<<< Dane tekstu >>>
Autor Ferdynand Ossendowski
Tytuł German Olczak
Pochodzenie Najwyższy lot
Wydawca Wydawnictwo Polskie R. Wegner
Data wyd. 1935
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


GERMAN OLCZAK.

W pamiętnym roku 1831-ym walczył pod sztandarami polskiemi Marcin Tadeusz Olczak-Łada-Zwoliński, potomek starej szlachty, co to jeszcze z Krzyżakami za bary się brała i pod potężny Malborg zagony czyniła. Olczak zasłynął z waleczności i rozmachu nawet wśród orłów sławnej doby 1831 r. W one czasy ten poryw ważył najwięcej i najwyżej był ceniony. To też Olczaka odznaczono krzyżem „Virtuti Militari“.
Jednak, gdyby ktokolwiek potrafił zajrzeć do serca tego walecznego polskiego wiarusa, który wszystko porzucił dla walki za ojczyznę, zdziwiłby się, a może uląkł nawet. Wir, straszliwy wir myśli i uczuć trapił odważne serce. Nagłe zwątpienie, rozpacz lub wybuchy nadziei i radości niepohamowanej następowały po sobie.
Gdy stary wiarus umierał, przekazując rodzinie najświętszą relikwję — krzyżyk krwią własną zapracowany, stygnącemi już ustami wyszeptał:
— Oddajcie go temu w rodzie, który przetrwa palącą mękę i troskę o Polskę!...
Długo, z pokolenia w pokolenie przechodził krzyż Marcina Olczaka, lecz nikt z Olczaków nigdy nie śmiał uważać go za swój prawowity spadek po przodku.
Nastał krwawy, rozpaczliwy rok 1920, gdy walczyć z najeźdźcami rosyjskimi poszła młodzież i dziatwa polska.
Całe pułki tworzono z tych, którzy musieli zastąpić starsze pokolenia by podnieść wysoko godło i imię wolnej Polski. Niewielu z nich powróciło do ognisk domowych.
W 205-ym pułku piechoty było sporo młodzieży, którą rodzice w ofierze składali ojczyźnie, a wśród nich German Olczak, żołnierz-harcerz. Silny, zwinny, do broni wszelkiej przyzwyczajony, śmiało wszystkim w oczy patrzący, drużynowy harcerski — takim był 18-letni Olczak, uczeń gimnazjum Staszica w Zgierzu.
Pułk przechodził wszystkie koleje wojny. Rzucano go w różne miejsca frontu i harcerz widział dużo rzeczy okropnych, występnych prawie, ale przeżył też chwile najwyższego uniesienia bałwochwalczego niemal hołdu dla ducha swego narodu.
Ciężkie rozczarowania i zwątpienia w zwycięstwo Polski niedługo zatruwały mu serce i duszę. Wkrótce Olczak już płonął cały jedną myślą o triumfie Polski i, nie oszczędzając życia, walczył zapamiętale i zaciekle, jak niegdyś bili się z Krzyżakami-Teutonami jego waleczni przodkowie, Olczaki-Łada-Zwolińscy. W chwilach takiego zapału i gorącej wiary napisał list do matki-wdowy z przysięgą, że nie powróci do niej bez własnego „Virtuti Militari“.
I dopełnił przysięgi...
Z bitwy pod Makowem nie powrócił wcale.
Przepadł bez śladu, bez wieści...
Gdzie jest? Co się z nim stało?
Czy legł gdzieś na moczarach z bolszewicką kulą w sercu? Czy otoczony przez licznych wrogów bronił się do ostatka, nim szable kozackie porąbały młode ciało na strzępy?
Albo może wpadł w ręce wroga i stawiony przed sztabem armji czerwonej, z dumą odmówił wszelkich zeznań i zginął od kuli gdzieś pod ścianą brudnej chałupy?
Czy śmiertelnie ranny, umarł na sienniku czołówki sanitarnej, nie wyrzekłszy słowa nikomu, ten jeden z tysięcy?
Kto na te pytania da odpowiedź zrozpaczonej rodzinie i wdzięcznej Ojczyźnie?
Nikt... nikt...
A tymczasem, czyż nie piękną można snuć powieść, prawie legendę o płomiennej krwi pradziada, o jego męce duchowej, o jego porywach, co się odezwały w prawnuku, którego waleczność i bohaterstwo pozostały w mroku tajemnicy.
Rodzina, która znała młodzieńca i wiedziała, iż potrafi umrzeć pięknie i wzniośle, spełniła testament przodka i jego krzyżem ozdobiła portret Germana Olczaka.
Polska z r. 1920 nie zdążyła odznaczyć tym krzyżem młodego bojownika, lecz powinna zatwierdzić dla niego bojową nagrodę Polski z r. 1831.
Cześć młodym, walecznym, a skromnym i czystym sercom orląt polskich!
Niech imiona ich będą przekazane wraz z krzyżami, ich krwią zlanemi, przyszłym pokoleniom na wieczne wspomnienie jako wzór wierności, miłości i ofiarności dla Ojczyzny.
Jeszcze nieraz przyjdą czasy krwawe i ciężkie. Wtedy zjawią się te cienie poległych orląt, staną do szeregów żywych i walczyć będą za jedną świętą sprawę, którą osiągnąć można tylko w najwyższym locie.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ferdynand Ossendowski.