[63]
[FRAGMENT]
Już katedra pod niebo jak ul pszczelny dzwoni,
Drżą obłoki i fruną jak kwiaty jabłoni,
Próżno wzrok wznosisz w górę i łzy masz w źrenicach.
Z krwią przez serce przepływa ci nowa dzielnica,
Jak fala kolorowa drży tłum niespokojnie,
Pierwszy raz w hale miejskie wstępujesz po wojnie.
O płótna kolorowe, których tutaj tyle,
Czerwone, granatowe, różowe motyle,
Jak kwadraty skaczące barwnej szachownicy,
Kraino egzotyczna pośrodku stolicy,
Woń owoców, ryb lśniących, suszonych fig skrzynie,
Hale miejskie zmieniają w port w wschodniej krainie,
W targowisko krzyczące pod dalekiem niebem,
Gdzie się chałwę sprzedaje z świętojańskim chlebem.
Patrz, tam stosy pomarańcz i dyń pełne półki,
Tu w słońcu....... z różowej bibułki,
Dalej w kramach korale i paciorki czarne,
Jak serce niespokojne są hale i gwarne,
Podziwiam twarz nerwową narodu, którego
[64]
Ojczyzny i Anhelli i Chrystus nie strzegą,
Choć wierzy (się) narodem wybranym...
— — — — — — — —
Teraz cię nagle wielka samotność przeraża,
Jak kapłan się odwracasz od swego ołtarza,
I nie wiesz, czy los skrzydłem poety cię darzy,
Czyś tutaj słów przekupniem wśród innych handlarzy.
Pragniesz nieba — przed tobą jak gołąb ucieka
I wzrok zamyka zielona bulwarów powieka.
— — — — — — — —
Teraz Moskwę wspominasz i park i Morozowa willę,
Gdzie klub anarchistyczny miał swoje schronienie,
Gdzieś — w wiedeńskim zaułku — poznał pierwszej miłości płomienie
Najczystsze, a które dziś żądza i namiętność spala.
Kochałeś... której oblicza nie pamiętasz wcale,
Nie dotknąłeś jej ust, piersi, ani dłoni,
Do dziś... mowa ojczysta i śpiewna w wierszach twoich dzwoni,
Jak młoda, pełna czaru, strojna zalotnica.
Już cię nowa uwodzi wdziękami ulica,
Gmach ambasady włoskiej jest jej piersią twardą,
Chorągwiami powiewa w słońcu, jak kokardą........