Encyklopedja Kościelna/Chrzest
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom III) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1874 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Chrzest (od słowa chrzcić = chrześcjaninem uczynić), po łacinie Baptismus (od słowa greckiego βαπτίζο — zanurzam, obmywam), pierwszy między sakramentami Kościoła katolickiego, przez który człowiek dostępuje oczyszczenia od zmazy grzechu pierworodnego, a jeśli o dorosłych mowa, i grzechów uczynkowych, i staje się chrześcjaninem, t. j. członkiem Kościoła Chrystusowego, synem Bożym i dziedzicem królestwa niebieskiego. Pismo św. i Ojcowie Kościoła wiele innych nazw dają temu sakramentowi, na oznaczenie bądź natury, bądź skutków jego: zowią go łaźnią albo sakramentem wody (lavacrum, vel sacramentum aquae); sakramentem Trójcy, sakramentem wiary, zapieczętowaniem wiary, albo pieczęcią (obsignatio fidei, signaculum); sakramentem odpuszczenia grzechów, poświęcenia, oświecenia, żywota. Katechizm soboru trydenckiego, powołując się na słowa Chrystusa (Jan. 3, 5) i na słowa św. Pawła Apostoła (Efez. 5, 26), krótką a treściwą daje definicję tego sakramentu, zowiąc go sakramentem odrodzenia przez wodę w słowie, bo na tém właśnie zasadza się tu tajemnica czyli sakrament, że obmycie człowieka wodą, przy wymówieniu słów przepisanych, wewnętrzną w nim sprawuje odmianę i inszym, niż przedtem był, czyni go człowiekiem, iż który z Adama wedle natury narodził się synem gniewu, przez chrzest odradza się z Chrystusa synem Bożym. Nauka Kościoła o tej cudownej skuteczności chrztu, o boskiém ustanowieniu i niezbędnej potrzebie jego, tak dawną jest jak Kościół sam; najdawniejsze sekty wschodnie, jeszcze w IV i V wieku od jedności katolickiej odpadłe, jak nestorjanie, jakobici, dotąd ją nienaruszoną zachowują i, co do materji i formy tego sakramentu, co do sposobu udzielania, a nawet co do towarzyszących mu egzorcyzmów i główniejszych ceremonji, zupełnie się z wiarą i praktyką Kościoła zgadzają. Niektóre tylko sekty heretyckie, które wymieniają: św. Epifanjusz (Haer. 64 n. 25), św. Ireneusz (Adv. haer. I 21, 4), św. Grzegorz W. (Ep. XI 45) i inni Ojcowie Kościoła, chrzest albo zupełnie odrzucały, albo fałszywą o nim naukę szerzyły; tak walentynjanie i markozjanie nie uznawali chrztu, podobnie jak i drugich sakramentów, mieniąc być rzeczą niemożebną, by dar duchowny, jakim jest łaska, mógł być wyrażonym i udzielonym za pomocą znaków zmysłowych. Podobnież odrzucali go manichejczycy, paulicjanie i massaljanie, poczytując go za wynalazek ducha złego. Seleucjanie i hermjanie chrzcili nie wodą, ale ogniem, powołując się na mylnie zrozumiane słowa św. Jana Chrzciciela (Mat. 3, 11). Inni zmieniali formę sakramentu, jak montaniści, którzy do imion Ojca, Syna i Ducha św. dodawali jeszcze imię Montana, założyciela swej sekty, i Pryscylii, prorokini swojej; sabeljanie przeciwnie, eunomjanie, samosateńczycy i inni przeciwnicy dogmatu Trójcy św., chrzcili nie w imię trzech Osób boskich, ale w imię Boga samego. U nowszych heretyków wieku XVI chrzest liczy się wprawdzie do rzędu dwóch czy trzech sakramentów kościelnych, które im się spodobało uznać i zachować, ale w pojęciach o skutkach jego daleko się rozchodzą z nauką Kościoła, gdy bądź jak Luter twierdzą, że i po chrzcie grzech pierworodny pozostaje niezgładzony w duszy człowieka; bądź znowu z Kalwinem utrzymują niepodobieństwo utracenia łaski, raz na chrzcie otrzymanej (porów. Conc. Trid. sess. VII c. 6 seq.); bądź wreszcie, jak tegocześni protestanci, chrzest za prostą tylko ceremonję poczytują, służącą jedynie do wzbudzenia w człowieku wiary usprawiedliwiającej. Wszyscy jednak, z wyjątkiem chyba tych, którzy wyrafinowaną krytyką swoją wszystko Pismo św. i wszystką naukę Chrystusową w myt i allegorję obrócić usiłują, zgadzają się na to, że Chrystus sam ten sakrament ustanowił, jako też i fakt i słowa ustanowienia tego najwyraźniej zapisane są w Ewangelji. Między doktorami i teologami katolickimi tylko w bliższém oznaczeniu czasu, w jakim chrzest z woli Zbawiciela został obowiązującym, zachodzi różnica zdań. Jedni, jak św. Bernard i Estjusz sądzą, że Chrystus ustanowił go i przepisał jeszcze przed Zmartwychwstaniem swojém, bądź gdy w rozmowie swej z Nikodemem (Jan 3) pierwszy raz tajemnicę odrodzenia z wody i Ducha św. objawił; bądź gdy sam chrzcił w ziemi żydowskiej, jak o tém świadczy św. Jan (r. 3); bądź wreszcie, według zdania Piotra Lombarda i świętego Tomasza z Akwinu, gdy od Jana Chrzciciela przyjął chrzest w Jordanie. Inni przeciwnie, zwłaszcza dawniejsi, jak Tertuljan, Złotousty, św. Leon W., Teofilakt, początek chrztu datują dopiero od owej chwili, gdy Chrystus przed Wniebowstąpieniem swojém uroczyste dał uczniom swoim udzielania onegoż polecenie (Mat. 28, Mar. 16). Inni znowu, jak Aleksander haleński i Melchior Canus, różne one chwile i okoliczności subtelnie łącząc w jednę jakoby czynność moralną, mniemają, że Zbawiciel ten sakrament ustanawiał częściami, a mianowicie: materię na chrzcie swoim w Jordanie; formę w słowach onych, które rzekł do uczniów, posyłając ich na wszystek świat; cel w rozmowie swej z Nikodemem; skutek w ostatniej swej mowie do uczniów, zapisanej u św. Marka (r. 16); nakoniec moc i skuteczność na krzyżu, gdy z otworzonego boku jego wypłynęła woda i krew. Katechizm trydencki, omijając te subtelności, krótko i jasno kwestję rozwiązuje, rozróżniając dwojaki czas: czas ustanowienia chrztu i czas, od którego chrzest stał się koniecznym do zbawienia. Pierwszy czas, zgodnie z nauką św. Grzegorza z Nazjanzu i św. Augustyna, datuje od chrztu Jezusa w Jordanie, na którym i poświęcenie wód, za dotknięciem boskiego ciała Zbawiciela, i pierwsze objawienie trzech Osób Trójcy Św. i otworzenie się niebios nad ochrzczonym Chrystusem, jawnie ukazują materję i formę i skutek tego sakramentu. Drugi zaś czas, od którego nikt bez chrztu nie może dostąpić zbawienia, zaczyna się dopiero od chwili, w której wstępujący do nieba Syn Boży uczniom swoim przykazał chrzcić wszystkie narody; co też, według wykładu tegoż katechizmu, stwierdza się słowy św. Piotra (I. 1, 3) i św. Pawła (Efez. 5, 26), gdzie odrodzenie i poświęcenie człowieka, które chrzest sprawuje, przypisuje się Zmartwychwstaniu i Męce Zbawiciela. Przystępując teraz do bliższego objaśnienia nauki Kościoła o chrzcie, rozbierzemy w tyluż oddzielnych punktach następujące pytania: 1. Jaka jest materia chrztu? 2. Jaka forma? 3. Kto jest ministrem tego sakramentu? 4. Komu może być udzielonym? 5. Jakie są skutki? 6. Jaka jest potrzeba tego sakramentu? i nakoniec 7. W jaki sposób i jakim porządkiem Kościół go udziela? 1. Materją chrztu wyłączną i niezbędną jest woda. Bez wody nie masz chrztu, powiada św. Augustyn: Tolle aquam, non est baptismus (Tract. 15 in Joan). Żaden więc inny płyn tej materji zastąpić nie może; ale woda, o ile mowa o ważném udzieleniu sakramentu, może być jakiegobądź rodzaju, byle jedno była prawdziwa i naturalna, i jakiejkolwiek wody użyć, czy rzecznej, czy morskiej, czy deszczowej, czy czystej, czy błotnej, czy słodkiej, czy słonej, czy zimnej, czy ciepłej, zawsze chrzest będzie ważny. Wprawdzie Kościół osobnym uroczystym obrządkiem poświęca wodę chrzcielną, z przymieszaniem do niej krzyżma, i tej wody poświęconej pod grzechem ciężkim używać przykazuje, o ile czas i możność na to pozwala; ale ta woda nie dla tego służy za materję chrztu, że poświęcona jest, jedno dla tego, że wodą jest; poświęcenie kościelne i krzyżmo żadnego zgoła na ważność i skuteczność sakramentu nie mają wpływu, i wielkim przeto byłoby błędem, w razie nagłej potrzeby zaniechać, albo opóźnić udzielenie chrztu dla tego jedynie, że nie masz na pogotowiu wody chrzcielnej, kiedy jest woda zwyczajna. Ta niezmienna od początku nauka i praktyka Kościoła na niewątpliwych opiera się świadectwach Pisma św. Pomijając figury Starego Test., gdzie według nauki Apostołów i wykładu Ojców, i wody potopu, oczyszczające świat od powszechnego skażenia nieprawości ludzkich, i fale morza Czerwonego, pochłaniające nieprzyjaciół ludu wybranego, i woda Jordanu, w której Naaman Syryjczyk znalazł oczyszczenie od trądu, i cudowna sadzawka w Jerozolimie, posiadająca moc uzdrowienia od wszelkiej choroby, były symbolicznemi zwiastunami cudowniejszej jeszcze skuteczności wody chrztu; pomijając przepowiednie prorockie i one wody, do których Izajasz wzywa wszystkich pragnących (Iza. 55, 1), i oną wodę, którą Ezechiel w duchu widział wychodzącą z kościoła (Ezech. 47, 1), i on u Zacharjasza obiecany domowi Dawidowemu zdrój na obmycie grzesznika (Zach. 13, 1), — sam już ten wyraz: baptizate, chrzcijcie, którym Zbawiciel polecił uczniom swoim udzielanie tego sakramentu, dostatecznie oznajmia, że nie inną do niego postanowił materję, jedno wodę; bo chociaż rzecz, którą Zbawiciel tym wyrazem oznaczał, t. j. wewnętrzne oczyszczenie duszy, za zewnętrzném obmyciem ciała, była nową i nigdy przedtém nie słyszaną, ale sam wyraz nie był nowy i zawsze w użyciu powszechném oznaczał zanurzenie w wodzie, albo obmycie wodą: ztąd i ów obrządek pokutny, do którego Jan Chrzciciel powoływał rzesze u wód Jordanu, i przepisane w zakonie obmycie religijne, podobnie, jak ustanowiony przez Chrystusa sakrament, zwały się w pospolitej mowie chrztem, baptismus. Jeszcze jawniej zaś i wyraźniej Zbawiciel oznajmia wodę, jako materję chrztu, gdy w rozmowie z Nikodemem (Jan. 3, 5) powiada: Jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha, nie może wniść do królestwa Bożego. Zgodnie z tą nauką Chrystusa św. Jan (I. 5, 8) oznajmia, iż trzej są którzy świadectwo dają na ziemi: duch, woda i krew, i św. Paweł (Efez. 5, 26) powiada, iż Pan oczyścił Kościół omyciem wody, i św. Piotr, w domu Korneljusza setnika, poznawszy Boskie powołanie pogan do wiary Chrystusowej, woła (Dz. Ap. 10, 47): Izali kto może bronić wody, żeby ci nie byli ochrzczeni. Niektórzy heretycy, jak już wspomniano wyżej, przecząc tej nauce i praktyce apostolskiej, powoływali się na słowa Jana Chrzciciela, w których tenże, oznajmując przyjście Zbawiciela, powiada o nim, iż będzie chrzcił Duchem św. i ogniem. (Mat. 3, 11). Ale rzecz widoczna, że słowa te nie mają się rozumieć w takiém znaczeniu, jakoby Chrystus do chrztu swego odmienną od chrztu Janowego ustanowił materję, t. j. ogień; jest tu niewątpliwie mowa przenośna, oznaczająca albo ogień wiary i miłości, którym Duch św. na chrzcie oświeca i zapala duszę człowieka; albo też widome, w kształcie języków ognistych, zstąpienie Ducha św. na Apostołów, o którém i sam Zbawiciel przepowiadał w tychże samych wyrazach uczniom swoim, mówiąc: Jamci chrzcił wodą, a wy będziecie chrzczeni Duchem św. po niewielu tych dni (Dz. Ap. 1, 5). — 2. Forma Chrztu również wyraźnie oznajmiona jest w Ewangelji, mianowicie