Gospoda pod Aniołem Stróżem/XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Gospoda pod Aniołem Stróżem |
Rozdział | Sędzia śledczy |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni K. Łukaszewicza |
Data wyd. | 1887 |
Druk | Drukarnia „Gazety Narodowej“ |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tytuł orygin. | L'auberge de l'Ange Gardien |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Skoro wszyscy zasiedli do śniadania, generał niezmiernie się ucieszył, mając obok siebie uśmiechnięte oblicza. Śniadanie odbyło się wesoło ale i prędko, bo każdy z biesiadników miał jakiś interes do załatwienia. Moutier uporządkował izbę gościnną i pokój generała, gdy znowu obie siostry z Jakóbem i Pawłem zajęły się myciem naczyń z dnia wczorajszego i przygotowaniem potrzebnych sprzętów na dzień dzisiejszy. Generał wyszedł, spacerując po wsi tam i na powrót, spotkał wóz eskortowany przez żandarmów, w którym leżał na materacu Bournier, oraz siedzieli na ławkach, jego żona i brat. Zarazem, jechał sędzia śledczy i oficer. Zatrzymali się przed oberżą, przyczem nakazano wysiąść żonie Bourniera i bratu, dwóch zaś żandarmów wyniosło z wozu na materacu oberżystę stękającego głośno, za każdem poruszeniem i złożono go na podłodze.
Sędzia śledczy przywoławszy żandarma, rzekł:
— Idź i sprowadź tu światków oraz oskarżycieli.
Żandarmi odeszli celem spełnienia rozkazu, gdy tymczasem pojawił się generał i usiadł naprzeciw Bouruiera, który go mierzył gniewnym, płomienistym wzrokiem.
— Nicponiu! łotrze! zawołał generał.
— Kto to jest? zapytał sędzia śledczy. Czego ten pan tu chce? Niech się natychmiast oddali.
— Daruj pan, odpowiedział generał, przybyłem, ponieważ mnie zawezwano, muszę złożyć zeznanie, chyba, że panowie nie życzycie sobie mnie wysłuchać.
— Niech no pan trochę grzeczniej odzywa się do władzy. Obcy nie należą wcale do powołanych na świadków, jeżeli więc pan nie zechcesz dobrowolnie ustąpić, dam rozkaz, żeby pana wyprowadzono, odpowiedział z gniewem urzędnik.
— Co? rozkaz? Wiedz pan zatem, że oprócz księcia, który zbyt daleko ztąd mieszka, żadnego innego rozkazu od nikogo nie przyjmuję. Skoro mię pan zmusisz do opuszczenia izby, nadużyjesz swej atrybucyi urzędowej. Nareszcie powiem panu, że skoro raz ztąd wyjdę, żadna siła ludzka nie zmusi mnie do powrotu i do wyrzeczenia choćby jednego wyrazu o tem łotrze.
— Milcz pan i oddal się ztąd.
— Dobrze, odchodzę, odrzekł generał, ale pan sam wkrótce pożałujesz tego, gdy się w bardzo niewygodnem znajdziesz położeniu.
Poczem włożył kapelusz i skierował się ku drzwiom. W tej chwili wszedł Moutier, usunął mu się z uszanowaniem, czyniąc zwykłe honory wojskowe dodając: Przepraszam pana, panie generale. Ten ostatni jednak wyszedł nie wyrzekłszy ani słowa.
Sędzia zdumiony zapytał:
— Kto pan jesteś?
— Jestem Moutier, główny świadek w tej sprawie, panie sędzio; jestem właśnie tym, który strzałem z pistoletu zranił w nogę złoczyńcę, jego spólnika obalił pięścią na ziemię, a żonę Bourniera poczęstował należycie kułakiem.
— Miarkuj się pan w wyrażeniach, rzekł znowu sędzia... nie wiem w rzeczywistości jak pan możesz... Ale, ale, któż to jest ten gruby jegomość?
— To jenerał Durakin, mój jeniec wojenny, którego ... teraz muszę sobie psuć głowę nad tem, jak nazwać tych... ale tak jest, są oni złoczyńcami i łotrami. Otóż te łotry chciały zabić generała, gdyby nie to, że przybiegłem mu prawie cudem z pomocą ...
— Co? ten pan jest generałem. Biegnijże pan panie Moutier, zawołał wylękły sędzia, idź przeproś go mojem imieniem i nakłoń, żeby wrócił do sali, bo musi być przedewszystkiem wysłuchany.
Moutier wyszedł prędko i dogonił generała, który z mocno zaczerwienioną twarzą, zirytowany tak, że aż mu żyły wyprężyły się na czole, sapiąc, krokiem podwójnym, zmierzał do gospody.
Kiedy Moutier oświadczył mu życzenie sędziego, spojrzał płomienistym, gniewnym wzrokiem na żołnierza i rzekł głosem chrapliwym:
— Nigdy, tę moją odpowiedź zanieś gburowatemu sędziemu. Zapewne pamięta co mu oświadczyłem.
