Encyklopedyja powszechna (1859)/Alexandryjska szkoła
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Encyklopedyja powszechna |
Tom | Tom I |
Rozdział | Alexandryjska szkoła |
Wydawca | S. Orgelbrand |
Data wyd. | 1859 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Alexandryjska szkoła zawiązała się w końcu II wieku po Chrystusie, pod przewodnictwem Ammonijusza Sakkasa, ale grunt jej rozwinięciu położył uczeń i następca jego Plotinus. Podstawą jego nauczania była filozofija Platona, która przy rozszerzaniu się języka i wiedzy greckiej nabyła szczególniejszego wpływu i znaczenia. Jak Plato w nauce swej przez porównywanie i upatrywanie stosunków w jednościach różnorodnych, dochodzi do utworzenia idei ogólnej jedności, która u niego zwie się typem czyli ideałem; tak szkoła alexandryjska, kierunek ten przyjąwszy za zasadę, przonosi go ze świata abstrakcyi do realności, tym sposobem stara się zatrzeć wszelkie różnice pojęć i wyobrażeń wieków i narodów; miesza religija z nauką, Wschód z Grecyja i przywłaszcza sobie wszystkie teoryje, jakie kiedykolwiek i gdziekolwiek istniały, aby przez ich współdziałanie wykazać tę poszukiwaną jedność, usiłując dowieść, że różnice nie stanowiły nigdy odmienności, ale tylko świadczyły o rozmaitości punktów zapatrywania się na rzeczy. To też najwybitniejszym charakterem szkoły alexandryjskiej jest eklektyzm, który bardzo naturalnie wyrodzić się musiał z takiego ubiegania się o przywłaszczenie sobie wszystkich teoryj, a że eklektyzm ten osadzony został na gruncie filozofii Platona, przeto członkowie tej szkoły zwą się powszechnie neoplatonikami. Nie możemy, opierając się na danych, które posiadamy, twierdzić, aby ten eklektyczny kierunek nadany był szkole przez samego Plotina, który jest jej najpierwszym z rzędu piśmiennym, ale zarazem i najprzedniejszym wyrazem; tak, iż lubo następcy jego Porfyrus i Jamblichos głośniejszymi może stali się, i byli bieglejszymi odeń erudytami, jednak nie mogą się równać z nim pod względem głębokości metafizycznej i dyjalektycznej siły; słowem, że wszystko cokolwiek dobrego było w dalszem rozwinięciu szkoły, co ma wartość samoistną a nie jest zarażone eklektyzmem, wszystko to w zarodzie znajduje się już w nauce Plotina. Łatwo sobie wyobrazić, że szkoła tracąc coraz bardziej charakter samodzielny, dla braku genijalnego tchnienia jakiejś wyższej jednostki, coby jej nadała znamię indywidualności odrębnej, słabła też coraz bardziej uganiając się za wszystkiemi tajemnicami religijnemi, badając wszystkie szkoły i metody dla tego tylko, aby wszędzie w najróżnorodniejszym objawie wynaleźć i wskazać tenże sam i jedyny po wszystkie czasy grunt prawdy wiecznej. Kiedy ta pokusa okazała się daremną, szkoła musiała mimowolnie ograniczyć się na kommentowauiu i suchej erudycyi, która zastąpiła brak pomysłu i ztąd powstaje taka massa prac filozofów alexandryjskich, tyle imion które się do tej uczelni odnoszą; ale są to już po większej części sami kommentatorowie i grammatycy, którzy tylko objaśniają rozmaite szczegóły rozmaitych tradycyj i pojęć, sami nic nie budując, a celem tych objaśnień jest nawrócenie wszystkich do uznania mniemanej jedności. W tej eklektycznej tendencyi szkoła alexandryjska uderza na dwóch nieprzyjaciół: na Arystotelesa i na chrześcijanizm. Arystoteles ze swą surową dyjalektyką, tak przeciwną wszelkim marzeniom i zapędom bezowocnym, nie mógł podobać się ludziom, którzy w systemacie jego przeciwnika wybrali właśnie metodę najmniej wyraźną, czyli to co dałoby się określić nazwą platonizmu pitagorejskiego. Ale Arystoteles bronić się nie mógł, zwolenników nie miał, bo platonizm ogarniał podówczas wszystkie umysły—więc bój nie mógł być ani długim ani zaciętym. Inaczej rzecz miała się z chrześcijanizmem: tu nieprzyjaciel był żyjący, silny i nieustępny, a okazywał ogromne przeciwieństwo zasadzie szkoły, bo jak ta dążyła do zlania wszelkich tradycyj w jedno, i chciała utworzyć jakiś system coby w siebie przyjął wszystko, bez różnicy; tak chrześcijanizm przeciwnie dążył do wyróżnienia się, do odrzucenia wszystkiego co było przeciwnem jego z góry samoistnie nakreślonej zasadzie, do odłączenia fałszu od prawdy, pozoru od rzeczywistości, to tylko przyjmując do siebie, co było bezpośrednio zgodne z jego nauką, jej niejako przedwstępem i przednią strażą. To też szkoła alexandryjska głównie działania swe oznaczyła walką przeciw chrześcijanizmowi, a była to walka na śmierć i życie świata starego z nowym, walką którą widocznie kierowała ręka Opatrzności. Chrześcijanizm jako religija nienarzucona, ale ofiarowana dobrowolnie, musiał przebyć wszystkie próby, coby świadczyły o jego organicznej, wewnętrznej, samodzielnej doskonałości. Przebył już próbę ognia i miecza, musiał jeszcze przebyć próbę rozumnej krytyki. Szkoła alexandryjska, której kolebką wprawdzie było jedno miasto nad Nilem, ale rozgałęziona po całym ówczesnym myślącym świecie, koncentruje w sobie całą ówczesną mądrość pogańską i przez cztery wieki, bronią szlachetną, najwyższą, bo bronią dyskussyi nienamiętnej, walczy przeciw nowej nauce; a im więcej ona czyni wysileń, tem więcej ta nowa nauka zyskuje zwolenników. Z łona wreszcie dogorywającego świata, z bronią alexandryjskiej filozofii w ręku, występuje olbrzym Julijan apostata, który całe życie silnemi barkami podpiera walący się kolos, ale powstrzymać go nie może, choć ma po temu cesarskie środki i woła w końcu: Galilee vicisti! Ten głos powinien był ostrzedz neoplatonistów o bezużyteczności walki, ale oni nie usłyszeli go i walczyli jeszcze czas jakiś przeciw zdaniom Tertullijana, Orygenesa, Laktancyjusza, Grzegorza Nazyjazeńskiego, ś. Augustyna i w tej walce nareszcie wyczerpali się, zaniemogli i upadli własną niemocą więcej niż przez edykt Justynijana, który ich szkołę rozwiązał. Na gruzach tej szkoły spokojnie wzrastał odtąd chrześcijanizm, dawszy w obec świata dowody podwójnej siły: uczucia, w przebytem męczeństwie; rozumu, w pokonaniu filozofii pogańskiej. Szkoła alexandryjska w r. 529 wyparta z granic cesarstwa przez edykt Justynijana, tuła się jeszcze to w nowem królestwie perskiem, to znowu wraca do świata bizantyjskiego, aż nareszcie pod kierunkiem Damascyjusza, Filipona i Symplicyjusza, ostatecznie dogorywa w połowie X wieku.