w tych słowach Zbawiciela do Apostołów: Chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha świętego (Mat. 28, 19). Zgodnie więc z tém boskiém zaleceniem, chrzest w Kościele katolickim spełnia się temi słowy, które minister wymawia nad chrzczącym się, polewając go wodą: Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha św. Słowa te powinny być wymówione jednocześnie z polaniem, inaczej chrzest byłby nieważnym: bo jak w każdym sakramencie forma musi nierozłącznie towarzyszyć materji i ona dopiero, mówiąc językiem scholastyków, ją informuje, t. j. rzecz z natury swojej naturalną i zmysłową do oznaczania i sprawienia skutków nadnaturalnych i nadzmysłowych zdatną czyni, tak i na chrzcie polanie wodą samo przez się byłoby i pozostałoby zwyczajném tylko obmyciem ciała, gdyby go jednoczesne wymówienie tych słów: Ja ciebie chrzczę i t. d. do nadprzyrodzonej godności i skuteczności nie podniosło, oznajmując wyrażoną i zawartą w tej czynności materjalnej, duchowną i Boską dzielność obmycia i odrodzenia duszy. W powyższej formie niektóre słowa są bezwarunkowo potrzebne i niezbędne do ważności chrztu, takiemi mianowicie są: wyraz chrzcić, wyrażenie osoby chrzczącego się i wezwanie po osobno trzech Osób Trójcy Św. Inne zaś wyrazy, jakkolwiek minister katolicki nie może ich opuścić albo zmienić bez grzechu, nie tak przecie są konieczne, iżby opuszczenie lub zamienienie ich na inne pociągało za sobą nieważność sakramentu. Takiemi wyrazami są zaimki ja i ciebie, oznaczające w powyższej formie osobę ministra i przyjmującego chrzest, które mogą być zastąpione innemi wyrazami lub zwrotami, jak to ma miejsce w formie używanej w kościele wschodnim, a przez Kościół rzymski na soborze florenckim za dostateczną i ważną uznanej: Chrzci się (βαπτίζεται) sługa Boży w imię Ojca i Syna i Ducha św. Forma ta zdaje się nawet być dawniejszą od łacińskiej, o której dopiero Sakramentarz Grzegorza I (czyli raczej wydany na nowo przez tego Papieża Sakramentarz Gelazego r. 496) wyraźną czyni wzmiankę; co jednak nie dowodzi, by przedtem nie była w użyciu; bo Sakramentarze one nie są kodeksami przepisów nowych, ale raczej zebraniem istniejących oddawna praktyk i obyczajów kościelnych. Bez względu jednak na tę kwestję historyczną, forma łacińska dogmatycznie niewątpliwe ma pierwszeństwo, jako wyrażająca jaśniej i zupełniej myśl Boskiego Ustanowiciela i naukę Kościoła. Forma grecka omija wyrażenie osoby ministra, by snać człowiekowi nie przypisywać skuteczności sakramentu, która jest od Boga samego: Ten jest który chrzci, jak o Chrystusie mówi św. Jan Chrzciciel (Jan. 1, 33); ale zarazem także pomija milczeniem ministerjalną i instrumentalną działalność człowieka, sprawującego chrzest, która jest bez wątpienia jedną z zasadniczych stron dogmatycznej nauki o tym sakramencie, a którą i sam Zbawiciel w Ewangelji tak wyraźnie podnosi, gdy uczniom swoim urząd chrzczenia poleca. Słowom Chrystusa do uczniów: Nauczajcie wszystkie narody chrzcząc je i t. d., najdokładniej odpowiadają słowa ministra Kościoła: Ja ciebie chrzczę, nie w imię i mocą człowieka, ale w imię Ojca i Syna i Ducha św., nie jako łaskę dający, ale jako mający moc i władzę od Boga do spełniania urzędu, za którego spełnieniem łaska następuje. Czy ta forma chrztu, z wyraźném poosobno wezwaniem trzech Osób Trójcy Św., zawsze i od początku była w użyciu, o tém niejaka może zachodzić wątpliwość. Dzieje Apostolskie w kilku miejscach (2, 38. 8, 16. 10, 48. 19, 5) mówią o chrzcie, udzielonym przez Apostołów w samo imię Jezusa Chrystusa, i niektórzy doktorowie, między którymi są imiona takiej powagi, jak Wiel. Beda, Algerus, Piotr Lombardus, św. Tomasz, św. Bonawentura i Hugo a S. Victore, byli zdania, że należy te ustępy rozumieć dosłownie, tłumacząc to odstąpienie od postanowionej formy szczególném natchnieniem Ducha św., aby w tych pierwszych początkach Kościoła przez takie w samo imię Chrystusa udzielanie sakramentu odrodzenia, imię to i boska moc jego chwalebniej i jawniej były oznajmione; dodając nadto, że w tém wezwaniu Chrystusa zawierało się zarazem wezwanie drugich dwu Osób boskich, ponieważ to imię Chrystus, Pomazaniec, wskazuje także na osobę Ojca, który go pomazał, i na osobę Ducha św., którym został pomazany. Lecz prościej i trafniej tę trudność rozwiązują Ojcowie Kościoła prawie wszyscy, jak Cyprjan, Orygenes, Hilary, Bazyli, Ambroży, Augustyn i inni, którzy przez chrzest w imię Chrystusa rozumieją nie odmienną od postanowionej formę, ale raczej rodzaj chrztu, t. j. chrzest, nie jakiego udzielał Jan Chrzciciel, ale jaki ustanowił Chrystus i działający mocą zasług Chrystusa i wymagający za warunek wiarę w Chrystusa i udzielający się, jak przykazał Chrystus, w imię Ojca i Syna i Ducha św. — 3. Ministrów chrztu, powiada Katechizm soboru trydenckiego, trojaki jest rodzaj: jedni udzielają go własną powagą, w moc urzędu swego, inni mogą go udzielać za upoważnieniem, trzeci nakoniec z potrzeby. Do rzędu pierwszych należą nasamprzód biskupi, którzy chrzczą w moc prawa i urzędu swego, jako następcy Apostołów, do których rzekł Zbawiciel: Idąc... nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je. Po nich toż samo prawo służy kapłanom, jako pomocnikom biskupów, a prawo to nie wypływa z prostej tylko delegacji, ale jest prawem własném, t. j. przywiązaném do urzędu kapłańskiego, zaczém i w obecności biskupa kapłan używać go może, bo, jako tłumaczy św. Ambroży (De offic. lib. 2 c. 4), tém samém że z urzędu postanowieni są kapłani do sprawowania Eucharystji, która jest sakramentem zgody i jedności, mogą także w moc tegoż urzędu sprawować to wszystko, co się do tego sakramentu odnosi i wstęp do niego otwiera. Drugiego rodzaju ministrami chrztu są djakoni, którzy także mają prawo udzielania tego sakramentu w moc urzędu swego, jak o tém świadczy to, co mówią Dzieje Apost. o Filipie djakonie (8, 12. 13. 38), ale używać go nie mogą bez osobnego upoważnienia. Nakoniec, w razie nagłej potrzeby, ministrem chrztu, z opuszczeniem jednak ceremomji, do uroczystego sprawowania tego sakramentu należących, może być każdy człowiek, nietylko mężczyzna ale i kobieta, nietylko chrześcjanin ale i heretyk i żyd i poganin, jeśli jedno przy należném użyciu materji i formy ma intencję sprawić to, co Kościół przez ten obrząd sprawuje. Ze względu bowiem na niezbędną potrzebę chrztu, bez którego nie masz zbawienia, łaskawość i mądrość Zbawiciela, jako ustanowiła do niego materję wszystkim i wszędzie przystępną, t. j. wodę, tak i do udzielania go w razie potrzeby każdemu dała prawo, aby nikt dla braku ministra bez chrztu z tego świata nie schodził. Że zaś w takim razie chrzcić wolno każdemu, — ale ceremonji spełniać nie wolno, które, jeśli tak ochrzczony zostanie przy życiu, przez właściwego ministra, t. j. biskupa lub kapłana dopełnione być powinny, — to nie znaczy, by te ostatnie większą miały wagę i godność niż sam sakrament, ale że nadzwyczajne ono prawo, jak służy tylko w potrzebie, tak też wyłącznie tylko do potrzeby się ogranicza, t. j. do samego chrztu przez użycie materji i formy, nie zaś do ceremonji, które do ważności chrztu nie są konieczne. — W III i IV wieku, z powodu schizmy nowacjańskiej, a następnie herezji donatystów, gorące w kościele afrykańskim zwłaszcza, jak również i w niektórych kościołach Azji Mniejszej, toczyły się spory o ważność chrztu udzielonego przez heretyków. Pierwszy Agrypin, bp kartagiński, r. 215 odstąpił w tym względzie od powszechnej praktyki i tradycji Kościoła, udzielając na nowo chrzest heretykom na łono Kościoła powracającym. Inni biskupi afrykańscy poszli za jego przykładem, poparci jakoby powagą św. Cyprjana (ob.). Biskupi ci, zadaleko posuwając zasadę jedności Kościoła, spuszczali z oka wewnętrzną ex opere operato moc i skuteczność sakramentu: sądzili i słusznie, że po za Kościołem nie masz ani władzy kapłańskiej, ani łaski; ale zbyt jednostronnie, a zatém i błędnie ztąd wnosili, że innowiercy, jako odłączeni od tego źródła władzy i łaski, tém samém i sakrament w takiém odłączeniu przez nich sprawowany, własnej jego mocy pozbawiają. Przeciwko takowemu błędowi mocno powstając św. Szczepan I, Papież, w reskrypcie swoim do biskupów afrykańskich, skuteczność i ważność chrztu nie na prawowierności udzielającego, ale na należném użyciu materji i formy zasadza i, powołując się na dawną naukę i tradycję Kościoła, ponowienia chrztu na heretykach, wracających na łono Kościoła, a już w herezji należycie ochrzczonych, pod klątwą zabrania: „Ktokolwiek tedy, powiada, z jakiejkolwiek herezji przychodzi do nas, nic nie należy wznawiać (nihil innovetur), a tylko zachować co podano jest, aby mu ręce były włożone ku pokucie:“ Zawsze więc Kościół trzymał się tej zasady, że chrzest przez polanie wodą i wezwanie trzech Osób Trójcy Świętej przez kogobądź, choć heretyka, choć odszczepieńca udzielony, prawdziwym i ważnym i katolickim jest chrztem. Na tej zasadzie później sobór konstplitański I orzekł i do składu wiary zapisał te słowa: Confiteor unum baptisma, na tej zasadzie i przedtem sobór nicejski I nawracających się katarów, jak sami siebie zwali nowacjanie, iż chrzest udzielali według przepisu Kościoła, bez powtórnego chrztu do pokuty i jedności kościelnej przyjmować kazał (can. 8); pauljanów zaś, którzy według nauki mistrza swego Pawła samosateńskiego, chrzcili bez wezwania trzech Osób boskich, nasamprzód, jako nieochrzczonych do chrztu przyprowadzać zalecił (can. 19). Na tej zasadzie i sobór arelateński I taką, co do przyjęcia nawracających się heretyków, stawia regułę (can. 8): „Niech, mówi, będzie zapytany (nawracający się) o skład apostolski i jeśli się okaże że był ochrzczony w imię Ojca i Syna i Ducha św., niech mu tylko będą włożone ręce i niech otrzyma Ducha św. (t. j. Bierzmowanie). Jeśli zaś na zapytanie nie odpowie wyznaniem tej Trójcy Św., niech będzie ochrzczony.“ W nowszych czasach sobór tryd. tę istniejącą od początku naukę Kościoła na nowo stwierdził i orzekł (sess. VII c. 4 de Bapt.), za odłączonego od Kościoła ogłaszając tego, ktoby rzekł, że „chrzest udzielony choćby od heretyków w imię Ojca i Syna i Ducha św., z intencją uczynienia tego, co czyni Kościół, nie jest prawdziwym chrztem.