Falk: wspomnienie, Amy Foster, Jutro/Przedmowa Autora

<<< Dane tekstu >>>
Autor Joseph Conrad
Tytuł Przedmowa Autora
Pochodzenie Falk: wspomnienie, Amy Foster, Jutro
Wydawca Dom Książki Polskiej Spółka Akcyjna
Data wyd. 1932
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Aniela Zagórska
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Przedmowa ta odnosi się również i do
utworu pod tytułem „Tajfun“, który
ukazał się już w tomie oddzielnym.
PRZEDMOWA AUTORA

Główną cechę niniejszego tomu stanowi to, że zawarte w nim nowele nietylko należą do jednego i tego samego okresu, ale zostały napisane jedna po drugiej, w porządku, w którym ukazują się w książce[1].
Ów okres przypada na czas po nawiązaniu przezemnie stosunków z Blackwood’s Magazine. Skończyłem był właśnie „U kresu sił“ i rozglądałem się za jakimś tematem, któryby można było rozwinąć w formie krótszej niż opowiadania składające się na tom „Młodości“; wówczas to nasunęło mi się wspomnienie o parowcu pełnym kulisów, wracających z Singapuru do jakiegoś portu w północnych Chinach. Słyszałem o tem na wschodzie przed laty, jako o niedawnem wydarzeniu. Był to dla nas tylko jeden z licznych tematów do rozmowy. Ludzie, zarabiający na chleb w jakimkolwiek bardzo specjalnym zawodzie, mówią o jego sprawach nietylko dlatego, że to stanowi najistotniejszą treść ich życia, ale i dlatego, że mało mają wiadomości z innego zakresu. Nie starczyło im nigdy czasu aby się z czem innem obeznać. Dla większości z nas życie bywa dozorcą nietyle twardym co wymagającym.
Nie zetknąłem się osobiście z żadną z osób zamięszanych w tę historję, która nie zajmowała nas naturalnie z powodu burzy, ale ze względu na niezwykłe komplikacje wprowadzone do życia okrętu — w chwili wyjątkowych jego wysiłków — przez ludzki żywioł znajdujący się pod pokładem. Nigdy tej sprawy szerzej przy mnie nie omawiano. Wśród tamtej naszej kompanji każdy mógł sobie łatwo wyobrazić, jak się owa historja odbyła. Finansowe jej trudności, zawierające również i problem humanitarny, zostały rozwiązane przez umysł tak prosty, że nic na świecie nie mogło go wprawić w zakłopotanie — wyjąwszy próżną ludzką gadaninę, do której nie był stworzony.
Od pierwszej chwili sama treść tego zdarzenia, samo — powiedzmy — stwierdzenie faktu, że się taka rzecz stała na szerokiem morzu, wydało mi się dostatecznym tematem do rozmyślań. Ale właściwie był to przecież tylko fragment morskiej opowieści. Czułem że aby wydobyć z niego głębsze znaczenie — tak dla mnie oczywiste — trzeba jeszcze czegoś więcej, czegoś innego: przewodniego motywu, któryby sharmonizował wszystkie te ogłuszające hałasy — i punkt widzenia, któryby wyznaczył rozpętanym żywiołom miejsce dla nich właściwe.
Tem, czego potrzebowałem, był naturalnie kapitan MacWhirr. Skoro go tylko dostrzegłem, pojąłem że to jest właśnie człowiek odpowiedni do danej sytuacji. Nie chcę przez to powiedzieć, abym widział kiedy na własne oczy kapitana MacWhirra, czy też zetknął się z jego poziomym umysłem i nieustraszonym charakterem. MacWhirr nie jest dla mnie znajomością. Jest wytworem dwudziestu lat życia. Mojego własnego życia. Świadoma inwencja odegrała w tem rolę nieznaczną. Jeśli prawdą jest, że kapitan MacWhirr nigdy po tej ziemi nie chodził (osobiście niezmiernie mi trudno w to wierzyć), mogę natomiast zapewnić mych czytelników, że jest najzupełniej autentyczny. Ośmielam się twierdzić to samo o wszystkich szczegółach opowiadania, a jednocześnie wyznaję, że tajfun z noweli nie jest tajfunem z mych przeżyć osobistych.
Po ukazaniu się tej noweli niektórzy krytycy uznali ją z miejsca za planowy opis burzy. Inni wysunęli na pierwszy plan MacWhirra, w którym wyraźnie dostrzegli umyślny symbol. Ani jedno ani drugie nie było moim wyłącznym celem. I tajfun, i kapitan MacWhirr — oba te motywy były dla mnie niezbędne, abym mógł z głębokiem przekonaniem przystąpić do pracy nad tematem noweli. Okoliczności im sprzyjały. A i mnie sprzyjały także; lecz pocóż rozwodzić się nad tem, jak rozwinąłem swój temat na tych oto kartkach, skoro leżą przede mną, objęte okładką książki, i będą mówić same za siebie.
