwo zawsze przyłączał i błogosławieństwo swoje (Ignat. Antioch., an. 107 Ep. ad Polyc. c. 5 ult. Tertull, c. a. 200, a Uxor., 11, 9 pr. Idem de Pudicitia, c. 4. Ambr., Epist 24. Chrysost Hom. 48. August., Epist. 237. Statuta Eccles. antiq. c. 101). Lekkomyślnie pomijać to błogosławieństwo jest grzechem, bo to znaczy gwałcić przepis Kościoła i gardzić łaską Bożą. Aż do czwartego soboru laterańskiego r. 1215 (Innocen. III in concil. Lateran. IV c. 51, Cf. c. 3 X de Clandest. Despons. 4, 3), który, jako prawidło powszechne, przepisał poprzednie ogłoszenie o zamierzaném małżeństwie, błogosławieństwo Kościoła było prawie jedynym znakiem, po którym rozpoznać było można prawdziwe i rzeczywiste małżeństwo, od małżeństwa pozornego, czyli prostego nałożnictwa. Dla tego to w Kościele wschodnim, od IX w. począwszy, ogłoszono, że błogosławieństwo kapłańskie jest prawnym warunkiem należytego małżeństwa i wyrzeczono, że od niego nawet ważność sakramentu zawisła (Novell. Leonis, nov. 89). Kościół zachodni nigdy tak daleko się nie posunął i uważał zawsze przyzwolenie stron, zawierających małżeństwo, jako warunek jego ważności, a następnie nietylko do soboru trydenckiego za ważne uważane było małżeństwo, zawarte bez formalności, t. j. bez poprzedniego ogłoszenia i bez błogosławieństwa kapłańskiego, byleby tylko dowiedziono wzajemnego zezwolenia współ-małżonków, i że przeszkody żadne inne nie zachodziły (Conc. Trid. sess. 24, c. 1 de Refor. matrim.); ale i dziś jeszcze, w krajach, w których soboru trydenckiego dekrety promulgowane nie były, związek w ten sposób zawarty, skoro miało miejsce wzajemne zezwolenie przy opuszczeniu formalności za ważny jest uważany (Declar. S. Congreg. Conc. Trid. interpret. z d. 7 Wrześ. 1626 r. Benedict. XIV, De synod, dioec. l. 13 c. 4 n. 10). Mimo to Kościół zawsze wymagał błogosławieństwa kapłańskiego i groził ciężkiemi cenzurami tym, którzyby go zaniedbywali. — Jakkolwiek upadło jedno motywum uroczystego błogosławieństwa małżeńskiego przez to, że sobór trydencki przepisał wyłączną i szczegółową formę, w jakiej ma być objawioną wola obojga, małżeństwo chrześcjańskie zawierających, jednak bardzo Kościołowi o to idzie, aby ta starożytna i szacowna uroczystość była zachowywaną, bo małżonkowie chrześcjańscy zawsze się o to starać powinni, aby nietylko w ogóle otrzymali łaskę sakramentalną małżeństwa, ale jeszcze, żeby ta łaska, za pomocą modłów i błogosławieństwa Kościoła, jak nąjobfitszą była w swych skutkach i jak najskuteczniejszą. Obrząd małżeńskiego błogosławieństwa przepisuje Rytuał każdej prowincji lub djecezji, i dla tego nie wszędzie jest jednakowy; bo jak formuła połączenia małżonków nie koniecznie wszędzie ma być ta sama, skoro sobór trydencki (loc. cit.) pozwolił na to, i ma się stosować do zwyczajów miejscowych, tak samo i błogosławieństwo albo modlitwa, którą kapłan nad połączonymi odmawia, znajduje się w różnych rytuałach, już przed oświadczeniem woli nowożeńców, już po tém umieszczona, i składa się już to z jednej, już z więcej modlitw. — Z natury i pojęcia tego aktu kościelnego wynika, że do oświadczenia zezwolenia łączących się małżeństwem tam tylko dodany on być może, gdzie Kościół z pociechą swoją może małżeństwo potwierdzić i publicznie pobłogosławić. Małżeństwo bowiem chrześcjańskie, w myśli swojej jako naśladowanie tajemniczego połączenia Chrystusa z Kościołem, oblubienicą jego bez zmazy, powinno wyrażać na sobie to podobieństwo, i dla tego, jeżeli narzeczeni lub jedno z nich zapomnieli o tym wzniosłym wzorze i przeznaczeniu małżeństwa, i o tej Bożej jego sankcji, Kościół może tolerować je i ogłosić za prawe i ważne, przez wzgląd na słabość ludzką, ale błogosławieństwa radości swojej już dawać nie może. Jednak zwyczaj opuszczania w tych razach błogosławieństwa nie wszędzie jest jednakowy. W niektórych krajach opuszczają je wtedy, gdy narzeczona jest wdową lub upadłą kobietą: wtedy pominięcie błogosławieństwa jest naganą ubocznie udzieloną mężczyznie, dziewictwa po swej żonie nie wymagającemu; w innych krajach opuszczają je znowu, kiedy oboje nowożeńcy albo jedno z nich powtórne śluby zawierają; jest to wtedy nagana powtórnego małżeństwa, przeciwnego wzniosłemu pojęciu chrześcjańskiej miłości, miłości duchowej, wiecznej, wyłącznej, chwilowo zwolnionej przez śmierć współmałżonka od związku cielesnego i widzialnego, ale istniejącej duchownie, mającej trwać i wiążącej tego z małżonków, który jeszcze żyje, z tym, który go do grobu uprzedził. W dwóch tych wypadkach Kościół zamiast życzeń błogosławieństwa używa modlitw, przypominających małżonkom, że pokutą powinni zmazać błąd małżeństwa, nie będącego całkowicie wolném od zmazy, i tym sposobem, przywrócić skuteczność łaski sakramentalnej, usuwając od siebie wszelkie grzeszne usposobienie. Podobnież postępuje Kościół i w mieszanych małżeństwach: bo skoro do istoty chrześcjańskiego małżeństwa należy, aby pomiędzy małżonkami najściślejsza panowała jedność, odnosząca się do wszystkich życia stosunków, oraz najzupełniejsza wspólność wszystkich uczuć i czynów, i aby obydwoje byli związani tak jednością najgłębszych przekonań, jak i wzajemną miłością, naturalną jest więc rzeczą, że Kościół gani i zawsze ganił małżeństwa mieszane; a chociaż Kościół zachodni nie poszedł tak daleko jak wschodni, który najzupełniej zabronił łączenia się prawowiernych z heretykami i takie małżeństwa za żadne ogłosił (Concil. Trullan., an. 692, c. 72), jednak zawsze uznawał małżeństwa mieszane jako zakazane, chociaż ważne; a równość cywilna pomiędzy protestantami i katolikami, prawem świeckiem uznana, nie zmieniła i zmienić nie mogła, jak to każdy dobrze rozumie, zasad Kościoła pod tym względem. Kościół tedy nie może błogosławić związku, w którym utrzymać się nie zdoła charakter Bogu miłego małżeństwa, t. j. pewność wychowania dzieci w wierze Kościoła; a nawet i wtedy, gdy się upewni o katolickiém wychowaniu dzieci, mających się zrodzić z takiego małżeństwa, nic więcej im nie udziela nad bierną asystencję kapłana, wstrzymując się od błogosławieństwa, modlitwy, lub jakiegokolwiek aktu liturgicznego.X. A. S.