Fatalna pomyłka/2
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Fatalna pomyłka |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 6.1.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Raffles siedział w pięknym salonie swego mieszkania. Otwierał kolejno listy, zaadresowane do hrabiego Selfara.
— Czy nie obawiasz się otrzymywać korespondencji na to nazwisko? — zapytał Charley Brand.
— Czemu? W razie niebezpieczeństwa zmienimy locum i to wszystko!
— A jeśli nie zdążysz uciec w porę i zatrzymają cię?
— Skądże te obawy, chłopcze? Właśnie dla tego, że wszyscy znają miejsce mego zamieszkania, jestem nieuchwytny.
Rzucił okiem na stojący na kominku zegar.
— Kwadrans po dziesiątej — rzekł. Muszę być dziś wieczorem w Klubie. Chciałbym tam poznać pewnego młodzieńca, z którym mam zamiar zamienić parę słów. Jesteś więc wolny Charley. Możesz wyjść i baw się dobrze.
Hrabia Selfar zadzwonił na służącego.
— Jean, przygotuj auto.
— Dobrze, panie hrabio.
W parę minut później hrabia Selfar ukazał się w klubie, witany serdecznie przez zebranych. Selfar grał zwykle grubo i z niezmąconym spokojem wygrywał lub przegrywał olbrzymie sumy.
— Dawno pana tu nie było, hrabio — rzekł Francis Porter, bogaty sportsmen — Oto nowy członek klubu: doktór Reinhold Marchner.
Hrabia Selfar przyjrzał mu się uważnie. Niezwykła bladość oraz nerwowość młodego człowieka świadczyły o dość ciężkim życiu.
Doktór usiadł do gry.
Hrabia Selfar nie spuszczał zeń oka. Skrzyżował ręce na piersiach i stanął nad nim.
— Nareszcie zjawił się pan po długiej nieobecności — zawołał do niego partner doktora Marchnera.
Hrabia Selfar nie odpowiedział.
— Co widzę, Hopp, znów ci szczęście dopisuje?
Młody człowiek o rysach zmęczonych, świadczących o nocach spędzonych na hulankach, odparł niedbale.
— Tak, czuję dzisiaj wenę... Będę miał za co zabawić się jutro....
Poprawił monokl w oku i grał dalej.
Doktór Marchner zupełnie wyraźnie tracił panowanie nad sobą.
Hrabia Selfar obserwował przez dłuższy czas tę scenę w lustrze.
— Czy idzie pan grać? — zagadnął go jakiś oficer.
Ale hrabia Selfar pochłonięty był zupełnie inną sprawą.
Nie odpowiedziawszy oficerowi, szybko przeszedł przez salę. Doktór Marchner i jego partner opuścili już stół. Hrabia Selfar ujrzał ich, znikających za portierą. Udał się do przyległej sali.
— Grałeś na słowo honoru i wiesz dobrze co to oznacza — rzekł ochrypły głos, w którym Selfar poznał głos młodego Hoppa.
— Tak jest — odparł Marchner, — pochyliwszy głowę. — Ale może udzielisz mi dwudziestu czterech godzin czasu?
— Co ci przychodzi do głowy? — odparł Hopp — Dług karciany jest długiem honorowym. Jeśli nie miałeś pieniędzy, jakże mogłeś grać w dalszym ciągu?
— Sądziłem, że szczęście się odwróci...
— Sądziłeś.... Więcej było takich, którzy sądzili tak samo.... Jesteś mi winien pięćset funtów, i jeśli jutro o tej samej porze nie zapłacisz...
Doktór Marchner podniósł swą piękną głowę.
— To co? — zapytał.
— Powinieneś sam wiedzieć, co należy wówczas uczynić!...
— Myślałem, że jesteś moim przyjacielem.... — rzekł doktór.
— Nie przyjaźnię się z ludźmi bez honoru....
Nastąpiła pauza.
— Nie mam nawet za co kupić rewolweru — rzekł Marchner.
Alfred Hopp wyciągnął ze swej kieszeni mały rewolwer.