“ Inaczej naturalnie rzecz się ma, kiedy zachodzi słuszna wątpliwość, czy chrzest, o którym mowa, dopełnionym został z zachowaniem właściwej formy i z właściwa intencją. Dziś, kiedy wszystkie przeciwne Kościołowi nauki i herezje, w logicznym rozwoju zasad swoich wyrodziły się w czczy naturalizm, z zaprzeczeniem wszelkiego porządku nadprzyrodzonego, wątpliwość takowa zawsze będzie słuszną i przeto niezmienną dzisiaj, z rzadkiemi wyjątkami, jest regułą, że protestantom, wracającym na łono Kościoła, udziela się chrzest warunkowo, sub conditione. — 4. Jako Chrystus przyszedł na ten świat dla zbawienia wszystkich, tak też wszystkich powołuje do chrztu, bez którego nie masz zbawienia. Może zatém przyjąć chrzest każdy człowiek jeszcze nie ochrzczony, każdy, nietylko dorosły, ale i dziecię nowonarodzone. Ztąd też od czasów apostolskich przynoszenie i przypuszczenie dzieci do chrztu zaraz po narodzeniu było i jest w Kościole nie dowolną tylko praktyką, ale prawem obowiązującém, i nigdy przeciw temu prawu nie powstała żadna wątpliwość, ani opór, wyjąwszy ze strony heretyków i to nielicznych, jakimi byli w IV w. hieracytowie (Epiphan haer. 67), później waldensowie, petrobruzjanie, katarowie, a po nastaniu herezji luterskiej socynjanie i nowochrzczeńcy. Z dawniejszych doktorów i pisarzy kościelnych sam tylko Tertuljan (De bapt. c. 18) chrzest dzieci gani, ale jak z jednej strony zdanie swoje niezbyt silnemi popiera dowodami, tak z drugiej samém już sprzeciwieniem się temu prawu niewątpliwe daje świadectwo o powszechném za jego czasów istnieniu onegoż. Starszy od niego św. Justyn męcz. mówi (Apol. I c. 15) o takich, którzy „od dzieciństwa stali się uczniami Chrystusa.“ W tymże II w. św. Ireneusz pisze (Adv. haer. II 22, 4), iż Chrystus przyszedł wszystkich zbawić, „wszystkich, mówię, którzy przez niego odradzają się w Bogu, niemowlęta i maluczkich i pacholęta i młodzieńców i starców.“ Orygenes świadczy (in Ep. ad Rom.), że „Kościół od Apostołów podanie otrzymał i maluczkim chrzest udzielać;“ a św. Cyprjan zapytany: czy nie należy wstrzymać się z chrztem aż do ósmego dnia, na podobieństwo obrzezania żydowskiego? — co samo już dowodzi, że chrzest dzieci był w onym już czasie powszechnym i niewątpliwym obyczajem, — przeciwnym się oświadczył takowemu opóźnieniu, żądając ochrzczenia niemowląt zaraz po narodzeniu (Ep. 59 ad Fidum); w czém, powiada św. Augustyn (Ep. 166 ad Hieron.) „nie nowe jakie prawo stanowił, ale wiarę najmocniejszą Kościoła zachował.“ Bo, powiada na potwierdzenie swego zdania tenże święty Cyprjan, „jeśli nawet najcięższym przestępcom i tym, którzy przedtém wiele przeciwko Bogu zgrzeszyli, gdy później uwierzą, daje się odpuszczenie grzechów i nikomu droga do chrztu i łaski nie zamknięta, jakoż daleko bardziej wzbronioną być nie powinna dziecięciu, które tylko co narodzone, nic nie zgrzeszyło, a tylko jako narodzone cieleśnie według Adama, zarazę śmierci starej pierwszém swém narodzeniem zaciągnęło?“ Niewątpliwe też w Piśmie św. mamy wskazówki zgodności tej nauki z wolą Boskiego Ustanowiciela. Samo już obrzezanie żydowskie, które, według nauki św. Pawła i jednozgodnego wykładu doktorów Kościoła, było figurą chrztu, a którego dopełnienie postanowione było na ósmy dzień po narodzeniu dziecięcia, dość wyraźnie przez analogję za chrztem niemowląt przemawia. A Zbawiciel kiedy dziateczkom do siebie przychodzić kazał i oznajmiał, iż takich jest królestwo Boże (Mat. 19, 14), tém samém też bez wątpienia kazał je do chrztu przynosić, którym, jako sam powiedział, kto się nie odrodzi, nie wnijdzie do królestwa niebieskiego. Z niektórych też miejsc Dziejów (10, 48. 16, 15. 16, 33), i Listów apostolskich (1 Kor. 1, 16), gdzie jest mowa o ochrzczeniu przez św. Piotra i Pawła całych domów, albo rodzin, dość widocznie się okazuje, że Apostołowie, zgodnie z wolą i nauką Chrystusa, nietylko dorosłych, ale i dzieci do tych rodzin należące do chrztu przypuścili. A nad to wszystko zostaje niewzruszona, zasada orzeczona przez Apostoła (Rzym. 5, 7), iż jako przez jednego (Adama) wszyscy są umarli, tak przez jednego (Chrystusa) wszyscy są ożywieni, t. j. że grzech pierworodny, z którym się rodzi każdy człowiek, jako syn Adama, nie może być zgładzony inaczej, jak tylko przez chrzest Chrystusów, w którym się odradza na syna Bożego. Pod tym względem żadnej nie masz różnicy między dzieckiem a dorosłym: dziecię zarówno z dorosłym jest człowiekiem, zarówno z dorosłym jest grzesznikiem, potrzebującym odkupienia i do odkupienia tego w Chrystusie powołanym, i prawdziwie, rzec można, że na to tylko się urodziło, aby się przez Chrystusa odrodziło i otrzymało usprawiedliwienie i zbawienie; nareszcie, zarówno z dorosłym zdolne jest do przyjęcia na chrzcie tego odrodzenia i zbawienia, które się dzieje nie wiarą i wolą człowieka, ale Boską mocą zasług Chrystusowych, w sakramencie ex opere operato łaskę i usprawiedliwienie sprawujących. Ten jest ostatecznie grunt dogmatyczny nauki Kościoła o chrzcie niemowląt, którą, wziąwszy od Apostołów, po wszystkie czasy zachował i znowu na soborze tryd. (sess. VII c. 12, 13 de Bapt.) przeciwko błędom nowochrzczeńskim uroczyście opisał i stwierdził. Błędy te, przyznać trzeba, mają za sobą niejaki pozór prawdy, raz ze względu na tę zasadę, że jako w ministrze chrztu potrzeba intencji udzielenia onegoż, na to, aby udzielony był ważny, tak i w przyjmującym potrzeba intencji i woli przyjęcia tego sakramentu, w skutek czego i Kościół nikogo nie przypuszcza do chrztu, aż gdy na zapytanie: Czy chcesz być ochrzczonym? odpowie twierdząco: Chcę. Powtóre zaś dla tego, że jakkolwiek skuteczność sakramentu nie zależy od usposobienia człowieka, jedno od łaski Boga, w nim i przezeń działającej, jednak, według wyrażenia wyroków Ewangelji, wiara jest warunkiem, bez którego człowiek tej łaski dostąpić nie może. Zbawiciel Apostołom swoim poleca najprzód nauczać wszystkie narody, a potém dopiero chrzcić je (Mat. 28, 10) i oznajmia, że kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie (Mar. 26, 15). Tej reguły trzymali się Apostołowie: w Dziejach Ap. (2, 41) Piotr najprzód naucza rzesze, a potém chrzci tych, którzy uwierzyli na kazanie jego, i Filip djakon do rzezańca królowej Kandaki mówi (Dz. Ap. 5, 37): Jeśli wierzysz z całego serca, wolnoć (przyjąć chrzest). Zdawałoby się zatém, że niemowlęta, jako nie mogące jeszcze ani chcieć ani wierzyć, tém samém i do przyjęcia chrztu nie są zdolne. Ale ze względu na niezmierną ważność i niezbędną potrzebę tego sakramentu, a zatém i na niezmierne niebezpieczeństwo z opóźnienia onegoż grożące, Kościół, do którego jedności wchodzą przez chrzest i którego zasług przez chrzest uczestnikami się stają, zastępuje pod tym dwojakim względem nieudolność niemowląt: chce za nie to, czego sameby chciały, gdyby chcieć mogły i znały nieskończone nieszczęście, od którego chrzest je uwalnia, i nieskończone dobro, jakie im przynosi; i wiarą swoją ich niezdolność do wierzenia nagradza i w ich imieniu potrzebne do chrztu wyznanie wiary czyni; to się w języku teologji katolickiej nazywa: ochrzczonym być na wiarę Kościoła, in fidem Ecclesiae. „Matka Kościół, powiada św. Augustyn (De pecc. mer. et rem. 1. 25), macierzyńskich ust swoich pożycza maluczkim, aby świętych tajemnic dostąpić mogli, iż sami jeszcze nie zdolni są własném sercem wierzyć ku sprawiedliwości i własnemi usty wiarę wyznać ku zbawieniu,“ I na inném miejscu (c. duas Ep. Pelag. 1. 22): „w Kościele Zbawiciela maluczcy wierzą przez drugich, jako z drugich te grzechy, które się na chrzcie odpuszczają, zaciągnęli,“ i dla tego, dodaje (De pecc. mer. et rem. 1. 19): „słusznie zowią się wiernymi, gdyż wiarę słowy tych, którzy ich do chrztu przynoszą, niejako wyznają.“ Jako zaś chrzest w taki sposób na wiarę drugich dziecięciu udzielony, ważny jest i skuteczny, tak iż dziecię gdy przyjdzie do lat i uznania, chociażby chciało uczynić tego nie może, by przestało być chrześcjaninem, tak również i zobowiązanie do życia i cnoty chrześcjańskiej, które dziecię na chrzcie przez usta drugich zaciąga, ma moc od woli ochrzczonego niezależną, tak, iż nie wolno mu, gdy przyjdzie do lat rozumu, od niego się uwalniać, jakoby od ciężaru, którym go, nie zapytawszy czy chce, obarczono. Bo najprzód chodzi tu o rzecz, którą każdy pod utratą zbawienia chcieć powinien: Kto nie uwierzy, mówi Pan, będzie potępion (Mar. 16, 15). A powtóre, są i inne tego rodzaju zobowiązania, które choć nie tak święte i do szczęścia człowieka potrzebne, jak obietnice na chrzcie uczynione, jednak mają niezaprzeczoną moc i skuteczność, choć ten na kim ciążą, nie sam, ani nawet pytany, ale kto inny w imieniu jego je zaciągnął. Tak opiekun, rządząc majątkiem małoletniego, robi kupna i sprzedaże i umowy, które, jeśli były sprawiedliwe, pupil gdy dojdzie do lat, choć nie był pytany, uznać musi i nie jest w mocy jego uchylić się od wynikających ztąd dla niego obowiązków. Tak bardziej jeszcze, kto się w jakim kraju z rodziców krajowców urodził, samém urodzeniem swojém obywatelem kraju tego jest, i jako mu, gdy dorośnie, służyć będą wszystkie prawa obywatelstwa, tak też zobowiązany będzie wypełnić wszystkie powinności i ponosić wszystkie ciężary do obywatelstwa przywiązane; a gdyby mu się później zachciało podatków nie płacić, albo odmówić służby wojennej i posłuszeństwa prawom dla tego, że te obowiązki bez poprzedniego na nie zgodzenia się jego nań włożone i że go przed urodzeniem nie zapytano, czy chce być francuzem lub niemcem, za-pewneby się taką wymówką od postanowionych na złych obywateli kar nie obronił. A przykład ten jeszcze rzeczy nie wyczerpuje: komu niemile prawa własnego kraju, ten może się ekspatrjować i tém samém od obowiązku posłuszeństwa dla tych praw uwolnić; ale Kościół jest taką ojczyzną, z której nie można się ekspatrjować, bo wszystko miejsce i wszystkie czasy obejmuje; można więc tylko przeciw niemu się buntować, z narażeniem się na następstwa, jakie buntowników czekają. Ktokolwiek ochrzczony został, czy chce czy nie chce do Kościoła należy i prawa tego społeczeństwa świętego, t. j. wiarę i posłuszeństwo przykazaniom Boskim, zachować obowiązany jest; może się z pod praw tych wyłamywać, ale tego nie dokaże, by go nie obowiązywały; może zapoznać i zaprzeczyć władzę Kościoła, ale zawsze do niej należyć i jej podlegać będzie, z tém cięższą za zapoznanie jej odpowiedzialnością na sądzie Tego, do kogo sąd należy. To jest co sobór tryd. uroczyście orzekł, gdy (sess. VII c. 14 de Bapt.) klątwę zapowiada temu, ktoby rzekł „że maluczkich ochrzczonych, gdy dorosną, należy zapytać, czy chcą zatwierdzić to, co rodzice chrzestni na chrzcie w ich imieniu obiecali, a jeśliby odpowiedzieli, że nie chcą, własnej woli ich zostawić i że tymczasem żadną inną karą nie mają być do życia chrześcjańskiego nagleni, jak tylko odmówieniem im Eucharystji i innych sakramentów, póki się nie upamiętają.