Encyklopedja Kościelna/Barlaam i Hezychaści
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom II) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1873 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Barlaam i Hezychaści. W dziejach kościoła greckiego w wieku XIV i w kontrowersji z hezychastami głośne było imię zakonnika Barlaama. Pochodził on z rodziny greckiej, zamieszkałej w południowych Włoszech, zwanych wielką Grecją, ur. w półowie czy w końcu w. XIII w Seminara, w Kalabrji. Według byzantyńskiego dziejopisa Kantakuzena (Hist. l. II c. 39 p. 543 ed. Bonn), miał on być wychowany w religji katolickiej; drugi historyk byzantyński z tegoż czasu, Nicefor Gregoras, wyraża się w tym względzie mniej jasno, a mianowicie, że studjował on także teologję dogmatyczną łacinników, i to zdanie zdaje się być słuszne. Naówczas bowiem było wiele bardzo rodzin greckich w niższych Włoszech, jako też i klasztorów greckich, stale obstających za swojém wyznaniem, jak o tém świadczy Leon Allacjusz (De Eccles. Occident. et Oriental. perpetua consensione, l. II c. 17 p. 828); ci właśnie grecy, tak z powodu swego zamieszkania jak i dla polemiki, uczyli się teologji łacińskiej. W tém położeniu był i Barlaam, i oczywista, że tylko przez niechęć ku Barlaamowi i żeby łatwiej wyjaśnić jego później przejście do Kościoła katolickiego, Kautakuzen[1] minął się z prawdą. Od wczesnej młodości wstąpił Barlaam do zakonu bazyljanów w swoim kraju i zrobił tam wielkie postępy w życiu duchowném. Przeciwnicy jego przyznają mu głębszą znajomość nietylko teologji, ale także filozofji i nauk ścisłych. W celu gruntowniejszego poznania filozofji Arystotelesa z greckiej literatury, udał się on do Tessaloniki, gdzie naówczas kwitnęły jeszcze nauki, a r. 1327 przybył do Konstantynopola. Tam został opatem klasztoru św. Zbawiciela, za wpływem Kantakuzena, który był w owej epoce pierwszą osobą u dworu i protektorem uczonych. Barlaam wielki okazał zapał w polemice z Kościołem łacińskim, którego naukę przedsięwziął zbijać, zwłaszcza w dziele p. t. Contra primatum Papae. Salmazjusz (De primatu) i Goldast (Monarchia imp. t. 1) przedrukowali to pismo. Dzieło to, jak z jednej strony niezmiernie podobało się grekom, tak z drugiej wielu autorowi uczyniło nieprzyjaciół, z powodu pogardy, z jaką traktował ciemnotę greków, szczególniej zakonników, których krytykował i ganił wszędzie. Słowem, tak ich rozdrażnił, że już nawet nie mógł być pewnym życia w Konstantynopolu i dla tego zmuszony był na jakiś czas powrócić do Tessaloniki. Roku 1339, cesarz Andronik III posłał go, wraz z kawalerem Szczepanem Dandolo, z Wenecji do Awinjonu, do Papieża Benedykta XII, który, chociaż znajdował się w niewoli babilońskiej, jak naówczas nazywano pobyt Papieży w Awinjonie, zawsze jednak myślał o jedności Kościoła. Barlaam nie miał żadnej missji urzędowej, ani ze strony cesarza, ani ze strony patrjarchy konstantynopolitańskiego. Natomiast był zalecony Papieżowi przez króla francuzkiego Filipa i sycylijskiego Roberta, i dla tego to Ojciec św. upoważnił go do przedstawienia pewnych propozycji. Barlaam miał w tym celu dwie mowy, które podał w swojej kontynuacji Roczników Baronjusza, Raynald (Ad an. 1339 n. 20). W pierwszej zaraz mowie swojej zaznaczył rzecz niezmiernie ważną dla dziejów Kościoła, że mianowicie nie tyle różnice dogmatyczne, ile raczej nienawiść narodowa greków do łacinników była przyczyną