[109]Gorycze.
O! dokąd jeden magnat u nas pozostanie,
Biedna Polska ze swych więzów pewno niepowstanie!
Kiedy się zerwie z grobów, oni ją przydławią,
Jeźli ich podłéj dumie nieuderzy czołem,
I sto razy o śmierć ją z prywaty przyprawią,
Co wróg niezdoła, oni zakreślą swém kołem!...
I drugiéj strony, im w pomoc przyjdą demagogi,
Co wolą niemieć Polski, jak nie według siebie,
I oto masz w wnętrznościach własnych, Polsko, wrogi,
Które wiecznie się szarpiąc — Ciebie! szarpią Ciebie!
Biada jednym i drugim! bo ich wspólnéj zwady,
Naród pada ofiarą, gorzéj niż od zdrady,
Co szlachta, lud, mieszczaństwo ofiar cudem złożą,
Ci zburzą — piętno pychy, niewiary przyłożą!...
Magnaci Polscy, zaszli gdzieś w Zygmuntów czasach,
Jak słońca nadwiślańskie w Białowieży lasach,
O! nasz magnat z ostatnich — to był Jan z Tarnowa,
A odkąd w grobach legła jego siwa głowa,
Wyjątkami magnaci ojczyźnie służyli,
A wieluż! co dla siebie — ojczyzną rządzili!...
Co od wojny Kokoszéj do Targowicy,
Testament swój pisali, krwią białéj orlicy!...
Wiele razy się Polska uchwyci działania,
A ich na czele swojém tylko nie postawi,
By ją struli w półśrodkach brakiem zaufania!
Zgubią, zhańbią, odstąpią Judasze plugawi,
I drwić będą z ojczyzny takiéj zmartwychwstania!...
To téż ich się wyparła! i z przyszłością wielką
[110]
W siermiędze Kościuszkowskiéj, wstała swą mścicielką!
Oni w oczach narodów naszą dobrą sławę
Skalali, swą prywatą — jak syny nieprawe,
O! i twarze swe od nich odwrócą ojcowie,
A kośćmi ich pogardzą przyszłości orłowie!
Sobie ufaj narodzie! a prócz siebie — Bogu!
Więcéj nikomu —
Wtedy w oko spojrzysz wrogu!