“ — Że zasady powyżej wyłożone tak samo się tyczą dzieci rodziców niechrześcjańskich, jak dzieci rodziców prawowiernych, to rzecz dogmatycznie jasna i żadnej nie ulegająca wątpliwości; w praktyce jednak zasady te znacznemu ulegają ograniczeniu i, według obowiązującej od początku karności Kościoła, nie wolno chrzcić dzieci niechrześcjańskich, bez zgodzenia się i wbrew woli rodziców, wyjąwszy w jawném i bliskiém niebezpieczeństwie śmierci, albo, gdy też dzieci (jak to Kongregacja soboru postanowieniem z d. 16 Lipca 1639 r. o dzieciach rodziców żydowskich orzekła), doszedłszy do wieku lat siedmiu, same chrztu zażądają. Ograniczenie to z dwojakiego postanowione powodu: raz, przez uszanowanie prawa naturalnego, jakie rodzice mają do dzieci swoich, a któremu przez poniewolne ochrzczenie tychże stałaby się krzywda; powtóre zaś i więcej jeszcze, przez uszanowanie dla sakramentu, gdyż dziecko ochrzczone wbrew woli rodziców, pod, których władzą zostaje, niechybnieby przez nich przywiedzione zostało do odstępstwa, a zatém i chrzest wystawiony na profanację. — Na równi z dziećmi, pod względem chrztu, stawia Kościół i pomieszanych na umyśle, wszakże takich tylko, którzy od urodzenia są w tym stanie pomięszania i nigdy użytku rozumu nie mieli: tacy, na podobieństwo niemowląt, na wiarę Kościoła ochrzczeni być mogą i powinni. Ci zaś, którzy kiedyś byli przy zdrowych zmysłach i później dopiero wpadli w obłąkanie, mogą być ochrzczeni tylko w godzinę śmierci i to tylko w takim razie, jeśli będąc jeszcze przy zdrowym umyśle, okazali chęć przyjęcia chrztu; którzy zaś takiej chęci nigdy nie mieli, tym chrzest i w godzinę śmierci nie może być udzielony. — Inne są warunki, których Kościół żąda od dorosłych, mających lata i rozum do poznania rzeczy Bożych i własnych obowiązków swoich, niż od dzieci jeszcze sobą nie władających. Powinni, jako mogą, sami a nie przez innych chcieć i sami wierzyć, a nie wiarą innych się zastępować. Dla poznania więc szczerości woli ich, izali kto obłudném sercem nie udaje tylko pragnienia chrztu, przez dłuższy czas, jak mianowicie o żydach chrztu żądających dawne sobory stanowią, mają być próbowani i, dla obudzenia wiary i utwierdzenia w wierze, przez dłuższy czas mają słuchać nauki religji chrześcjańskiej; ztąd powstał w pierwszych wiekach Kościoła osobno stopień katechumenów, którzy już nie byli poczytywani za niewiernych, bo już wolą i wiarą przystali do Chrystusa, ale jeszcze się nie liczyli do chrześcjan, jako nieochrzczeni jeszcze i jakoby za wrotami Kościoła stojący. Nadto, choć chrzest ma moc zgładzenia wszystkich grzechów i nie wkłada na przyjmującego obowiązku spowiedzi i wyznania win, przed ochrzczeniem popełnionych, tego jednak koniecznie potrzeba, by za te winy żałował i prawdziwą miał wolę powściągnienia się nadal od wszelkiego grzechu; bo chrzest jest sakramentem odrodzenia na żywot łaski, a odrodzenie to stać się nie może w człowieku, chcącym trwać w duchownej śmierci grzechu, i na to człowiek się chrzci, aby, jako mówi Apostoł, Chrystusa przyoblekł i złączył się z Chrystusem; temu zaś złączeniu sprzeciwia się grzech, bo, mówi znowu Apostoł, nie masz społeczności Chrystusowi z Belialem, ani światłości z ciemnością. Dla tego i św. Piotr do żydów, kazaniem jego skruszonych i co uczynić mają, pytających, powiada (Dz. Ap. 2, 88): Pokutę czyńcie, a niech ochrzczon będzie każdy z was... na odpuszczenie grzechów waszych. Wprawdzie i przy takiej złej woli i przywiązaniu do grzechu, przyjmujący otrzymuje chrzest ważny i charakter chrześcjański, jeśli jedno miał zamiar przyjąć go, i ze strony ministra, materji, formy i niczego do ważności sakramentu nie brakowało; ale przyjmuje go na próżno i bez pożytku, złą wolą swoją kładąc przeszkodę głównemu jego skutkowi, to jest odpuszczeniu grzechów i usprawiedliwieniu. Ztąd i Kościół, zapobiegając sprofanowaniu sakramentu tym, którzy grzechu zaprzestać nie chcą, odmawia chrztu, chociażby go żądali, i już w pierwszych wiekach, jak o tém świadczą Konstytucje i Kanony apostolskie, nie dopuszczał do chrztu ludzi trudniących się profesjami grzesznemi i z świętością chrześcjańską niezgodnemi, dopókiby takowych profesji nie zaniechali, jako to: snycerzy i złotników fabrykujących bałwany; nierządnice, cudzołożników, komedjantów, gladjatorów, astrologów, czarnoksiężników, wróżków i t. p. Łatwo też zrozumieć, dla czego Kościół, tak troskliwie i stanowczo zalecający ochrzczenie niemowląt, bez zwłoki, zaraz po urodzeniu, dorosłym przeciwnie chrztu żądającym, dopuszczenie do onegoż opóźnia i przez dłuższy czas trzymać ich w katechumenacie przepisuje. Najprzód, nie masz tu tak naglących powodów do pośpiechu, ani tak wyraźne i liczne, jak niemowlętom, nie grożą dorosłym niebezpieczeństwa z opóźnienia chrztu; a powtóre, jak o tém będzie mowa niżej, sama już wiara i wola przyjęcia chrztu i żal za grzechy posłuży im do otrzymania łaski odrodzenia i usprawiedliwienia, choćby nawet nagłe jakie zdarzenie stanęło im na przeszkodzie do aktualnego otrzymania sakramentu. Z drugiej zaś strony, niezbędne, jak widzieliśmy wyżej, warunki wiary i szczerej intencji i pokuty za winy przeszłe, jakie dorosły spełnić powinien dla należnego przyjęcia łaski chrztu, dostatecznie wykazują pożytek i potrzebę tego czasu próby i przygotowania, który mu Kościół każe odbywać w katechumenacie. Sama też nareszcie wielkość i świętość tego sakramentu wymaga tej odwłoki, która, jak z jednej strony zdolna jest wzbudzić w katechumenie gorętsze onegoż pożądanie, tak z drugiej pozwala doczekać dni właściwych i uroczystszych, dla dopełnienia z większą jawnością i okazałością tego wielkiego obrzędu. Jako więc niemowlętom chrzest każdego czasu udzielonym być może i powinien, tak dorosłym, wedle starodawnej praktyki Kościoła, odkładać się zwykł do wielkiej soboty, albo do wigilji Zesłania Ducha św., jako dni szczególnie na to postanowionych, w które też z tego powodu liturgja kościelna przepisuje uroczyste na cały rok poświęcenie wody chrzcielnej. Stanowiąc jednak takową, jak się rzekło, słuszną i potrzebną odwłokę, dalekim jest Kościół od pochwalania tych, którzy samowolnie i bez powodu, albo dla złych powodów, z przyjęciem chrztu się ociągają; owszem, mając na myśli tę groźbę Ducha św.: „Nie ociągaj się nawrócić do Pana, ani odkładaj od dnia do dnia (Ekkle. 5, 8),“ i wzgardę, jaką niejako Bogu okazuje, kto może przyjąć tak wielką łaskę jego, a nie chce, i szkodę, jaką sam sobie wyrządza, zamykając sobie drogę do innych sakramentów, do odpuszczenia grzechów i łaski i zasługi życia chrześcjańskiego, zawsze Kościoł takie odkładanie stanowczo ganił i potępiał. W pierwszych wiekach (osobliwie w III i IV w.) byli tacy, którzy, choć przypuszczeni do katechumenatu i w wierze dostatecznie oświeceni, jednak bądź przez źle zrozumianą pokorę i wygórowane uczucie swej niegodności, bądź w złym zamiarze uchylenia się od obowiązków chrześcjańskich i swobodnego trwania w grzechach, na rachunek przyszłego onych na chrzcie odpuszczenia, całe życie pozostawali niechrzczeni i dopiero na łożu śmiertelném chrzest przyjmowali. Zwano ich clinici albo grabatarii (od χλίνη, grabatum, łoże), i nazwa ta, jako słuszna, w oczach Kościoła i wiernych złém była zaleceniem dla tych, którzy na nią zasłużyli, dając przez to samym sobie świadectwo słabej wiary i niewielkiej ochoty do życia cnotliwego. Ojcowie Kościoła mocno powstają przeciw takowemu nadużyciu, a sobór neocezarejski r. 314 (can. 12) ogłosił nawet kliników za irregulares, t. j. niezdolnych do przyjęcia święceń kapłańskich, jeżeli to opóźnienie chrztu było z ich winy. Postanowienie to odnowił później sob. paryzki r. 829 c; 8. — Że chrzest, jako i drugie sakramenty, może być przyjętym tylko przez żyjących, to zdawałoby się rzecz jasna i dowodzenia nie potrzebująca: znaleźli się jednak tacy, wspomina o nich i Tertulljan (De Resur. carnis), którzy, fundując się na źle zrozumianym ustępie pierwszego Listu św. Pawła do Korynt. 15, 29, utrzymywali, że można i po śmierci ochrzcić katechumena, który za życia okazał, że pragnie chrztu; albo znowu, że żyjący może się dać ochrzcić w zastępstwie umarłego i tak wyjednać mu odpuszczenie grzechów. Trzeci sobór kartagiński (r. 397) potępił ten zabobon, oznajmując tém samém, że nie godzi się takiej myśli przypisywać nadmienionym powyżej słowom Apostoła, lubo dotąd tłumacze Pisma nie zdołali oznaczyć z pewnością, jakie jest istotne onych słów znaczenie. — 5. Nowatorowie XVI w., wychodząc z fałszywej swej zasady, że wiara sama usprawiedliwia, sakramentom też pośrednią tylko skuteczność przyznawali, jako środkom zdolnym do wzbudzenia w człowieku wiary usprawiedliwiającej, i łatwo na tej drodze doszli do tego. wniosku, że i chrzest Chrystusów nie większą ma skuteczność od chrztu Jana Chrzciciela, który zarówno z nim zdolny był i na to przez Jana udzielany był, aby w tych, którzy go przyjmowali, wzbudzić wiarę dającą usprawiedliwienie i zbawienie. Sobór tryd. (sess. VII can. 1 de Bapt.) błąd ten uroczyście potępił. I w rzeczy samej, chrzest Chrystusowy, lubo, jak już wyżej wspomniano, w zewnętrznym kształcie swoim takiém samém jest obmyciem wodą, jakiém był chrzest Janów, w wewnętrznej jednak skuteczności i dzielności swojej nieskończenie od onegoż się różni, jak o tém samiż wynalazcy onego błędu, gdyby w swojém przeciw nauce Kościoła powoływaniu się na Pismo św. równie byli szczerzy, jak są zuchwali, łatwo byliby mogli się przekonać z tych jasnych słów tegoż Jana Chrzc.: Jać was chrzczę wodą ku pokucie, ale który przyjdzie po mnie..., tenci was ochrzci Duchem św. i ogniem (Mat. 3, 11), i z tego również przekonywającego dowodu, że św. Paweł ochrzcił w imię Jezusa Chrystusa tych, którzy już byli ochrzczeni chrztem Janowym (Dz. Ap. 19, 5). Chrzest nie jest powierzchowną tylko ceremonją, ale prawdziwém, jak je sam Zbawiciel nazywa, odrodzeniem na duszy: nie pośrednio tylko dopomaga przyjmującemu do usprawiedliwienia, ale sam bezpośrednio, ex opere operato, t. j. własną mocą swoją sprawuje i daje łaskę i sprawiedliwość. Chrzest, jako opisuje go Pap. Eugenjusz IV na soborze florenckim, jest „bramą do życia duchownego, bo przezeń stajemy się członkami Chrystusa i należymy do ciała Kościoła.“ Przezeń, powiada sobór tryd. (sess. 14 cap. 2 de Poenit.), „w Chrystusa się przyoblekając, nowém zgoła stajemy się w Nim stworzeniem.“ W tém ogólném orzeczeniu wskazane są wszystkie pojedyńcze skutki, jakie według nauki Kościoła chrzest sprawuje, a które teraz, według wykładu Katechizmu soboru, po szczególe przedstawimy.--1-o. Pierwszym i najprzedniejszym skutkiem chrztu jest odpuszczenie i zgładzenie grzechów, najprzód i głównie pierworodnego, ale zarazem także, jeśli je przyjmujący popełnił, i grzechów uczynkowych. „Cielesném rodzeniem, powiada św. Augustyn (De pecc. mer. et rem. 1 c. 15), zaciąga się tylko grzech pierworodny; lecz odrodzeniem z ducha nietylko pierworodnych, ale i z własnej woli popełnionych grzechów staje się odpuszczenie.