[493]CCVI
GOLONO, STRZYŻONO
U nas, kto jest niby chory,
Zwołuje zaraz doktory:
Lecz czując się bardzo słaby,
Prosi chłopa albo baby,
Ci ze swego aptekarstwa
Potrafiają i podagrze
I chiragrze i głuchotom
I suchotom i głupotom
Radzić — a i u nich wszakże
Niemasz na upór lekarstwa.
Mieszkał Mazur blisko Zgierza,
Któremu zginęła suka,
Straż domostwa i śpichlerza.
Gdy jej z żalem i kłopotem
W okolicy całej szuka,
Wróciła się tydzień potem.
Ledwie poznał, że to ona:
Bo była wpół ogolona.
«O zbóje! żeby ją skryli,
U żywają takich figli,
Że biedaczkę wygolili!...»
«Powiedz raczej, że ostrzygli, —
Robi mu uwagę żona, —
Bo psów nie golą, lecz strzygą».
«A no patrzajcież no mi go, —
Odpowie Mazur z przekąsem —
Jaka ty mi dyć uczona!
Mając gołe jak pięść lice,
[494]
Chcesz nauczać nas pod wąsem,
Co jest brzytwa, co nożyce?
A nasz pan, co mu łysina
Przyświeca się, jak ta psina,
Myślisz, że jest postrzyżona?...»
«A wąsiki ekonoma, —
Odpowiada zaraz żona, —
Co mu wiszą jak u soma,
A błyscą jak namascone,
Sąć golone, czy strzyżone?...»
«Biez-ci licho twego soma
I pana i ekonoma,
[Rozgniewany] Mazur rzecze, —
Dobrze, że suka jest doma,
Choć też spetnie ogolona».
«Prawdę mówisz, mój człowiecze,
Toć i jam się ucieszyła, —
Odpowiada zaraz żona, —
Że się suka powróciła,
Choć też szpetnie ostrzyżona».
«Głupiaś z twemi nożycami!»
«I ty z twojemi brzytwami!...»
«Że golona, przypatrzże się!»
«Że strzyżona, pokaże się...
A dyć to nierówne cięcie,
Co jak kosa trawę siecze.»
«A dyć to w skórę zarznięcie,
Co jak [..] aż krew ciecze».
Tak się kłócą mąż i żona;
Miasto Zgierz całe się zbiega,
A krzyk wkoło się rozlega:
Ogolona! ostrzyżona!
Idzie sąsiad: «Niechaj przyjdzie,
Niech się wpatrzy i przekona».
Jedzie żyd: «Podjedź-no żydzie,
Czy golona, czy strzyżona?»
[495]
Od żyda aż do plebana,
Od plebana aż do pana,
Sprawa zapieczętowana;
Co sąsiad i żyd dowodził,
Na to się ksiądz i pan zgodził:
Że wygrała męska strona,
Że suka jest ogolona.
Wracają do domu strony.
Po drodze chłop pyta żony:
Czy wyroku treść pamięta?
Ona milczy, jak zaklęta.
U progu suka ich wita:
«Pódź tu, moja ogolona!»
Woła mąż. A [zaś] kobieta:
«Pódź tu moja ostrzyżona!»
Mazur wściekły już nie gadał,
Ani żonie odpowiadał;
Tylko wziąwszy pod rękawki,
Wlecze ją wprost do sadzawki
I topi jak kadź ogórków.
Ona, nie nawykła nurków,
Już się zachłysnęła nieraz;
On, trzymając za ramiona,
Gnębi, krzycząc: "A no teraz;
Czy golona, czy strzyżona?»
Biedaczka, ze śmiercią w walce,
Czując skonu paraliże,
Wytknęła tylko dwa palce,
I na odpowiedź palcami,
Jakby dwiema nożycami,
Mężowi pod nosem strzyże.
Na ten widok uciekł z wody,
Ona poszła do gospody;
On się puścił aż do Zgierza
I tam przystał za żołnierza.
|