tak długiego trwania opłakanego rozdziału i że najznakomitsi grecy, tak duchowni jak i świeccy, byliby gotowi połączyć się z Kościołem łacińskim, gdyby nie obawa ciemnego tłumu i głów zapalonych, z powodu których sam nawet Andronik III nie może o tém traktować bez niebezpieczeństwa dla swojej osoby. Według Barlaama, najlepszym środkiem połączenia byłoby zwołanie soboru powszechnego, na któryby wezwani byli nietylko duchowni greccy z każdego patrjarchatu, ale także i przedstawiciele całego narodu. Sobór lugduński, mówił dalej, który już zajmował się sprawą zjednoczenia r. 1275, nie może być uważany przez greków za powszechny, ponieważ na nim byli tylko upoważnieni przez cesarza posłowie, a żadnego nie było mandatarjusza patrjarchów wschodnich. Przedewszystkiém jednak, zanim nastąpi sobór, należałoby, aby łacinnicy dali pomoc wojskową grekom, przeciw Turkom, coby przyczyniło się bardzo do przytłumienia wzajemnej nienawiści obu narodów. Papież nie przychylił się do tych przedstawień Barlaama i oświadczył, że dogmat pochodzenia Ducha św. jest dawno zadefinjowany, że zatém nie można go dyskutować na soborze. Grecy więc powinniby przybyć nie dla dyskussji, ale przysłać swoich pełnomocników dla bliższego poznania nauki katolickiej. Papież też widział, że grecy nie myśleli na serjo o zjednoczeniu i że tylko dla tego chodzą około tego interesu, aby otrzymać pomoc przeciwko Turkom. W tej myśli Papież odpisał i dwóm panującym, którzy polecali Barlaama. List ten znajduje się u Leona Allacjusza (l. c. p. 781 i u Raynalda l. c. n. 32 sq.). Powróciwszy do kraju, Barlaam podjął wielki spór z hezychastami. Wielu zakonników jednego z klasztorów na górze Athos, pod przewodnictwem o. Symeona, popadło w pewien rodzaj marzycielskiej kontemplacji. Siedząc w swoich celach odosobnieni i zamknięci, pogrążeni w głębokiej ciszy i modlitwie, z podbródkiem opartym na piersiach i wzrokiem utkwionym w pępek, zaczynali się najprzód trwożyć i niepokoić; ale po niejakim czasie, trwając w tém położeniu, dochodzili do rozkosznej egzaltacji tak dalece, że nietylko wewnętrzne ogarniało ich oświecenie, ale nawet, jak upewniali, okiem cielesném można było widzieć blask otaczający ich osoby. Nazywano ich, z powodu pokoju, w jakim się pogrążali (ob. Kwietyzm), spoczywającymi albo hezychastami, od greckiego ἡσυχάζω — spoczywam. Rozszerzali oni swoją doktrynę w Grecji przed powrotem Barlaama i wielu uczonych zbijało takową, mianowicie Nicefor Gregoras, jak o tém sam pisze w swojej historji byzantyjskiej (Niceph. Greg. l. XIX c. I p. 918 ed. Bonn). Ale najzapaleńszym ich przeciwnikiem był Barlaam. Dowiedział się on o nich w czasie pobytu w Macedonji, z ust jednego z ich zwolenników. Ten wielki prostak opowiadał mu wiele niedorzeczności, do jakich się oni wcale jeszcze nie posuwali, ale Barlaam bez ceremonji wszystko ogłosił światu, jakby rzeczy najpewniejsze, wyśmiewając tych pępkowców, tych omfalopsychików, nowe wydanie dawnych messaljanów. Napróżno Palamas, głowa hezychastów, a potém arcybiskup Tessaloniki, prosił go, aby bliżej zbadał kwietystów i zaprzestał ich prześladować, nadmieniając, że co się tyczy światła, jakie ich otacza, nie jeden przykład tego mamy w dziejach: że wielu starożytnych męczenników miewało aureolę, że nareszcie sam Chrystus Pan na Taborze był otoczony takiém światłém Bóżém, niestworzoném. Te ostatnie wyrażenia skłoniły Barlaama do tego, że formalnie