Ta refleksja jest nieco spóźniona. Gdyby wcześniej przyszła mi na myśl, byłaby może zapobiegła powstaniu mojej przedmowy, ponieważ tę samą uwagę można zastosować do wszystkich nowel niniejszego tomu. Żadna z nich nie jest przeżyciem osobistem w dosłownem znaczeniu. Przeżycie jest w nich tylko kanwą dla zamierzonego obrazu. Wszystkie mają więcej niż jeden cel; każda nasuwa pytanie, jak się autor wywiązał z nastręczającego mu się zadania i każda odpowiada w słowach, które — jeśli mogę tak się wyrazić bez niewczesnej emfazy — pisałem ze świadomym szacunkiem dla prawdy mych własnych uczuć. A każda z tych nowel — aby nabrać odpowiedniego znaczenia — musi usprawiedliwić się po swojemu przed każdym z czytelników.
„Falk“, drugi z rzędu utwór w książce, uraził delikatność conajmniej jednego z krytyków przez pewne osobliwości tematu. Ale co jest tematem Falka? Tak bardzo tego pewien nie jestem. Czytelnik musi sam to wynaleźć. Pisząc „Falka“, nie miałem zamiaru kogokolwiek gorszyć. Jak w większej części mych książek, chodzi mi tu mniej o same wypadki niż o wpływ, który wywierają na osobach z noweli. Ale we wszystkiem, co napisałem, jest zawsze jeden niezmienny zamiar, a mianowicie ten, aby przykuć uwagę i obudzić zainteresowanie, zdobywając sympatję czytelnika dla danego tematu — takiego czy innego — który zaczerpnąłem z zakresu widzialnego świata i ludzkich wzruszeń.
Mogę śmiało powiedzieć, że Falk jest w zupełnej zgodzie ze znanemi mi przykładami pewnych prostolinijnych charakterów, w których wrodzona bezwzględność łączy się z pewną moralną skrupulatnością. Falk jest posłuszny swemu instynktowi samozachowawczemu, nie wątpiąc ani na chwilę że ma do tego prawo, ale gdy w jego życiu, którego bronił z całą bezwzględnością, następuje moment kulminacyjny, wówczas Falk nie zniża się do zatajenia prawdy. Ponieważ przedstawiłem go jako człowieka dość wrażliwego, na którym pewne niezwykłe przeżycie wywarło wpływ niezatarty, musiałem to przeżycie plastycznie czytelnikowi pokazać; nie ono jest jednak tematem opowiadania. Jeśli weźmiemy pod uwagę same fakty, wówczas tematem noweli będą usiłowania Falka aby się ożenić. Narrator opowieści wplątany jest niespodzianie w te jego konkury, nietylko z powodu bezwzględności Falka ale i delikatnych jego uczuć.
„Falk“ — na równi z drugą moją nowelą zatytułowaną „Powrót“ (z „Opowieści Niepokojących“) — wyróżnia się tem, że nigdy nie był drukowany w odcinku. O ile pamiętam, „Falk“ znalazł się w rękach redaktora pewnego przeglądu, który to redaktor odrzucił z oburzeniem rękopis na tej jedynie podstawie, że „dziewczyna nie odzywa się ani razu“. To jest najzupełniejsza prawda. Od początku aż do końca bratanica Hermanna nie wypowiada ani jednego słowa — i to nie dlatego aby była niemową, ale z tej prostej przyczyny, że ilekroć narrator może ją obserwować, dziewczyna albo nie ma okazji do mówienia, albo zanadto jest wzruszona by się odezwać. Redaktor ów, który widocznie nowelę przeczytał, byłby mógł to sam zauważyć. Ale nie zauważył, ja zaś powstrzymałem się od wykazania mu, że inaczej być nie mogło; przecież nie ośmielił się twierdzić, że postać dziewczyny nie jest zgodna z prawdą, więc też jego oburzenie wcale mnie nie obeszło.
Pozostałe nowele wychodziły wszystkie w odcinkach. „Tajfun“ ukazał się we wczesnych numerach Pall Mall Magazine, który był wtedy redagowany przez nieżyjącego już Halketta. Przy tej sposobności zobaczyłem po raz pierwszy swoje pomysły wyrażone innemi środkami przez drugiego artystę. Maurycy Greiffenhagen umiał połączyć w ilustracjach własną, niezmiernie subtelną wizję z wiernem oddaniem natchnień pisarza. „Amy Foster“ pojawiła się w The Illustrated London News z pięknym rysunkiem, który przedstawiał Amy w kapeluszu z wielkiem piórem, odwiedzającą rodzinę w dzień swego wychodnego i pojącą dzieciarnię herbatą.
„Jutro“ ukazało się po raz pierwszy w Pall Mall Magazine. O tej noweli powiem tylko to, że uderzyła wiele osób swą scenicznością. Namówiono mię aby ją przerobić na scenę — pod tytułem „Jeszcze jeden dzień“; jak dotychczas jest to jedyny wysiłek mój w tym kierunku. Dodam jeszcze, że każda z czterech nowel — po ukazaniu się w książce — została uznana z różnych powodów za „najlepszą ze zbioru“ przez różnych krytyków, którzy pisali recenzje z gorącem uznaniem i zrozumieniem, z wnikliwością pełną sympatji i w tak przyjaznych wyrazach, że wdzięczność moja dla nich nie ma wprost granic.

J. C.
1919



  1. W wydaniu angielskiem nowele ukazały się w następującym porządku: „Tajfun“, „Amy Foster“, „Falk“, „Jutro“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Conrad i tłumacza: Aniela Zagórska.