[60]
EPILOG BALETU
O, jak smutno, jak trudno na oczy fijołkowe
Pełną ptaków ognistych, oszalałą ułożyć głowę.
Blada pani zamiast korali rozsypie gwiazdy i jaskółki
I nieprzyjazne dłonie poda smutnej królewnie z bibułki,
I ślepej lalce dotknięciem pokaże świat o barwie kredy,
A Beatrycze, miłość odepchnęła dla głupich kwiatów rezedy,
I się głęboko zamyśla, nad tem, że kochać nie trzeba,
I że po śmierci tak śmiesznie, z za kulis iść prosto do nieba.
Wysmukła Greczynka z Kefizji z dziewczynką daleką się spotka
I winogrona i wiśnie będą jadły szczęśliwe ze spodka,
A żołnierzowi z blachy, co zmarzł w pałacowym podwórzu,
Jak w „Pudle z zabawkami“ ułożą na piersiach róże.
[61]
Zapachną dekoracje wanilją i polną miętą,
O, mała dziewczynko, która w oczach miałaś wiosnę z ptakami rozpiętą,
I ty z dalekiej podróży z wodą kolońską u skroni —
Nie patrzcie w okno — ptaki niebieskie wiatr zgonił.
Jak upiór przyjdzie do was rycerz zapałką spalony
I chudy pajac, co za przyjaciół miał kota czarnego i wrony,
I usta do bolesnych uśmiechów stworzone, nie do kochania,
Nie do pocałunków, od których myśl czerwieni się i słania...
Podniosą powieki śmiercią zamknięte, dwie powieki nieśmiałe
I je z powrotem opuszczą, jak róże, róże czerwone i białe.
Do smutnej pani dziedziczki powróci kochanek w słodkim obłędzie,
Aż skrzydłami o wodę uderzą, wodę siną i modrą, malowane łabędzie.
Wpłynie księżyc do sali balowej i kredką przesunie po oczach
[62]
I wszyscy odejdą, a jaśminy, zaklęte w hebanowych warkoczach,
Po promieniu odpłyną, i nikt nie powróci, nie spyta,
Nawet greczynka najmilsza — czemu pozostał sam jeden na ścianie blady hoplita.