zaskarżył hezychastów do Jana, patrjarchy konstantynopolitańskiego, jako heretyków (diteistów), utrzymujących, że jest dwóch bogów, Bóg prawdziwy i światło niestworzone, różniące się od Boga, będące pierwiastkiem wiecznym jak Bóg, a więc będące Bogiem także. Napróżno cesarz Andronik usiłował spór załagodzić: patrjarcha wezwał zakonników do Konstantynopola, aby zdali sprawę ze swojej nauki i zwołano synod odbyty pod przewodnictwem cesarza i patrjarchy w kościele św. Zofji (1341 r.). Akta tego synodu nie doszły do nas, a nadto, opowiadania o nim dwóch historyków byzantyjskich, Kontakuzena[2] i Nicefora Gregorasa, nie zgadzają się ani same z sobą, ani nawet z objaśnieniami, jakie napisał patrjarcha Jan, a wydał Leon Allacjusz (l. c. p. 817.... 830). Kantakuzen twierdzi, że najprzód Barlaam przedstawił swoją skargę synodowi, przeciw której wystąpił Palamas, stając w obronie hezychastów, szczególniej co do kwestji dotyczącej światła niestworzonego, i złożył memorjał usprawiedliwiający zakonników z góry Athos. Widząc, że hezychaści brali górę i skłoniony przez marszałka dworu (δομέστιχος μέγας), t. j. tegoż samego Kantakuzena, Barlaam wyznał, iż nie miał racji, że nie przez złość, ale błędnie powstał przeciwko zakonnikom, że wreszcie i on sam uznaje światło niestworzone. Naówczas Palamas i inni hezychaści uściskali Barlaama, cesarz i patrjarcha zalecili pokój obu stronom i skończył się synod. Ten stronniczy opis przyjaciela hezychastów sprostował nieco Nicefor, należący do przeciwnego obozu: zapewnia on, że trjumf hezychastów nie był tak zupełny. Cesarz, nie chcąc sprawy rozmazywać, nie pozwolił soborowi rozpoznawać głównych zarzutów przeciwko hezychastom; miał bowiem zamiar stłumić ją w cichości. Nie długo jednak potém umarł, nie miał więc czasu zamiaru swego przeprowadzić. Barlaam jednak, ponieważ mu nie pozwolono udowodnić jego oskarżeń, został bardzo zawstydzony (Niceph. Gregor. XI c. 10 p. 557....). To drugie opowiadanie trzyma środek pomiędzy pierwszém Kantakuzena i objaśnieniami, danemi w tej sprawie przez patrjarchę. Patrjarcha ogłosił je urzędownie nieco po ukończeniu synodu, celem zawstydzenia palamitów i hezychastów, którzy się chełpili z tego, jakoby ich doktryna zyskała potwierdzenie synodu. Na dwa tylko punkta zgodził się synod, a mianowicie, co do światła niestworzonego, które otaczało Zbawiciela w czasie Przemienienia, i na modlitwę: „Panie Jezu Chryste, Synu Boga, zmiłuj się nad nami.“ I dla tego, z powodu tych dwóch punktów, Barlaam został zganiony, jako złośliwy oskarżyciel i pozbawiony prawa wnoszenia skarg na przyszłość. Co do palamistów, odłożono na inny czas osądzenie ich nauki i praktyk, a tymczasem nakazano im milczenie. Ale Palamas nie przyjął tej klauzuli, nie zważał na żadne zakazy kościelne, został więc ekskomunikowany, wraz z Hypopsefjuszem z Monembazji. Patrjarcha Jan sam ogłosił ekskommunikę. Przegraną jednak swoją z hezychastami Barlaam tak żywo i boleśnie był dotknięty, że opuścił na zawsze Grecję, udał się do Włoch i został katolikiem; poczém otrzymał bibljotekarstwo u króla neapolitańskiego, następnie biskupstwo geracyjskie, także w Neapolitańskiém i umarł r. 1348. Jak przedtém w wielu swoich pismach powstawał przeciwko Kościołowi katolickiemu, tak później pisał wiele w obronie tegoż Kościoła, i z taką gorliwością zajmował się sprawami Kościoła, iż Henryk Kanizjusz i inni uczeni mniemali, że było