“ Dogmat ten, choćby nie było na stwierdzenie jego tylu innych wyroków Ewangelji i pism apostolskich, niewątpliwie wynika już z samej natury chrztu: jeśli chrzest jest odrodzeniem (Jan 3, 5), jeśli, którzy go przyjęli, są jako nowo narodzone dzieciątka (1 Piotr 2, 2) i synami (Gal. 3, 26) i dziedzicami Bożymi, a społu dziedzicami Chrystusowymi (Rzym 8, 17), tedyć widocznie w człowieku grzechem zarażonym inaczej tego wszystkiego sprawić nie może, jedno przez zdjęcie z niego zgładzenie grzechu, który jest śmiercią (Rzym 5, 12) i odłączeniem od Boga (Izaj. 59, 2) i zmazą broniącą wstępu do dziedzictwa niebieskiego (Objaw. 21, 28). Ztąd też, gdy o chrzcie Janowym powiada Ewangelja, iż był chrztem ku pokucie, o chrzcie Chrystusowym wszędy świadczą Apostołowie, iż jest chrztem na odpuszczenie grzechów. I św. Paweł pisząc I. do Korynt. (6, 11) po długiém wyliczeniu grzechów, w jakich żyli, będąc jeszcze poganami, dodaje: I temeście niekiedy byli; aleście omyci, aleście po święceni, aleście usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego, jako jeszcze w Starym Test. Ezechiel prorok w duchu widział to przyszłe na chrzcie dusz oczyszczenie i w imieniu Boga oznajmiał ludowi wybranemu: Wyleję na was wodę czystą i oczyszczeni będziecie od wszystkich nieczystości waszych (Ezech. 36, 25). Nie jest to więc, jak wbrew wszelkim pojęciom chrześcjańskim twierdził Luter, zewnętrzne tylko człowiekowi grzesznemu i takim pozostającemu, przyczytanie zasług Chrystusowych i zewnętrzne tylko zasługami temi przykrycie grzechu, jak przedtém tak i nadal po chrzcie w duszy człowieka korzenie swe nieumorzone zachowującego; bo, jako przeciwko błędom luterskim orzekł sobór tryd. (sess. V can. 5): „w odrodzonych niczego nie masz, coby Bog nienawidził; albowiem żadnego nic masz potępienia w tych, którzy prawdziwie społem pogrzebani są z Chrystusem przez chrzest na śmierć (Rzym 6, 4), którzy nie wedle ciała chodzą (tamże 8, 1). lecz starego człowieka wyzuwszy, a nowego, który wedle Boga stworzony jest, przywdziawszy (Kolos. 3, 9. 10. Efez 4, 24. Gal. 3, 27), stali się niewinni, niezmazani, czyści, bez nagany i Bogu umiłowani, dziedzice Boży, a społu dziedzice Chrystusowi, tak iż nic zgoła nie broni im wstępu do nieba.“ — Łącznie z odpuszczeniem grzechów, otrzymuje ochrzczony także 2-o. Darowanie karania za grzech należnego, nietylko wiecznego, ale i doczesnego, tak, iż ochrzczony nic zgoła nie pozostaje winien sprawiedliwości boskiej, i bezwarunkowo od wszelkiego długu grzechowego zwolniony, jeśli się po chrzcie nowym grzechem nie splami, bezpośredni, gdy umrze, i bez zatrzymania ma wstęp do nieba. Zwolnienie to dzieje się całkowitém na człowieka chrzczącego się przeniesieniem zasług Chrystusa Zbawiciela, które choć w ogólności jest celem i skutkiem każdego sakramentu, ale w żadnym innym nie następuje w takiej mierze obfitej i z taką zupełnością, jak na chrzcie; o żadnym też innym nie mówi Pismo św. to, co mówi o chrzcie, że przezeń społem z Chrystusem umieramy i społem z Nim pogrzebani jesteśmy (Rzym 6, 3. 4. Kolos. 2, 12). Z tego też powodu Kościół chrzczącemu się nigdy nie zadaje pokuty, czyli zadośćuczynienia, jak to czyni w sakramencie pokuty; owszem, naznaczenie takowego za krzywdę wyrządzoną sakramentowi poczytuje; pokuta zaś, jakiej żąda od dorosłego, nim go do chrztu przypuści, i uczynki pokutne, jakie w tym celu katechumenowi przepisuje, nie mają, jak już wyżej widzieliśmy, znaczenia zadośćuczynienia, ale jedynie dopełnienia warunku ze strony woli człowieka potrzebnego, aby się stał sposobnym do onego odrodzenia na duchu, które na chrzcie otrzyma. — 3-o. Trzecim skutkiem chrztu jest poświęcenie duszy, przez udzielenie jej łaski i cnót nadprzyrodzonych. Protestanci to poświęcenie, jako akt oddzielny i niezależny, odłączają od usprawiedliwienia, które, jak widzieliśmy, zasadzają na samém tylko nieprzyczytaniu i pokryciu grzechów. Lecz według nauki Kościoła (sobór tryd. sess. VI cap. 7 de Justific.), usprawiedliwienie „nie jest tylko odpuszczeniem grzechów, ale i poświęceniem i odnowieniem wewnętrznego człowieka, przez dobrowolne przyjęcie łaski i darów niebieskich, przez co człowiek z niesprawiedliwego staje się sprawiedliwym i z nieprzyjaciela przyjacielem, aby był dziedzicem wedle nadziei żywota wiecznego (Tyt. 3, 7).“ Poświęcenie więc duszy ochrzczonego przez łaskę jest nieodzowném następstwem odpuszczenia grzechów, które na chrzcie otrzymuje, czyli raczej oba te akty są jednoczesne i identyczne, bo, jak mówi św. Augustyn, nikomu Bóg nie odpuszcza grzechów, by go też zarazem łaską nie obdarował. Łaska zaś, o której tu mowa, jest ta, którą teologja zowie habitualną, iż jest stanem duszy nie przemijającym, ale trwałym i ciągłym, albo, mówi Katechizm tryd. (P. II 9. 50), jest „trwającym w duszy boskim przymiotem i jakoby blaskiem jakimś i światłością, która wszelkie zmazy duszy naszej gładzi i piękniejszą i jaśniejszą ją czyni.“ Nadto, łącznie z tą łaską habitualną, czyli poświęcającą, otrzymuje człowiek na chrzcie cnoty tak zwane teologiczne: wiarę, nadzieję i miłość, które łaski onej tak nieodstępnemi są towarzyszkami, że niektórzy teologowie i to tacy jak św. Tomasz, za jedno z nią je poczytują i na nich samejże łaski naturę zasadzają, a które, iż jako dar nadprzyrodzony, wraz z łaską czy przez łaskę, wlane są w duszę na chrzcie poświęconą, zowią się w języku Kościoła virtutes infusae, jako o jednej z nich i najprzedniejszej i drugie dwie w sobie zamykającej, t. j. o miłości, mówi św. Paweł: Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha św. który nam jest dan (Rzym 5, 5). Przez tę łaskę poświęcającą i wlane wraz z nią cnoty boskie, spełnia się doskonale duszy człowieka z Chrystusem zjednoczenie, i staje się człowiek żyjącym członkiem tego ciała duchownego, którego głową jest Chrystus, to jest Kościoła, i w niego wszczepiony, jak mówi Apostoł, jako różczka z pnia swego bierze z niego życie i wzrost, i usprawiedliwiony darmo przez łaskę jego (Rzym 5, 1), znowu chodzi przyodziany w oną przedniejszą szatę niewinności, którą przez nieposłuszeństwo pierwszego człowieka był utracił, a którą „czystą i niepokalaną ma zanieść przed trybunał Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby miał żywot wieczny“ (Rit. Rom.). — 4-0. Czwartym nakoniec skutkiem chrztu, wspólnym mu z dwoma drugiemi sakramentami, bierzmowania i kapłaństwa, jest ten, że wyciska na duszy ochrzczonego znamię, czyli charakter, który nigdy niczém zgładzony być nie może (Ob. Znamię niezmazalne). Ztąd wynika, że ch. raz należycie i ważnie udzielony, nigdy pod żadnym warunkiem powtórzonym być nie może. Przez ch. człowiek staje się chrześcjaninem i pozostaje nim nazawsze, chociażby obłudnie przyjmując ch., sam siebie pozbawił laski odrodzenia do niego przywiązanej, chociażby wiary się zaprzał i jawnym stał się odstępcą; jest w mocy jego złą wolą swoją odrzucić łaskę i zbawienie, jakie ch. przynosi chcącemu, ale nie jest mocen, cokolwiekby uczynił, sprawić to, by został na nowo tém, czém był przed ochrzczeniem, t. j. niechrześcjaninem. I dla tego, jeśli się upamięta i nawróci, na odzyskanie utraconej łaski chrztu nie może i nie potrzebuje przyjmować tego sakramentu: potrzeba tylko, by uczynił pokutę za grzech swój. Bo jako Chrystus, wedle słów Apostoła (Rzym. 6, 10), raz umarłszy, więcej już nie umiera, tak i ten, kto społu z nim pogrzebiony jest we chrzcie, drugi raz tym duchownym pogrzebem ze śmierci grzechu na zmartwywstanie żywota łaski przeniesionym, t. j. ochrzczonym być nie może. I jako niepodobna, by człowiek raz urodzony, na nowo się urodził, tak też jedno tylko jest duchowne odrodzenie przez ch. na żywot nadprzyrodzony, które raz spełnione trwa i ponawiać się ani potrzebuje ani może. Może jednak i powinien ch. się ponowić, jak o tém już wyżej wspomniano, na człowieku, o którym zachodzi wątpliwość, czy kiedy ch. otrzymał, albo czy ch., jaki otrzymał, był ważnym: takiego Kościół każe chrzcić sub conditione, z wymówieniem w chwili polania następującej warunkowej formy: „Jeśli jesteś ochrzczony, ja ciebie nie chrzczę: lecz jeśliś nie ochrzczony, ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha św.“ Rzecz widoczna, że taki ch. warunkowy nie jest powtórzeniem chrztu, poprzedniego, jeśli był ważnym, lecz właściwém dopiero udzieleniem sakramentu, jeśli poprzednio nie został spełniony; bo do ważności chrztu potrzeba intencji ministra, a zatem intencja warunkowa, w powyższej formie wyrażona, w razie wymówienia jej nad człowiekiem już ochrzczonym, sama przez się spełnienia się chrztu nie dopuszcza. W użyciu jednak tego chrztu, pod warunkiem, Kościół surowo zaleca jak najpilniejszą ostrożność, i tylko w razie konieczności na nie pozwala t. j. kiedy po ścisłém rzeczy zbadaniu pozostaje słuszna wątpliwość, czy ch. poprzednio został i czy ważnie spełniony (lib. 1 Decretal. tit. de Bapt. c. De quibus); inaczej postępujący dopuszcza się świętokradztwa i ipso facto staje się irregularis. Ponieważ jeden jest ch. dla wszystkich, zatém i skutki jego, powyżej przedstawione, te same są dla wszystkich: dla niemowląt zarówno jak dla dorosłych. Za czasów soboru wienneńskiego (r. 1311) była w tym względzie niejaka wątpliwość między teologami, a mianowicie, czy i dzieci, jako nie mające jeszcze użycia rozumu i woli, otrzymują na chrzcie łaskę poświęcającą i towarzyszące jej cnoty nadprzyrodzone: jedni twierdzili, że otrzymują tylko odpuszczenie grzechów bez łaski pozytywnej; drudzy przeciwnie, byli zdania, że wraz z odpuszczeniem winy dostępują także, jak dorośli, wlania do dusz ich łaski informującej (do życia nadprzyrodzonego sposobiącej) i cnót habitualnych, choć ich jeszcze nie mogą wykonywać aktualnie. Klemens V, przewodniczący osobiście soborowi, dla roztrzygnienia sporu oznajmia sacro approbante consilio, iż mając na uwadze ogólną skuteczność śmierci Chrystusowej, która się na chrzcie wszystkim ochrzczonym zarówno udziela, drugą z powyżej wspomnianych opinji za prawdopodobniejszą i zgodniejszą z nauką Ojców i nowszych teologów Uznaje. Lecz to prawdopodobieństwo, które sobór onej opinji przyznaje, nie tyczy się pytania, czy dziecię zarówno jak dorosły otrzymuje na chrzcie łaskę usprawiedliwiającą, bo to było po wszystkie czasy nauką Kościoła pewną i do wiary należącą, i sam sobór wienneński w tymże samym dekrecie łaskę tę między skutki chrztu zalicza; tyczy się tylko natury i rodzaju tej łaski, czy jest aktem jednorazowym, czy też stanem i przymiotem ciągle w duszy trwającym. Że taką jest i dla tego słusznie zowie się habitualną, to sobór uznał za zdanie prawdopodobniejsze, a zdanie to i dziś nie jest dogmatem wiary, choć w obec tego, co sobór tryd. naucza i wszystek Kościół trzyma o sposobie i porządku usprawiedliwienia człowieka, może się niewątpliwie poczytywać za bliskie wiary (prop. fidei proxima) i bez wielkiego zuchwalstwa nie może być zaprzeczane. Pięknie już św. Augustyn tę naukę o łasce, w duszy ochrzczonego dziecięcia mieszkającej, wykłada, gdy mówi (Ep. 187 ad Dardan. c. 8. n. 76): „Powiadamy więc, że w maluczkich ochrzczonych, choć o tém nie wiedzą, mieszka Duch św. Tak bowiem nie wiedzą o nim, chociaż w nich jest, jak i o duszy swojej nie wiedzą, której roznm. iż go jeszcze użyć nie mogą, jest w nich jako iskierka uśpiona, z postępem wieku rozniecić się mająca. I św. Tomasz, zbijając błędne zdanie, o którém wyżej była mowa, powiada (p. III qu. 69 art. 6): „Przyczyną błędu było to, że nie umieli rozróżnić stanu (habitus) od czynu (actus), a przeto widząc, iż dziecię niezdolne do czynów cnoty, sądzili, że cnoty i po chrzcie zgoła nie posiada. Lecz ta nieudolność do działania nie pochodzi w dziecku z braku uzdolnienia duszy, jedno z przeszkody ze strony ciała: jak i człowiek cnotliwy, gdy śpi, choć ma w sobie cnotę, jako stan i uzdolnienie duszy, czynem jednak cnoty nie pełni, bo mu sen do tego staje na przeszkodzie.