— Proszę... weź tę broń... może ci się przyda...
Oczy Alfreda Hoppa przybrały szatański wyraz.
— Adieu! — syknął i wyszedł.
Doktór Marchner opadł bezwładnie na krzesło. Prawą ręką zwolna podniósł rewolwer.
Portiera rozsunęła się nagle i do salonu wszedł Selfar.
— Stój! — krzyknął rozkazująco. — Nieszczęsny... jakże śmiesz myśleć o śmierci z powodu jakiegoś głupstwa!
Doktór Marchner podskoczył.
— Czy słyszał pan całą rozmowę?
— Tak jest. Oto pieniądze. Wróci pan na salę i położy pięćset funtów na stole.
— Czyż możliwe, że daruje mi pan tę sumę?
Hrabia Selfar roześmiał się.
— Niech się pan nie obawia. Całkiem łatwo odzyskam tę kwotę. Ale teraz proszę iść za mą radą i podziękować Bogu, że mnie tu sprowadził.
Doktór Marchner usłuchał machinalnie. Selfar pozostał sam w pokoju.
Zadzwonił na chłopca.
— Proszę poprosić do tego salonu pana Alfreda Hoppa. Powiesz mu, że chcę z nim pomówić...
Odwrócił się plecami, aby chłopiec nie mógł zauważyć twarzy. Gdy tylko wyszedł, Selfar zgasił górne światło i nałożył na twarz czarną maskę.
Pokój tonął w półmroku.
W kilka chwil po tym Alfred Hopp wszedł do salonu. Był jeszcze blady ze wzruszenia. Ani rusz nie mógł zrozumieć, w jaki sposób dr. Marchner zapłacił mu 500 funtów.
— Czy jest tu kto? — zapytał głośno.
— Tak to ja chcę z panem pomówić...
Czarna maska odcinała się tajemniczo na tlą aksamitnej portiery.
— Ani kroku, bo strzelam....
Alfred Hopp ujrzał skierowaną ku niemu lufę, rewolweru.
Skamieniał z przerażenia. Spostrzegł, ze rewolwer trzyma delikatna, biała, wypielęgnowana ręka. Na palcu lśnił drogi pierścień.
Pochylił się jak pod uderzeniem bata.
— Doktór Marchner zapłacił panu 500 funtów?
— Tak.
— Pokwitował pan z odbioru sumy?
— Oczywiście....
— Pięknie.... Proszę teraz złożyć 500 funtów na stole.
— Przecież pieniądze te do mnie należą.
— Milczeć! — krzyknął zamaskowany mężczyzna. — Jeśli będzie się pan opierał, odetnę panu rękaw i wszystkim pokażę zapasik kart, dzięki którym ogrywa pan swych partnerów.
Alfred Hopp zadrżał.
— Liczę do trzech... Jeśli pieniądze nie znajdą się na stole, stanie się coś strasznego... — Raz... dwa...
Alfred Hopp zwinnym ruchem położył na tacy pieniądze.
— Kim jesteś, czarna masko?
— Jestem Raffles.
Hopp cofnął się przerażony.
Jednym susem Raffles znalazł się przy stole i zgarnął pieniądze. Zgasił światło i zniknął za portierą.
Natychmiast kilka osób pod wodzą Alfreda Hoppa rzuciło się za nim w pogoń.
Podczas, gdy szukano go na wszystkie strony, Raffles spokojnie zszedł ze schodów, włożył palto i wyszedł z klubu.
Ponieważ chciał zrobić mały spacerek pieszy, odesłał auto do domu.
— Zapewniam was, że to był hrabia Selfar — przekonywał Alfred Hopp swych przyjaciół. — Poznałem na palcu jego wspaniały indyjski pierścień.
Napróżno szukano w klubie hrabiego Selfara. Służba oświadczyła, że hrabia udał się do domu.
— Hrabia Selfar jest Rafflesem — powtarzano nieustannie.
Alfred Hopp zawiadomił Scotland Yard, że Raffles był w klubie i podał jego adres.