dwóch pisarzy tego imienia. Ale Leon Allacjusz (l. c. p. 824 sq. 839 sq.), a po nim Kazimierz Oudin, w specjalnej rozprawie p. t. de Barlaamo (Commentar. de Scriptor. eccl. t. III p. 814, 828) dowiedli, że to była jedna i ta sama osobistość, która w różnym czasie tak różną odgrywała rolę. Dzieła Barlaama znajdują się w części przedrukowane u H. Kanizjusza, Lection. antiq. t. IV ed. Basnag. Raynald pomieścił z nich wyjątki, w swojej kontynuacji Roczników Baronjusza pod r. 1339, n. 38 sq. Ich spis znajduje się u Leona Allacjusza (l. c. p. 825 sq. i 840) i u Kazimierza Oudin (l. c. p. 824 sq.). Oddalenie się Barlaama z Grecji nie załatwiło sprawy hezychastów. Cesarz Andronik, zmarły zaraz po synodzie odbytym w r. 1341, przekazał koronę swojemu synowi Janowi Paleologowi, mającemu wówczas lat 9. Rządy państwa dostały się wdowie po Androniku, Annie, i Kantakuzenowi, opiekunowi nieletniego władcy. Katakuzen zaś był jawnym zwolennikiem hezychastów i skłonił na ich stronę cesarzowę wdowę. Gdy tedy dalszą przeciw nim walkę poprowadził mnich Asyndynus, uczeń Barlaama, hezychaści, ufając w protekcję dworu, chcieli stanowczo pognębić swoich przeciwników na nowym synodzie. Synod poprzedni nie potwierdził ich nauki, potrzeba więc im było, aby następny to uczynił. Kantakuzen zwołał synod, mimo chęci patrjarchy, i synod ten potępił przeciwników hezychastów i zagroził klątwą Asyndynusowi, jeżeliby nie zmienił swego zdania. Wedle opisu samegoż Kantakuzena (l. II c. 40 p. 556), patrjarcha zgodził się na ten wyrok; ale patrjarcha twierdzi stanowczo (Leo Allatius l. c. p. 831), że się nie zgodził na traktowanie kwestji dogmatycznych i że po prostu powtórzył wnioski poprzedniego synodu. Hezychaści wszelako chełpili się, że odnieśli zupełne zwycięztwo i wcale nie zwracali uwagi na zakaz głoszenia swej doktryny tak dalece, że patrjarcha musiał ich ukarać. Kantakuzen oskarża patrjarchę (l. III c. 98), że to uczynił z nienawiści ku niemu, a z zazdrości ku Palamasowi, w którym obawiał się widzieć swojego następcę na stolicy patrjarszej. Ale zdanie to nie zdaje się zasadne, bo sam Kantakuzen był stronniczym przyjacielem hezychastów, a przeciwnikiem politycznym patrjarchy. Wkrótce potém Kantakuzen upadł, skutkiem połączonych zabiegów patrjarchy i dworzanina Apokauchusa, i został skazany przez cesarzowę na wygnanie. Rozpoczęła się naówczas wojna domowa. Patrjarchja[3] Jan starał się w tym czasie wytępić hezychastów. Ci znowu tém ściślej połączyli się z Kantakuzenem, a jego trjumf stał się także i ich trjumfem. Roku 1847, cesarzowa wdowa i młody cesarz Jan byli zmuszeni uznać Kantakuzena za współcesarza; patrjarcha Jan został w tymże roku, na trzecim synodzie, złożony z godności za błędne, t. j. antyhezychastyczne opinje, a to samo czekało tych wszystkich, którzy się oświadczyli przeciwko palamitom (Harduin, Collect. Conc. t. XI p. 286). Następcą Jana patrjarchy był Izydor, a po nim znów Kalikst. Za Kaliksta hezychaści odnieśli zupełne zwycięztwo, na synodzie odbytym w Konstantynopolu r. 1351, a zwołanym przez Kantakuzena, który też na nim prezydował. U Harduina znajdujemy akta tego synodu (t. XI p. 283—346). Oskarżano tam znowu Palamasa i jego stronników, że nauczają o dwóch bóstwach, przypuszczając, oprócz Boga w Trójcy św., drugi pierwiastek wiekuisty, światło niestworzone. Palamas bronił się, twierdząc, że nie uważa tego światła za drugie bóstwo, lecz za