“ A na inném miejscu (De Bapt. qu. 28) toż samo pytanie rozwiązując, powiada: „Dziecię zarówno z dorosłym staje się na chrzcie członkiem Chrystusa: a zatém będąc złączone z nim, jako Głową, musi też z niego brać wpływy łaski i cnoty.“ Dla dopełnienia tego, co się dotąd o skutkach chrztu powiedziało, a mianowicie pod n. 1 i 2, iż chrzest sprawuje zupełne odpuszczenie wszelkich grzechów i bezwarunkowe wszelkiej za grzech kary darowanie, jedna jeszcze i to bardzo ważna pozostaje uwaga. Ch. jest odrodzeniem, ale odrodzeniem duchownem; Boski jego Ustanowiciel jest Ojcem przyszłego wieku (Iza. 9, 6), z którego się rodzi wszelki człowiek odrodzony na synostwo Boże, ale jest Ojcem wedle ducha; wedle ciała zaś i po odrodzeniu tenże zawsze Adam jest i pozostaje ojcem rodzaju ludzkiego. I dla tego, gdy odrodzony, wedle duchownego z Chrystusa rodzaju swego, mocą chrztu oswobodzony jest, jak mówi sobór tryd., od wszystkiego, co istotnie i właściwie do grzechu należy (veram et propiam peccati rationem habet, sess. V cap. 5), i od Chrystusa bierze moc, aby się stał synem Bożym (Jan 1, 12), i łaską jego poświęcony idzie z cnoty w cnotę i w toż wyobrażenie Jego przemieniony bywa z jasności w jasność (2 Kor. 3, 18); z drugiej jednak strony, według cielesnego rodzaju swego z Adama dopóki jest w ciele śmiertelném, w koniecznym zostaje związku z upadłą i skażoną naturą jego, i upadku i skażenia tego następstwa ponosić musi i mówić z Apostołem: Nieszczęsny ja człowiek, któż mię wybawi z ciała tej śmierci? Ztąd, ze względu na wyżej wspomniane dwa skutki chrztu, dwojakie wynika następstwo: 1. Przez chrzest człowiek oczyszczony jest od wszelkiego grzechu, ale pozostaje w nim pożądliwość, która jest i pozostałością i źródłem grzechu. 2. Przez chrzest zwolniony jest człowiek od wszelkiego karania za grzech, od wszelkiego długu, jaki, grzesząc, względem sprawiedliwości Boskiej zaciągnął; ale pozostaje i po chrzcie podległym onemu brzemieniu śmierci, chorób, boleści i nędz doczesnych, jakie grzech na upadły rodzaj ludzki sprowadził. Lecz, jako uczy sobór tryd. (sess. V cap. 5): „pożądliwość ona pozostaje w człowieku, aby walczył, i nie przyzwalającym, ale mężnie przez łaskę Jezusa Chrystusa sprzeciwiającym się szkodzić nie może; owszem, kto się należycie potyka, uwieńczon będzie. Że zaś Apostoł tę pożądliwość niekiedy grzechem nazywa, tego Kościół katolicki nigdy tak nie rozumiał, jakoby prawdziwie i właściwie grzechem była w odrodzonych, ale iż z grzechu jest i do grzechu nęci.“ Nędze zaś doczesne, jako objaśnia Katechizm soboru, mądrość i miłość Zbawiciela dla tego zostawia i odrodzonym, iż najprzód słuszna jest, aby członki podobnemi były swej Głowie, Chrystusowi, który dla nich utrapienia tego żywota, mękę i śmierć ucierpiał; i powtóre, aby, przez cierpliwe znoszenie utrapień doczesnych, obfitszy chwały przyszłej owoc odnieśli; a nakoniec i dla tego, że sama natura religji Chrystusowej tego wymaga, by człowiek dobrowolnie do niej przystawał nie dla miłości dóbr ziemskich, ale dla nadziei lepszego żywota w wieczności. Gdyby samo przyjęcie chrztu od utrapień doczesnych uwalniało, dawnoby już na świecie nie było żydów i pogan, aniby ochrzczeni tak łatwo niepoganieli. Z tego stanowiska ch. uważany, przedstawia się nam jako wstęp i pierwszy szczebel onego stopniowania, które św. Paweł wskazuje w ekonomji dzieła Odkupienia, gdy mówi: które powołał, te i usprawiedliwił, a które usprawiedliwił, te i uwielbił. Usprawiedliwienie na chrzcie nie jest jeszcze uwielbieniem, t. j. bezpieczném już osiągnięciem chwały wiecznej i zbawienia, ale jest do niej wstępem i drogą; jest, przynajmniej dla tych, którzy zaraz po chrzcie nie umarli, początkiem ciągnącego się przez całe życie procesu, gdzie człowiek, ile z Boga jest, ma poświęcenie przez łaskę i obiecane łaski tej, jeśli jej wiernie użyje, pomnożenie; ale ile z niego jest, dla mieszkającej w nim pożądliwości, łaskę tę, jak sobór tryd. przeciw wynalazkom nowatorów orzekł (sess. VII c. 6 de Bapt.), utracić może, i przeto ciągłą ma pobudkę, aby mniemając że stoi, patrzał by nie upadł (1 Kor. 10, 12) i z bojaźnią i drżeniem zbawienie swoje sprawował (Filip. 2) i, jako należący do Chrystusa, ciało swoje krzyżował z namiętnościami i pożądliwościami (Gal. 5, 24) i przez cierpliwość biegł do boju mu wystawionego (Żyd. 12, 1) i z Chrystusem społu ucierpiał, aby społu też był uwielbiony (Rzym 8, 17), aż w końcu przyjdzie ostatni akt tego wielkiego procesu, kiedy z Apostołem będzie mógł powiedzieć: Dobrém potykaniem potykałem się, biegum dokonał (2 Tym. 4, 7); kiedy i wedle ciała śmiertelne to przywdzieje nieśmiertelność (1 Kor. 15, 53) i Zbawiciel przemieni ciało podłości jego, przypodobane ciału jasności swojej (Filip 3, 21), i rzeknie mu, aby odpoczął od prac swoich (Obj. 14, 13) i da mu wieniec sprawiedliwości, odłożony tym wszystkim, którzy miłują przyjście Jego (2 Tym. 4, 8).— 6. Z tego, co dotąd się powiedziało o naturze i skutkach chrztu, potrzeba jego jest widoczną. Chrystus ustanowił ten sakrament, jako środek nieodzowny do zbawienia: nie może wnijść, powiada, do królestwa niebieskiego, kto się nie odrodzi z wody i z Ducha św. (Jan 3, 5), i na drugiém miejscu (Mar. 16, 16) oznajmia, iż kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie. Podobnież i św. Piotr temu sakramentowi przypisuje zbawienie człowieka: który, powiada, was zbawia chrzest (1 Piotr. 3, 21), i św. Paweł wielbi dobrotliwość Zbawiciela, iż zbawił nas przez omycie odrodzenia i odnowienia Ducha św. (Tyt. 3, 5). Zgodnie z temi wyrokami Pisma św., sobór tryd. po orzeczeniu nauki o upadku pierworodnym, jako pierwszy człowiek potomstwu swemu przekazał nietylko cierpienia i śmierć, ale i grzech, który jest śmiercią duszy, oznajmia, iż grzech ten nie może być zgładzony, jedno przez zasługi Jezusa Chrystusa, których to zasług przeniesienie na człowieka spełnia się na chrzcie (sess. V can. 2, 3); że zatem, odkąd ogłoszona światu Ewangelja, żaden człowiek nie może przejść ze stanu grzechu do stanu łaski, jedno przez ch., albo przez żądzę przyjęcia go (sess. VI can. 4), i przeto anatemę zapowiada temu, ktoby twierdził, że ch. nie jest potrzebnym do zbawienia (sess. VII can. 8). Tę naukę już w V w. ogłaszał Kościół przeciw pelagjanom. Pelagjusz bowiem utrzymywał, że grzech Adama zaszkodził tylko jemu samemu, nie zaś potomstwu jego; że zatém ch. udziela się dzieciom nie dla zgładzenia grzechu, którego nie mają, jedno dla dania im łaski przywłaszczenia za syny Boże; które zaś umierają bez chrztu, te dla samej powinności swojej, bez odrodzenia z wody i z Ducha św., dostępują żywota wiecznego. Przeciwko tym błędom, w samejże chwili ich ukazania się, powstał św. Augustyn, niepokonany prawdziwej wiary obrońca; kilku też z rzędu Papieży i wszystkie tegoż czasu sobory afrykańskie uroczyście je potępili, a sobór efezki (r. 431) wyrok ten ostatecznie stwierdził i ponowił. Zważać tu jednak należy, że zgodnie z wyrokiem Zbawiciela (Jan 3, 5), to jedno tylko jest dogmatem wiary, że dziecię, umierające bez chrztu, dla tego, że nie został zgładzony w duszy jego grzech pierworodny, tém samém wnijść nie może do nieba i wyłączone jest na zawsze od szczęśliwości wiecznej; czy zaś to niedopuszczenie do nieba równa się, jak w tych, którzy własnemi grzechami na odrzucenie zasłużyli, potępieniu w ścisłém znaczeniu tego słowa, i czy pozbawienie szczęśliwości wiecznej pociąga za sobą i mękę wieczną, to leży po za obrębem dogmatu i Kościół pytania tego nie rozstrzygnął. Sam nawet św. Augustyn, choć z samej natury wyżej wspomnianego błędu pelagjańskiego, przeciw któremu walczył, znaglony był dogmat odrzucenia dzieciątek nieochrzczonych jaknajstanowczej i z najsurowszej strony przedstawiać, nie śmiał jednak twierdzić, by los tych dzieci takiego był rodzaju, iżby do nich należało zastosować słowo Zbawiciela o Judaszu, iż lepiejby im było, gdyby się były nie narodziły (Contra Julian. l. 6 c. 5). A lubo surowsza opinja, utrzymująca nietylko wyłączenie z nieba owych dzieci, ale i strącenie ich do piekła, wielu ma zwolenników, zwłaszcza między dawniejszymi teologami, i na poważnych opiera się argumentach, wszakże i prawdopodobniejszém i z chrześcjańskiemi, o miłosierdziu Boga, pojęciami zgodniejszém, i rzec można w Kościele powszechném jest zdanie, że dzieci zmarłe bez chrztu cierpią w tamtém życiu, jak mówi teologja, karę straty (poenam damni), ale nie cierpią mąk (poenam sensus), jak potępieni, t. j. że pozbawione są szczęśliwości oglądania i posiadania Boga, ale wolne od mąk ognia wiecznego. Zdanie to ma za sobą powagę takich mężów jak Pap. Innocenty III, św. Tomasz, św. Bonawentura, i dawniejszych też Ojców Kościoła, jak św. Grzegorza nazjanz., Grzegorza nisseń. i Ambrożego. Teologowie, broniący tego zdania, na poparcie onegoż się powołują i mniemają, że biedne one dziatki, szczególném dla nich zrządzeniem łaskawości Boskiej, z postradanego bez własnej winy widzenia Boga żadnego nie cierpią smutku ni boleści, ale pozostawione są w pewnym stanie szczęśliwości naturalnej, podobnej może do onej, którą pierwszy człowiek cieszył się w raju ziemskim, która, jak z jednej strony nieskończenie jest mniejszą od szczęśliwości niebieskiej, tak z drugiej strony utratę onej poniekąd im wynagradza. Sam nawet św. Augustyn (De lib. arb. l. 3 c. 23) zdaje się przychylać do tego zdania. — Co się zaś tyczy dorosłych, z przywiedzionych powyżej słów soboru trydenckiego (sess. VI can. 4), iż nikt nie może otrzymać łaski i odpuszczenia grzechu pierworodnego, jedno przez chrzest, albo przez pożądanie onegoż (co na inném miejscu tenże sobór, sess. VII can. 4 de Sacram., do innych także sakramentów rozciąga), okazuje się, iż w danym razie mogą dostąpić zbawienia i bez aktualnego przyjęcia chrztu. Dwojaki bowiem, oprócz prawdziwego chrztu z wody (baptismus fluminis), nauka Kościoła uznaje rodzaj chrztu, nie iżby sam z siebie rzeczywistym był chrztem, ale iż w razie niemożności przyjęcia go aktualnie, skuteczność onegoż zastępuje, t. j. męczeństwo dla wiary Chrystusowej, które się zowie chrztem z krwi, (b. sanguinis), i szczere pragnienie chrztu, czyli chrzest z pożądania (b. flaminis). Śmierć męczeńska, dla miłości i wiary Chrystusa poniesiona, lub przez nienawiść dla wiary zadana, zawsze się poczytywała w Kościele za akt, na równi z chrztem grzechy męczennika gładzący i bezpośredni wstęp do nieba mu otwierający. Najdawniejsi Ojcowie, jak Tertullian (Apol. c. 50; de bapt. c. 16), św. Cyprjan (Exhort ad mart. c. 12; Ep. 73 ad Jubaj.), Euzebjusz (Hist. eccl. VI 4), św. Bazyli (De Spir. S. c. 15), św. Cyryl jerozolimski (Catech. 