— Ależ panie generale, pańskie zeznanie stanowi podstawę sprawy i bez niego obejść się nie można.
— Niech sobie wyobrażą, że zostałem istotnie zamordowany, odparł generał.
— Przecież tak nie jest...
— Dlaczegóż mi zatem kazał opuścić salę? Naprzód już o wszystkiem chciałem mu opowiedzieć; ale nie dał wiary temu, co mówiłem, niechże sobie teraz radzi bezemnie.
— Zacny panie generale, zaklinam pana, nie czyń tego.
— Nie, nie wrócę, nigdy, pod żadnym pozorem, krzyknął generał. Nie wyjdę z mojego pokoju dopóty, dopóki się wszyscy nie rozjadą.
Generał to wyrzekłszy wszedł do swego pokoju, zamknął drzwi i zatarł ręce z radości na myśl, w jakim fatalnym kłopocie znajdować się musi teraz sędzia.
Moutier tymczasem uwiadomił urzędnika sądowego, jaki skutek wywołała jego rozmowa z generałem. Sędzia śledczy postanowił groźbą i przymusem nakłonić generała do zeznania.
— Przepraszam pana, panie sędzio, rzekł Moutier, gwałtem tu wcale nic pan nie wskórasz. Obraziłeś go pan i niezawodnie dotrzyma tego, co przyrzekł, prędzej da się porąbać w kawałki, niż ulegnie; możemy tylko sprowadzić go tutaj podstępem i w tym razie pozwól mi pan działać. Rób pan tak, jak panu doradzę, nie opierając się, a zaręczam, że otrzymamy od niego bez trudu całkowite zeznanie.
— Ha! zobaczymy, odpowiedział sędzia Złóż pan przedewszystkiem główny akt oskarżenia. Pisz pan, panie pisarzu.
Sędzia śledczy przystąpił tedy do protokołu i skoro został skończony, towarzyszył panu Moutier do gospody pod Aniołem Stróżem. Żołnierz prosił go, ażeby się zatrzymał w izbie gościnnej a potem przywoławszy Elfy, opowiedział co zaszło i poinformował ją jak dalej ma się zachować.
Elfy z uśmiechem zbliżyła się do pokoju generała i zapukała z lekka do drzwi.
— Kto tam? zapytał generał gniewnym głosem.
— Elfy; niech pan generał otworzy.
— Co pani żądasz? pytał o wiele łagodniejszym tonem.
— Chciałabym z panem rozmówić się na chwilę, a głównie pragnęłabym zasięgnąć pańskiej rady co do naszego wesela.
— To bardzo pięknie z twej strony, droga Elfy, odparł generał.
— Skoro się drzwi otworzyły, sędzia śledczy i Moutier ukryli się po za niemi.
Generał przenikliwem spojrzeniem obrzucił zupełnie pustą izbę gościnną i nie widząc nikogo zgodził się z uśmiechem na wysłuchanie jej prośby, wchodząc do izby, ale zarazem pozostawiając od pokoju drzwi otwarte, gdyż było bardzo gorąco.
— Pozwoli pan, że na chwilę przerwę mu jego samotność, zaczęła Elfy, siadając na kanapie, obok generała, a to stosownie do jego życzenia. Pan to, dzięki jego dobroci, doprowadziłeś do skutku nasze połączenie i jak sobie pomyślę, że bez wdania się Józefa, niezawodnie ci łotry byliby pana zamordowali... Bo przecież to nie ulega wątpliwości, że chciano pana generała zamordować!
— O najniezawodniej! Byliby mię zarżnęli jak baranka.
— Nie opowiedziałeś pan nam jednak szczegółów tej straszliwej zbrodni, rzekła znowu Elfy, nie rozumiem głównie tego, dla czego ci nędznicy chcieli pana pozbawić życia i w jaki to sposób zawładnęli pańską osobą?
Generał, któremu niezmiernie pochlebiało, że Elfy z takiem współczuciem zajmuje się jego losem, opowiedział z najdrobniejszemi szczegółami wiadomy czytelnikowi wypadek. Jak tylko coś było niejasnego w opowieści generała, wnet Elfy zadawała mu nowe pytanie i generał zmuszonym był bliżej ten punkt określić. Skoro opowiadanie zostało ukończone, Elfy nagle uderzyła się w czoło, jakby sobie coś przypomniała i zawołała:
— Co też to powie na to moja siostra? Zapomniałam oskubać kurę i przygotować ją na potrawę do obiadu; wypada co żywo biedz i zająć się robotą.
— Ależ nie mówiliśmy wcale jeszcze o waszem ślubie? rzekł generał.
— Pomówimy o tem innym razem, panie generale, dodała Elfy wybiegając tak szybko i lekko jak ptaszek.
