[312]
Farsalia.
Juliusz Cezar przekracza Rubikon; na wiadomość o tem Pompejusz i większość senatorów opuszcza Rzym; wieszczkowie Arruns i Figulus przepowiadają przyszłe klęski. Brutus radzi się Katona (młodszego), co ma czynić; Katon oznajmia, że stanie po stronie Pompejusza. Cezar oblega Corifinium i zmusza Domicyusza do poddania się. Pompejusz w Kapui przemawia do swoich żołnierzy, lecz poznawszy z ich milczenia bojaźń, usuwa się do Brundisium. Cezar zmusza go do opuszczenia Italii, hojnością pozyskuje lud i wkroczywszy do Rzymu, zabiera skarb państwa pomimo oporu trybuna Metellusa. Pompejusz zgromadza około siebie wojska z Grecyi i ze Wschodu. Cezar podąża za Alpy i po uporczywej walce zajmuje Marsylię, potem pokonawszy Afraniusza i Petrejusza, zajmuje pod swą władzę Hiszpanię. Tymczasem stronnicy Pompejusza walczą pomyślnie przeciw Antoniuszowi w Iliryi i przeciw Kuryonowi w Afryce. Cezar wraca z Hiszpanii, przeprawia się na okrętach do Epiru, a nie mogąc doczekać się przybycia floty Antoniusza z głównemi siłami, usiłuje w łodzi przedostać się nocą na drugą stronę, żeby przyśpieszyć przeprawę wojska; ale burza zmusza go do zaniechania tego zamiaru. Pompejusz odsyła swoją małżonkę Kornelię na wyspę Lesbos. Po utarczkach pod Dyrrhachium Cezar usuwa się do Tesalii, Pompejusz podąża za nim. Pod Farsalem stają oba wojska naprzeciw siebie. Tesalska wieszczka Erychto przepowiada Sekstusowi Pompejuszowi smutną przyszłość. W stanowczej bitwie Cezar rozprasza najpierw wojska ludów sprzymierzonych z Pompejuszem, potem uderza na główne jego siły. Zwyciężony Pompejusz ucieka na okręt, zabiera po drodze żonę z wyspy Lesbos i szuka przytułku najprzód w Cylicyi, później w Egipcie, ale tu za sprawą intryganta Potinusa, ulubieńca króla Ptolemeusza, zostaje zamordowany. Tymczasem Katon walczy pomyślnie w Afryce. Cezar w pościgu za Pompejuszem składa w Troadzie ofiarę cieniom Hektora; przybywszy do Egiptu, dowiaduje się o zamordowaniu współzawodnika i obłudnie opłakuje zgon jego. W Aleksandryi odwiedza Cezar grobowiec Aleksandra Wielkiego. Kleopatra ujmuje go swojemi wdziękami. Podczas uroczystej uczty kapłan Achoreusz tłumaczy mu przyczyny wylewów Nilu i przestrzega go, żeby nie próbował dotrzeć do jego źródeł, jak to napróżno czynili Persowie i Aleksander. Potinus knuje zdradę na życie Cezara, a gdy mu się to nie udaje, wywołuje bunt w mieście. Cezar chroni się do pałacu królewskiego, pali okręty egipskie i karze Potinusa śmiercią; jego współwinowajca Achillas ginie z ręki Arsynoi. (Poemat na tem się urywa).
Zobopólna nienawiść Pompejusza i Cezara. — Obraz obydwóch wodzów. — Przyczyny wojny domowej.
Niezgodna trwała w krótkich przeciągu lat zgoda,
I nie w smak była wodzom pokoju swoboda.
Krassus wojnę wstrzymywał. Jak szczupła cieśnina,
Która grożące sobie dwa morza rozcina,
Gdyby się rozerwała w silnej swej zaporze,
Wnet Jońskie z Egejskiem tłukłoby się morze;
Tak gdy Krassus, co srogiej był wojny przewłoką,
Zginął i zbroczył Karry łacińską posoką,
Wybuchnął z zajadłością swoją Rzym zażarty.
Więcejście, niż mniemacie, dokazały Party,
Zabrawszy zwyciężonym Rzymianom sztandary:
Wznieciliście w nich wojny domowej pożary!
[313]
Dzieli się mieczem państwo, a los, który w rządy
Przemożnego dał ludu i morza i lądy,
I świat cały ogarnął, dwóch objąć nie może.
Julia[1] zmarła i męża dom osierociwszy,
Złączonej krwi poniosła związki do Ereba.