4), św. Chryzostom (Hom. 3 in Matth.), św. Augustyn (De lib. arb. III 23; Ep. 166 ad Hieron.; De civ. Dei, XIII 7, et al. pass.), św. Leon W. (Serm. de Epiph. I 3) jednozgodne dają tej nauce świadectwo; i jeżeli kiedy była jaka w tym względzie wątpliwość, to nie ze względu na niewzruszoną zawsze zasadę, że męczeństwo równa się chrztowi, jedno ze względu na fakt, czy w danym razie było lub nie prawdziwe męczeństwo. W dorosłych, jak samo przez się widoczne, wymaga się do ważności tego chrztu ze krwi warunek, by istotnie mieli wiarę i miłość Boga; dzieci zaś, dla wiary chrześcjańskiej umęczone, bez dalszej kwestji poczytują się za męczenników we własnej krwi ochrzczonych, jak o tém Kościół jawnie świadczy, obchodząc uroczyście pamiątkę zarzezanych przez Heroda niemowląt betleemskich. Podobnież i co do chrztu z pożądania, ta zawsze była nauka Kościoła, że wiara połączona z pragnieniem przyjęcia chrztu, w razie niemożności przyjęcia go aktualnie, tę samą ma skuteczność, co i sam sakrament; nigdy nie powstała najmniejsza wątpliwość o zbawieniu katechumenów, takie votum baptismi mających, a nieprzewidzianém zdarzeniem, jak to w czasie prześladowań łatwo zdarzyć się mogło, zabranych z tego świata, nim owej ich żądzy zadość stać się mogło (Ob. Ambros., Or. funebr. de obitu Valentin.; Augustin, De baptis. C.Donat. 4, 22; c. 3 X de bapt.; c. 2 X de presb. non bapt., i przywiedzione już wyżej wyroki soboru tryd. sess. VI can. 4, sess. XIV can. 4). Wątpliwości, jakie niektórzy dawniejsi scholastycy, powołując się na św. Grzegorza z Nazjanzu (Or. 40, 21), w tym względzie podnieśli, równie jak poprzednio wspomniane co do chrztu ze krwi, tyczą się faktu tylko, a nie zasady: wątpili o tém, czy to być może, by człowiek istotnie pragnący chrztu, mógł umrzeć bez chrztu, nie zaś o tém, czy kto istotnie mając takie pragnienie, jeśli nie mógł onemu przed śmiercią zadość uczynić, samém tém pragnieniem, jak uczy Kościół, skutków chrztu dostępuje.— 7. Od samego początku religji chrześcjańskiej, szczególną Kościół na to miał baczność i z wszelką o to dbał troskliwością, aby powierzone mu od Zbawiciela rzeczy święte, święcie były sprawowane, i aby towarzyszący sakramentom orszak uroczystych obrzędów jawną czynił, ukrytą w tych tajemnicach boską moc i godność i wiernych do tej głębokiej czci pobudzał, z jaką tak wielkie dary przyjmować należy. Szczególniej też sakrament chrztu, jako pierwszy z wszystkich i najpotrzebniejszy, otoczył Kościół całym szeregiem ceremonji, w znaczeniu swojém głęboko symbolicznych i starożytnością, czasów apost. sięgającą, poważnych, które, dla należnego rzeczy naszej depełnienia, choć w krótkości przedstawić trzeba, zwłaszcza, że przy tej sposobności wypadnie nam jeszcze pomówić nieco obszerniej o dwu punktach, które, lubo mają niejaką styczność z dogmatem, wszakże, jako wchodzące w zakres ceremonji chrzcielnych, na to miejsce zachowaliśmy, t. j. o rodzicach chrzestnych i o powszechnym dziś w Kościele łacińskim sposobie udzielania chrztu przez polanie. Ceremonje chrztu, słusznie z Katech. rzymskim, podzielić można na 3 części albo kategorje, t. j. na ceremonje poprzedzające ch., towarzyszące mu i następujące po nim. I. Do pierwszego rzędu ceremonji należy: 1. Uroczyste poświęcenie wody chrzcielnej, dziś odbywające się, niezależnie od sprawowania sakramentu, w w. sobotę i w wigilję Zesłania Ducha św., — lecz dawniej, gdy zwykle tylko w te dwa dni uroczyście chrztu dopełniano, w bezpośrednim związku z samąż czynnością sakramentalną zostające. O tém poświęceniu wody, mówi już Tertullian (De bapt.), a św. Bazyli (De Spir. S. c. 27) liczy je do rzędu tradycji apost. 2. Drugą ceremonją wstępną jest nadanie chrzczącemu się imienia którego ze świętych. Nadanie to oznacza, że przez chrzest człowiek staje się uczestnikiem obcowania świętych; a nadto pragnie Kościół, aby ochrzczony w świętym, którego imię nosi, miał patrona, któryby go przyczyną swoją przed Bogiem wspierał i przykładem swoim do cnoty pobudzał. 3. Do wstępnych ceremonji chrztu, ale znaczeniem swojém głębiej dogmatu sięgających, należy dodanie chrzczącemu się rodziców chrzestnych (patrini) których św. Justyn M. (qu. 56) nazywa podającymi (offerentes), Tertullian (De bapt.) poręczycielami (sponsores), a św. Augustyn, na wielu miejscach pism swoich, przyjmicielami (susceptores). Urząd rodziców chrzest, w oczach Kościoła poważne ma znaczenie i poważną pociąga za sobą powinność. Ze względu na czynny udział, jaki biorą w duchowném odrodzeniu chrzczącego się, Katechizm rzymski (qu. 27) stawia ich jakoby na równi z ministrem sakramentu. Urząd ojca lub matki chrzestnej nietylko na tém się zasadza, że w imieniu dziecięcia, nie mającego jeszcze poznania, odpowiada i wiarę wyznaje i chrztu żąda; bo i dorosły neofita nie dopuszcza się do chrztu bez rodziców chrzest., i obyczaj stawania takowych w imieniu chrzczącego się był już obowiązującym w owych pierwszych czasach Kościoła, kiedy więcej się chrzciło dorosłych niż dzieci. Urząd ten raczej się zasadza na dogmatyczném pojęciu chrztu, iż jest odrodzeniem duchowném: jako więc dziecięciu nowo narodzonemu niezbędna jest opieka rodziców ku opatrzeniu potrzeb jego, ku obronie, ku wychowaniu, aż dorośnie, tak i temu, kto na chrzcie odrodził się duchownie na syna Bożego i, według słów Apostoła, stał się jako nowonarodzonym dziecięciem (I Piotr 2, 2), duchownej potrzeba opieki rodzicielskiej i obrony od złego i wychowania we wszystkiém dobrém, iżby od samego początku tego życia ducbo., które wziął na chrzcie, wiarą i roztropnością tego, kto z urzędu ma o nim ojcowską pieczę, kierowany i znajomości Boga i przykazań Jego nauczony i do wszelkiej pobożności wyćwiczony, stopniowo w łasce pomnażał się i rósł, aż dorośnie do miary i wieku męża doskonałego w Chrystusie. Prawdziwe więc, choć duchowne, ojciec chrzestny względem tego, którego trzyma do chrztu, przyjmuje w obec Boga i kościoła ojcowstwo, a wraz z niém powinności, do których spełnienia w sumieniu jest zobowiązany, o ile go od nich nie uwalnia dostateczna ze strony rodziców lub krewnych nad chrzestnym synem opieka. Z tego także się okazuje, że nie są to dowolne, ale z samej natury ojcowstwa chrzestnego płynące postanowienia, kiedy Kościół między rodzicami chrzestnemi a chrzestném ich dzieckiem i rodzicami jego, duchowne uznaje powinowactwo, stanowiące przeszkodę do zawarcia ważnego między temi osobami małżeństwa, i kiedy, bądź dla niemnożenia tego rodzaju przeszkód, bądź dla zachowania charakteru i łatwiejszego dopełnienia obowiązków tego duchownego ojcostwa, więcej niż jednego lub jedną, albo co nąjwięcej dwoje, mężczyznę i niewiastę, na urząd rodziców chrzestnych przyjmować zabrania, i kiedy zaleca nie dopuszczać, żeby trzymali do chrztu ludzie, do spełnienia wynikających ztąd powinności widocznie ani uzdolnieni, ani woli nie mający, mianowicie niechrzczeni i heretycy i jawni, gorszące życie prowadzący grzesznicy. Powyższe trzy punkty są dopiero dalszém przygotowaniem do chrztu; sam zaś obrząd dopełniania onegoż rozpoczyna się całym szeregiem ceremonji, nad których wykładem nie tu miejsce dłużej się zatrzymywać, ale które, jak głębokością znaczenia swego świadczą o nadziemskiej mądrości Kościoła, który je ustanowił, tak starodawném od początku istnieniem swojém niezaprzeczone oddaje świadectwo apostolskości tegoż Kościoła. Wszystkie te ceremonje: i stawanie u drzwi kościoła, i włożenie rąk na chrzczącego się, i znaczenie krzyżem czoła i oczu i uszu i pleców, i egzorcyzmy, i trzykrotne w kształcie krzyża tchnienie, i dotknięcie śliną nosa i uszu, i podanie do ust soli poświęconej, są tylko streszczeniem i w jeden punkt czasu zebraniem tychże samych obrzędów, które, według pierwotnej karności Kościoła, z katechumenami do chrztu się gotującymi (tak zwanymi competentes) z kolei i w dłuższych przerwach odbywano. II. Toż samo się tyczy i drugiej kategorji ceremonji chrztowi towarzyszących, o czém, aby się przekonać, dość przedstawić w krótkości pierwotny sposób doprowadzania katechumenów do chrztu, a będzie to zarazem przedstawieniem obrzędów po dziś dzień według przepisu Rytuału używanych, 1. Pierwszym aktem katechumena, już u chrzcielnicy stojącego, było wyprzysiężenie się (abrenuntiatio, άπόταξις), które św. Hieronim (in Matth. XXV) w tych słowach wyraża: „Wyrzekam się ciebie, czarcie, i pychy twojej, i złości twoich, i świata twego, który wszystek jest we złém pogrążony.“ Obrząd ten, według świadectwa Tertulliana i św. Bazylego, pochodzi z tradycji apost. Spełniał go katechumen stojący i obrócony na zachód, bo, powiada św. Cyryl jerozolimski (Cateches. l.), zachód jest stroną ciemności, a książęciem ciemności zowie się czart. 2. Następnie katachumen, obrócony na wschód, Chrystusowi, który jest światłością świata i słońcem sprawiedliwości, uroczyście się oddawał, mówiąc: „Przystaję do Ciebie, Chryste.“ To się zwało adscriptio, συνταιξς. — 3. Potém czynił nowe i uroczyste wyznanie wiary, z rękoma złożonemi i oczyma wzniesionemi w niebo, na każdy z osobna artykuł Składu ap., przedstawiony mu z pytaniem, czy wierzy, przyzwolenie swoje oświadczając (Ob. św. Aug. Confes. 1. 8 c. 2; De fide et operib. c. 9). — 4. Następowało z kolei namaszczenie katechumena olejem św., jako wstępującego w zapasy szermierza (Św. Chryzost. Hom. 6 in Coloss.) Pierwsze to namaszczenie, według postanowienia Konstytucji apostolskich (l. 7, c. 22), poprzedzało obmycie: „Pierwej, powiadają, namaścisz olejem, potém ochrzcisz wodą.“ W Kościele zachodnim dawało się to namaszczenie, jako stanowią Sakramentarze Gelazego i Grzegorza I, na piersiach i plecach; na wschodzie zaś namaszczano całe ciało, od głowy aż do pięt, czego jednak na katechumenkach dla wstydu nie dopełniał kapłan, jedno postanowione na to djakonisse. 5. Tu już następował sam chrzest, połączony z potrójném trzech Osób Trójcy Św. wyznaniem, jak to w następujących słowach opisuje św. Ambroży (De Sacram. l. 2 c. 6): „Zapytanyś został: Wierzysz w Boga Ojca Wszechmogącego? Rzekłeś: wierzę, i zanurzyłeś się. Powtórnie zostałeś zapytany: Wierzysz w Pana naszego i w krzyż Jego? Rzekłeś: wierzę, i zanurzyłeś się. Po raz trzeci zapytano cię: Wierzysz w Ducha św.? Rzekłeś: wierzę, i po raz trzeci zanurzyłeś się.