wiekuisty wypływ z łona natury boskiej, za działanie, nie zaś za istotę boską. To wyjaśnienie tak dalece zadowolniło synod, iż nawet potępił on, jako heretyckie zdanie przeciwne, utrzymujące: że wiekuiste niestworzone działanie Boże, nie może być rzeczywiście (ale tylko w myśli) różne od istoty Bożej, a działania Boże różne od jego istoty, nie są ani wieczne, ani niestworzone, lecz doczesne i stworzone. W celu obrony nauki hezychastów o świetle niestworzoném, odczytano ustępy z ojców Kościoła i VI soboru powszechnego i wymagano od przeciwników, aby się zrzekli swych błędów. Niechcących się na to zgodzić barlaamitów, wykluczono z Kościoła, a biskupów odsądzono od ich stolic. Dyskussja trwała 4 dni. Po kilku dniach przerwy, a pod nieobecność już barlaamitów, prowadzono dalej rozprawy, rozbierano pytanie: „Czy można odróżnić działanie Boże od istoty Boga? Czy nazywając działanie Boże niestworzoném, można było uniknąć diteizmu (dwubóstwa)? W rezultacie dyskussji uznano Asyndynusa za heretyka, wznawiającego błędy Marcela z Ancyry i Fotyna. Barlaam, Asyndynus i ich stronnicy zostali ekskommunikowani. Że sprawa ta taki wzięła obrót, nie ma się czemu dziwić, gdyż stolice biskupie poobsadzał wówczas Kantakuzen hezychastami, będącymi po większej części ludźmi ciemnymi. Opis Kantakuzena zgadza się naturalnie z tém sprawozdaniem z akt synodu (l. IV c. 23), w głównych przynajmniej punktach, boć autor jego był duszą owego zgromadzenia. Dodaje on nadto, że rozkazał więzić nieprzyjaciół hezychastów, którzy nawet po synodzie nie chcieli się uspokoić, jak np. dawny jego przyjaciel Nicefor Gregoras. Uczony ten grek, używający wielkiej sławy, z początku był nieprzyjacielem Barlaama, lecz uważał za obowiązek, w sprawie chrystjanizmu wystąpić przeciwko hezychastom, i najprzód poufnie chciał pozyskać sobie Kantakuzena, ale daremnie. Zrażony niepowodzeniem, opuścił dwór i został mnichem. Od tej chwili wszyscy biskupi i kapłani przeciwnicy hezychastów, wypędzeni przez Kantakuzena, z nim się połączyli, a także wielu ludzi świeckich, szczególniej dawnych uczniów Nicefora. Kiedy r. 1351 zwołano synod, Nicefor, w pilnie opracowanej rozprawie, wykazywał niesłuszność sprawy hezychastów i stronność Kantakuzena. Lud przyjął jego stronę, ale cesarz zagniewał się na niego. Mimo to jednak, Nicefor raz jeszcze przemawiał na synodzie, poczém zabroniono mu się odzywać, i we łzach zmuszony był wysłuchać niedorzecznych opinji Palamasa i nie wiele mądrzejszych decyzji soboru. Sobór wprawdzie nie potwierdził omfaloskopji i marzycielstwa hezychastów, ale zgodził się z Palamasem na to, że działania Boskie są realnie różne od Boga, są wieczne i niestworzone, a jednak niższe od istoty Bożej, z której wypływają na to, aby tworzyć, zachowywać, opiekować się stworzeniem. Rzeczy nawet zaszły tak daleko, że na jednej sessji hezychaści napadli na dwóch swoich przeciwników, zdarli z nich szaty biskupie i brody im wyrwali. Nicefora i wielu jego uczniów wtrącono do więzienia. Tak więc hezychaści odnieśli trjumf, ale nie mieli za sobą ludu, więc panowanie ich trwało nie długo, a gdy roku 1355 ich główny protektor Kantakuzen został zakonnikiem, kilku tylko już teologów podtrzymywało ich stronę. Djonizy Petawjusz rozebrał ich błędy dogmatyczne w swojém słynném dziele De theol. dognatibus, t. 1 lib. I c. 12 et 13. Rechenberg napisał rozprawę de Hesychastis. (Exercitat. p. 378). (Hefele) X. M-i.