George Sand (Wotowski)/Z dziennika doktora Pietro Pagello

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł George Sand
Podtytuł Aurora Dudevant. Kobieta nieposkromionych namiętności. Ostatnia miłość w życiu Chopina
Wydawca „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Data wyd. 1928
Druk „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Julien-Léopold Boilly
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Z DZIENNIKA DOKTORA PIETRO PAGELLO.

Dnia pewnego, pisze doktór Pagello, spacerowałem z jednym z moich przyjaciół, w pobliżu Canale Grande. Przechodząc pod oknami hotelu Danieli, zauważyłem na balkonie pierwszego piętra młodą kobietę. Miała włosy krótkie, bardzo ciemne, oczy o wyrazie męskim, zdecydowanym, twarz pełną melancholji i smutku. Strój jej nosił jakieś piętno niezwykłe. Włosy przewinięte były fularem szkarłatnym, przewiązanym na kształt turbanu.
Na szyi miała śnieżnej białości kołnierzyk, dokoła którego efektownie przewiązany krawat i z nonszalancją kawalerzysty paliła długiego paquitos’a, rozmawiając ze szczupłym młodzieńcem, blondynem, siedzącym obok. Przystanąłem, aby się bliżej przypatrzeć, wtem mój towarzysz Lazarro mnie trącił.
— He... he..., powiedział, widzę uroczyła cię czarująca palaczka. A może znasz ją?
— Nie... ale dałbym niewiedzieć co, byle ją poznać... Ta kobieta nie przypomina niczem innych kobiet!...
Nazajutrz poszedłem odwiedzić mego przyjaciela. Zastałem go przy stole wraz z rodziną. Gdy zauważył, iż jestem zaprzątnięty myślami, zwrócił się do żony:
— Spójrz Blanchino! — śmiejąc się zawołał — nasz Pagello rozmyśla w tej chwili o pewnej pięknej niewieście, palącej cygaretki...
— Byłem tam z wizytą przed godziną, odrzekłem, i jeszcze powrócę... to jedna z moich pacjentek... przysłała po mnie...
— Doprawdy! — krzyknął Lazzaro szeroko rozwierając oczy.
— Tak, naprawdę! Dziś rano właściciel hotelu „Danieli“ przyszedł po mnie i zostałem wprowadzony do apartamentu tajemniczej nieznajomej, która siedząc na niskim zydelku, z głową wspartą na ręku prosiła, bym jej dał jakiś środek na silną migrenę. Sprawdziłem puls i zaproponowałem upust krwi na co się zgodziła. Uczyniłem zabieg, poczuła natychmiastową ulgę... Młody człowiek blondyn, nieodłączny jej towarzysz, odprowadził mnie wielce uprzejmie aż na sam dół schodów... i oto wszystko, co przytrafiło się dzisiaj, lecz jakieś przeczucie, nie wiem, słodkie czy przykre, powiada:
„Ujrzysz jeszcze tą kobietę i ona cię opanuje“.


∗                    ∗

W dwadzieścia dni później doktór Pagello został powtórnie wezwany do hotelu, tym razem już nie chodziło o George Sand — chorym był Musset. Nadużycia na tle nocnej gry, hulanek i wina, wywołały silną gorączkę. Był nieprzytomny, płakał, skarżył się na jakąś chorobę, której nie mógł określić, krzyczał, że czuje, iż za chwilę zwarjuje...
Działo się to w pierwszych dniach lutego 1834 r. Mówiono o delirium tremens. W jednym z listów datowanych z 8-go lutego George Sand pisze:
„Nerwy mózgu są tak zajęte, że majaczenie jest okropne i stałe. Ostatnia noc była straszliwa. Sześć godzin ataków takich, że zrywał się z łóżka i biegał nago po pokoju. Krzyki, śpiewy, wrzaski, konwulsje — co za widok! O mało nie udusił mnie, całując. Dwaj ludzie atletycznie zbudowani, nie mogli go oderwać od kołnierza mojej sukni. Doktorzy przewidują podobne ataki na noc dzisiejszą, a może jeszcze gorsze... Na szczęście znalazłam znakomitego, lekarza...“ Lekarzem tym był oczywiście Pagello, który zaledwie od paru miesięcy rozpoczął swoją praktykę.
Jaką była jego opieka, zobaczymy następnie, teraz jeszcze posłuchajmy pani Sand:
W liście do Buloz’a z dnia 13 lutego pisze:
„Od tygodnia nie rozbierałam się, sypiam na małej sofce, o każdej godzinie muszę być na nogach. Pomimo to, od czasu, upewnienia się, iż nie zagraża mu niebezpieczeństwo, mogę pisywać po parę stron rano, w godzinach, kiedy on zasypia...“
A we wszystkich listach dodaje:
„Proszę zachować milczenie zupełne co do choroby Alfreda i jej przyczyny, ze względu na matkę. Gdyby się dowiedziała prawdy — umarłaby ze zmartwienia“.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.