“ Wszystkie te stare obrzędy, jak każdy widzi, i dzisiaj, choć w nieco odmiennej formie, zachowują się: i dziś u chrzcielnicy katechumen, lub rodzice chrzestni za niego, czyni wyznanie wiary, przez odmówienie Modlitwy Pańskiej i Składu apost., potém wyrzeka się ducha złego, otrzymuje namaszczenie olejem św. i powtórne przed samém chrzczeniem składa wyznanie wiary. Jedna tylko, i to na pozór znaczna, zachodzi różnica między dzisiejszym obrządkiem a dawnym, a mianowicie w sposobie samego chrzczenia, inszym dzisiaj, niż pierwotnie powszechnie był używany. Według obowiązującej obecnie w Kościele łacińskim praktyki, chrzest się udziela przez polanie trzykrotne samej tylko głowy chrzcącego się, albo też wyjątkowo przez pokropienie. Dawniej zaś, obyczajem niewątpliwie od Apostołów przyjętym, przykładem samegoż Chrystusa (gdy przyjmował chrzest Janowy w Jordanie) stwierdzonym i po dziś dzień w Kościele wschodnim zachowywanym, chrzczono przez zanurzanie, a obyczaj ten nietylko u greków, ale i w Kościele rzymskim jeszcze w wiekach średnich był powszechnym i prawie wyłącznym; mamy o tém świadectwo św. Tomasza (Sum. theol. p. III a. 66 qu. 7), że jeszcze za czasów jego chrzest przez polanie lub pokropienie był wyjątkiem, a nawet, późniejszy jeszcze synod koloński r. 1280, osobném postanowieniem dawny ten obyczaj utrzymać usiłowała Jedna przecie już w onczas w tej jednostajności zachodziła różnica, już sam. przez się o tém świadcząca, że sposób obmycia na chrzcie jest rzeczą nie do wzruszonej dziedziny wiary, ale do zakresu zmiennej, wedle czasu i miejsca, karności kościelnej należącą, t. j. że gdy na wschodzie ściśle się zachowywało i dotąd zachowuje trzykrotne, na cześć trzech Osób Trójcy Św. zanurzanie, w Kościele zachodnim już wcześnie, dla słusznych przyczyn, poczęto poprzestawać na jedném; to mianowicie już w VI w. miało miejsce w Hiszpanji, ze względu na panujące tam błędy arjańskie i dla oznaczenia tém jedném tylko zanurzeniem jedności Boga, której błędy one sprzeciwiały się; św. Grzegorz W. obyczaj ten powagą apost. zatwierdził (Ep. 1, 41), a synod toletański IV, r. 633, poprzednie w tym względzie przepisy wznowił (can. 5). I to także żadnej nie ulega wątpliwości, że i w dawnym Kościele, mimo powszechnie używany sposób chrzczenia przez zanurzenie, chrzest jednak przez polanie lub pokropienie, w wyjątkowych zdarzeniach udzielony, poczytywał się za ważny. W samej już księdze Dziejów Apost., gdy na różnych miejscach (2, 41. 4, 4. 16, 33) czytamy o całych kilkotysięcznych rzeszach, jednego dnia ochrzczonych przez Apostołów, trudno przypuścić, by ten obrząd mógł był się odbyć przez mozolne każdego z osobna po trzykroć zanurzanie, i więcej niż prawdopodobna, że go Apostołowie, koniecznością znagleni, musieli spełnić krótszym i łatwiejszym sposobem pokropienia, albo polania. Jeszcze widoczniej to się okazuje na wspomnianym wyżej chrzcie kliników, czyli chorych, który, jak z samej natury rzeczy wynika, nie mógł być udzielany przez zanurzanie, a jednak, choć tego rodzaju chrześcjanie dla słusznych powodów, jak widzieliśmy, źle byli uważani, nikomu jednak na myśl nie przyszło poczytywać ich za nieochrzczonych, i sobory: rzymski za Korneljusza Papieża i neocezarejski r. 314, ważność chrztu, choć w sposób odmienny im udzielonego, najwyraźniej uznały i stwierdziły. Z powyższych więc faktów wynika ten niewątpliwy wniosek, że lubo Kościół pierwotnie, dla słusznych i poważnych przyczyn, trzymał się ściśle obyczaju udzielania chrztu przez zanurzanie, nigdy jednak obyczaju tego nie uważał za rzecz do ważności sakramentu konieczną, czyli innemi słowy, sposób obmycia na chrzcie nie za artykuł do wiary należący poczytywał, ale za materję karności kościelnej, w której Kościół, jak ma władzę ustanawiać co uznaje za słuszne, tak również ma władzę to, co ustanowił, gdy tego widzi potrzebę, odmienić. Prawda, że chrzest przez zanurzanie uświęcony jest przykładem samego Zbawiciela, ale nie każdy przykład Zbawiciela, zwłaszcza w czynnościach, jak ta o której mowa, zgoła materjalnych, ma moc przykazania; inaczej i Sakrament ołtarza, tak jak go sprawuje Kościół, byłby nieważnym, boć przecie sprawuje się bez umycia nóg i nie w nocy, po wieczerzy, jak to Zbawiciel przy ustanowieniu jego to uczynił. Prawda i to, że zanurzanie chrzczącego się w wodzie piękne ma znaczenie symboliczne i trafnie, jak na to powoływał się Apostoł (Rzym.), wyobraża to, co się spełnia na chrzcie, t. j. śmierć i pogrzeb człowieka cielesnego i grzesznego, a zmartwychwstanie duchownego i sprawiedliwego; ale duchowny ten pogrzeb i zmartwychwstanie spełnia się nie przez ceremonję zanurzenia, jedno mocą śmierci i zmartwychwstania Chrystusowego, którego zasługi, jak tenże Apostoł na témże miejscu naucza, człowiekowi na chrzcie się udzielają, a więc i bez zanurzenia skutek ten chrztu zostaje, choć się nie tak wyraźnie w sposób zmysłom przystępny oznacza. Mógł więc Kościół odmienić pierwotny sposób zanurzania, jako ceremonję do ważności sakramentu nie należącą, a odmienił go dla przyczyn tak widocznie naglących i słusznych, że nie ma potrzeby długo się rozwodzić nad sprawiedliwością i potrzebą tej zmiany. Dość wspomnieć na rozliczne, a niemałe trudności, jakie ceremonja zanurzania z samej natury swojej, a bardziej jeszcze w klimacie północnym, za sobą pociąga; szczególnie zaś na nieuniknione przy takim obrzędzie obrażenie wstydu, mianowicie jeśli mowa o chrzcie niewiasty, i na również nieuniknione niebezpieczeństwo, grożące niemowlętom, z których niejedno przy takim sposobie chrzczenia na całe życie okaleczało, albo i życie samo przez uduszenie lub utonienie w chrzcielnicy postradało. Stało się tu, jak w tylu innych punktach pierwotnej karności kościelnej, że sama natura rzeczy i konieczność najprzód w niektórych miejscach, gdzie pilniejsza była potrzeba, tę zmianę wywołała, aż później Kościół powagą swoją ją uświęcił i w prawo ogólne zamienił. III. Ceremonje po chrzcie następujące i cały obrząd zamykające, są te cztery: namaszczenie krzyżmem głowy ochrzczonego, okrycie go białą suknią, albo zasłoną, podanie mu do rąk świecy gorejącej, i nakoniec puszczenie go z temi słowy: Idź w pokoju, Pan niech będzie zawsze z tobą. Obaczmy na zakończenie rzeczy naszej, jak i ten trzeci szereg ceremonji chrzcielnych najdokładniej odpowiada tradycji i obrzędom pierwotnego Kościoła. 1. Ochrzczony otrzymywał namaszczenie krzyżmem na głowie, na znak, że został chrześcjaninem i imię otrzymał od Chrystusa, co znaczy pomazaniec. Ojcowie najdawniejsi stanowczą robią różnicę między tém kapłańskiém na chrzcie pomazaniem, a pomazaniem biskupiem przy bierzmowaniu, o czém tak mówi Innocenty I, Pap. (Epist. ad Decent.): „Kapłanom, którzy bądź bez bpa, bądź w obecności bpa chrzczą, wolno ochrzczonych pomazać krzyżmem, ale poświęconém przez bpa; lecz czoła tymże olejem znaczyć im nie wolno, bo to się należy samym bpom, gdy dają Ducha pocieszyciela.“ 2. Ubierano ochrzczonego w szatę białą, oznaczającą przywróconą niewinność i przyszłą chwałę zmartwychwstania. Nie masz między dawnymi Ojcami żadnego, któryby o tym obrządku nie wspominał. Szatę tę białą neofici nosili przez całą oktawę, od wiel. soboty aż do niedzieli po Wielkanocy, która też, z powodu złożenia w ten dzień szaty chrzcielnej, otrzymała i dotąd zachowała nazwę niedzieli białej, dominica in albis. 3. Podawano świecę gorejącą do rąk ochrzczonego, na przypomnienie mu zalecenia Pańskiego: Niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi. Św. Grzegorz z Nazjanzu (Or. 40 de Bapt.) szeroko opisuje ten obrządek: „Stanie to, mówi, przed ołtarzem, do którego zaraz po chrzcie przystąpisz, przyszłego żywota chwałę oznacza. Śpiewanie psalmów, z jakiemi będziesz przyjęty, onego pienia niebieskiego wstępnym odgłosem jest. Pochodnie, które zapalisz, przyszłych onych światłości obraz przedstawiają, z któremi to jaśniejącemi wiarą pochodniami wyjdziemy na spotkanie Chrystusa Oblubieńca.“ 4. Potém kapłan ochrzczonemu dawał pocałunek, mówiąc: Pokój tobie, na znak przyjęcia do zgromadzenia wiernych, którzy, wedle dawnego obyczaju, o którym już świadczy Tertullian, witali siebie pocałowaniem pokoju. 5. Nakoniec było zwyczajem, szczególnie w Kościele zachodnim, podawać ochrzczonemu mleko i miód, na oznaczenie, iż stał się przez chrzest jako nowonarodzone dzieciątko, oraz na wyrażenie słodkości życia chrześcjańskiego; z tego powodu także w pierwszej po dopełnionym chrzcie Mszy świętej dla neofitów, czytano ten ustęp z I. listu św. Piotra (2, 2): Jako nowo narodzone dzeciątka, rozumnego bez zdrady mleka pożądajcie. O czém już wspomina Tertullian (C. Marcion. l. 1 c. 14), a św. Hieronim (Dial. adv. Lucif.) tak o tym obrządku pisze: „Wiele rzeczy, które się przez podanie zachowują w Kościele, pisanego prawa powagę pozyskały, jak trzykrotne na chrzcie zanurzenie głowy, a następnie podawanie wychodzącym ze chrztu do skosztowania mleka zmieszanego z miodem, na oznaczenie, iż stali się jako dzieciątka. — Chrzest powinien być udzielany tylko w kościele parafjalnym lub takim, który ma prawo posiadać chrzcielnicę. Ritual-Romanum (tit. De tempore et loco administrandi baplismi) wyraźnie przeypisuje, że w miejscach prywatnych chrztu udzielać nie wolno, wyjąwsza tylko, gdy tego dla swych dzieci żądają monarchowie, a wtedy można w ich kaplicach wodą z chrzcielnicy przyniesioną chrztu dopełnić. Jeżeć li dziecię znajduje się w niebezpieczeństwie życia, może kapłan pośpieszye z udzieleniem mu chrztu w domu, lecz wtedy winien opuścić wszystkić ceremonje chrzest poprzedzające, i w stule białej a nie fioletowej udzieli-chrzest sam i te ceremonje, które po chrzcie następują. Używanie stuły fioletowej i namaszczanie dziecięcia olejem św., katechumenów zwanym, zganiła Św. Kong. Obrz. (23 Sept. 1826). Przyczynę tego tłumaczy Gardellini (t. 7 p. 28) tém, że ponieważ tylko w niebezpieczeństwie życia zostającemu wolno chrzest w domu udzielić, przeto kapłan śpieszyć winien, aby śmierć nie nastąpiła przed ochrzczeniem, i dla tego, opuściwszy egzorcyzmy, modlitwy, namaszczenia, słowem wszystkie ceremonje chrzest poprzedzające, do których się stuły fioletowej używa, powinien odrazu do udzielenia samego chrztu przystąpić, co się dopełnia w stule białej; a jeżeli ochrzczony jeszcze żyje, powinien kapłan ceremonje po chrzcie następujące dopełnić. Tak ochrzczone dziecko skoro wyzdrowieje, powinno być do kościoła przyniesione, dla dopełnienia na nim opuszczonych ceremonji sam chrzest poprzedzających; egzorcyzmy używają się wtedy nie dla tego, jakoby szatan miał mieć jeszcze władzę nad duszą już ochrzczonego, lecz dla przypomnienia smutnego stanu, w jakim się dziecię znajdowało i z jakiego łaską Bożą wybawione zostało. H. K.