Generał nie spuszczał z niej oka a następnie wszedł do izby gościnnej, potem zaś do kuchni dla przypatrzenia się, jak też oskubuje ona kurę. Lekki szelest zmusił go do odwrócenia się, skutkiem czego ujrzał sędziego śledczego, który właśnie kończył już spisywać zeznanie. Generał przybrawszy postawę groźną, zapytał:
— Czy przyszedłeś pan aż tutaj, żeby mię na nowo obrazić?
— Przeciwnie panie generale, odpowiedział sędzia, przychodzę aby pana przeprosić za mimowolne ubliżenie, bo rzeczywiście nastąpiło to z tej przyczyny, że nie znałem wcale ani pańskiej osoby, ani jego nazwiska, ani godności, jaką piastujesz. Uważałem pana za zwykłego ciekawskiego, który się wcisnął bezprawnie do sali i chciał słuchać śledztwa, oraz dowiedzieć się o wyroku, jaki zapadnie. Ponawiam tedy moje przeproszenie, racz pan zapomnieć o tem, co między nami zaszło.
— O nie żywię do pana żadnej urazy, zapewniał generał, prędko wpadam w gniew, ale też i wnet uspakajam się. Co zaś jednak do danego panu słowa, takowego nie zmienię, i nie tylko nie przyjdę do posłuchalnej sali, ale nawet nie złożę żadnego zeznania.
— Przepraszam pana, odparł sędzia, lecz powtórne zeznanie jest mi wcale nie potrzebne. Pańskie oświadczenie aż nadto jest wystarczające. Nie mam się o co więcej pana pytać.
Generał słuchał tego z takiem malującem się na jego twarzy zdumieniem, że sędzia nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
— A! teraz rozumiem, zawołał generał. Oto takie zawsze bywają te młode dziewczęta. Żeby mnie nakłonić do mówienia, zaczęła mi pochlebiać. Dla tego to tak była ciekawa szczegółów drobnostkowych napadu na mnie przez tych łotrów. Ja też, stary niedołęga, wypaplałem jej wszystko co do joty. Ale gdzież jest Moutier? temu się zdaje, że jak mnie zabrał do niewoli, to już może postępować ze mną jak z dzieckiem. Mniema, że ma do tego zupełne prawo, ratując mię po dwa kroć od śmierci; bo rzeczywiście dwa razy z narażeniem własnego życia uratował mię. Kocham go, jak własnego syna i nawet mógłbym go adoptować, gdyby sobie tego życzył. Tak jest, mogę to uczynić, i nikt mi zgoła nie przeszkodzi. Niemam ani żony, ani dziecka, ani brata, ani siostry. Tak, niewątpliwie zrobię go hrabia Durakinem, a jego Elfy hrabiną. Tu niema się czego śmiać mój panie; jestem panem mojego majątku; mam 600 tysięcy rubli dochodu rocznie i zaofiaruję to mojemu wybawcy. Moutier, chodź tu prędzej, mój przyjacielu!
Moutier zbliżył się z nieśmiałością, bo się spodziewał wymówek.
— Chodź mój przyjacielu, zawołał generał. Tak, ty jesteś moim synem, a Elfy moją córką, adoptuję was oboje. Daję tobie tytuł hrabiego Durakina a Elfy tytuł hrabiny i dochód z mojego majątku w ilości 600 tysięcy rubli.
Elfy usłyszawszy wezwanie generała, także przybiegła, aby stanąć w obronie ukochanego Józefa.
Tymczasem generał powtórzył jeszcze raz swoje osobliwe postanowienie, wybuchnął głośnym śmiechem i kłaniając się Moutier bardzo nisko, poczem wyrzekł:
— Panu hrabiemu Durakin, moje najgłębsze uszanowanie.
Wówczas Elfy przybiega do generała a pochwyciwszy go za ręce, zaczęła okrywać pocałunkami dodając:
— Najlepszy panie generale, zbyt ostrego dopuścić się pan raczyłeś żartu. Bo rzeczywiście jest to niepodobieństwem. Byłoby nawet śmiesznością! Przyjrzyj się tylko nam, czy potrafilibyśmy oboje odgrywać rolę hrabstwa na błyszczących salonach?
Generał patrząc na głośno śmiejącego się Moutiera i na sędziego, który równie podzielał ogólną wesołość, dopiero wtedy przekonał się, że jego projekt niemożliwy do wykonania.
— To prawda! To prawda! rzekł Zawsze coś takiego głupiego zrobię, że sam po tem żałuję: a więc uważajcie mój projekt, jakby nigdy nie było o nim mowy.
— To, co pan przed chwilą wyrzekłeś, wtrącił Moutier, przekonywa jedynie o nieograniczonej pańskiej dobroci i życzliwości dla nas, za którą najpokorniej i najserdeczniej oboje dziękujemy.
Sędzia śledczy ukłoniwszy się generałowi, wyszedł z izby, mówiąc do siebie:
— Jakiż to szczególny człowiek!