Lecz gdyby ci chwil dłuższych pozwoliły nieba,
Tyś jedna jeszcze mogła wstrzymać od oręża
Zajadłego z tej strony ojca, z tamtej — męża,
Wytrąciwszy żelazo, zbrojne sprządz prawice.
Jak z świekry sprzęgły zięciów sabińskie dziewice.
Z tobą zniknęła ufność: wolne boju wrota,
Chciwa pierwszeństwa bodźcem dla obydwóch cnota.
Ty, ażeby przy nowych stare laury twoje
I przy Gallach stłumione nie zgasły rozboje,
Obawiasz się, Pompeju; a ty bojem długim
I ciągłem wzniesion szczęściem, nie możesz być drugim.
Cezar wyższego nie chce, Pompej — z równym siedzieć:
Kto słuszniej przywdział zbroję? niepodobna wiedzieć:
Wielkich obiedwie strony mają sędziów na to:
Zwycięskiej sprzyja niebo, zwyciężonej Kato.
Nierówni się spotkali i wiekiem i stanem.
Jeden, laty schylony, już i być hetmanem
W długim odwykł pokoju: chciwy próżnej sławy,
Pospólstwu sypał dary, tworzył mu zabawy,
Cały ulegający dla gminnego wiatru,
Podobał sobie w klaskach swojego teatru.
Nie krzepił sił, zbyt w dawne ufny powodzenia,
I cień w nim tylko stoi dawnego imienia.
Tak dąb wyniosły w polu, który dawno wzięte
Dźwiga łupy narodów, wodzów dary święte,
Choć ciężarem, nie silnym trzyma się korzeniem,
Nagi w gałąź, ode pnia małym darzy cieniem,
Choć go pierwszy wiatr zwali z ogromnym hałasem,
Chociaż wkoło kwitnącym otoczony lasem;
Samemu jednak tylko naród cześć oddawa.
W Cezarze zaś nie sama była wodza sława,
Lecz umysł, nie cierpiący na chwilę pokoju,
A ten tylko wstyd jeden: nie zwyciężyć w boju.
Bystry, gdzie gniew go niesie, lub nadzieja wzywa,
Śpieszy z zapałem, leci, żelazo porywa,
Jednem szczęściem o drugie szczęście się dobija,
Wznosi lot wyżej, widząc, że mu niebo sprzyja,
Cokolwiek na przeszkodzie, śmiałym kruszy łomem,
I kontent, drogę sobie otwiera pogromem.
Tak z powietrza łoskotem, a z przestrachem świata,
Wiatrem wyparty piorun z obłoku wylata,
[314]
Ukośnym rażąc błyskiem, lud zdumiały trwoży,
I zajadły, na własne świątynie się sroży,
Padając i wracając, niecofnięty z drogi,
Wszystko wali i zbiera rozpierzchłe zażogi.
Te wodzom; lecz publiczne do wojny powody:
Występki, które gubią przemożne narody.
Gdy Rzym podbite świata spanoszyły kraje,
A przy szczęściu zniknęły dawne obyczaje,
Wstał zbytek z łupów, wziętych na nieprzyjaciołach:
Niemasz miary w naczyniach, w pomieszkaniach, w stołach;
W szaty, które zaledwie kobietom przystoją,
Straciwszy wstyd i cnotę, mężczyźni się stroją.
Już nikt płodnego w mężów ubóstwa nie lubi,
A tego chciwie szuka, co narody gubi.
Skupują grunta nowe, a mierne zagony,
Które kopał lemieszem Kamilus wsławiony
I które Kuryuszów grzebały motyki,
Zbyt rozciągnione, obce widzą osadniki:
Już ten lud nie znał ceny pokoju i zgody,
Ni w ciszy broni drogiej używał swobody:
A stąd obfite sporów i niesnasek źródło,
Za nic zbrodnie, do których ubóstwo przywiodło:
Stąd żelazem szukana, niegodziwa sława —
Więcej módz nad ojczyznę; stąd gwałt mierzy prawa,
Stąd wyciskane mocą pospólstwa uchwały,
Stąd konsule z trybuny gwałcą trybunały,
Stąd porywano złotem pęki i topory,
Zepsuty lud swojemi frymarczy honory.
Stąd ambit, zgubne krajom rodzący bezprawia,
Coroczne na przedajnem polu walki wznawia:
Stąd brzydka lichwa, korzyść w zdzierstwach nieprzystojna,
Wiara zgasła i wielu pożyteczna wojna.
(F. Dmochowski).
Dwa są całkowite przekłady Farsalii na język polski: Stanisława Chrościńskiego 1690 i Jana Alana Bardzińskiego 1691; oba słabe. Wyjątki tłómaczył Fr. Ks. Dmochowski).
|