[42] GRZECH
Gdy w mieście się ściemnia, ty stajesz na straży
Baśni błyszczących wśród pustych mrócz...
Tysiąc masz gestów i tysiąc masz twarzy
I tysiąc przelotnie błyszczących ócz.
O, zapal marzenia i serca obłąkaj
Krążących za tobą po brukach rzesz.
Po domach znikaj, w zaułki wsiąkaj,
I nago, gorąco po nocach grzesz!
Niech serca wstrzymuje, niech myśl niepokoi
Twój spiski knujący wśród szeptów grzech,
I krzyk, jak błysk noża, z twych ciemnych pokoi
I krótki w łoskotach poczęty śmiech.
A zanim po miastach nazawsze zbłąkani
Dobiją do ciemnej dali twych łask,
U nędznych hoteli, u twoich przystani,
Lamp brudnych przewodni nie zgaśnie blask.
[43]
Z twych podrzuconych tutaj klejnotów,
Jarzy się mocą mamiących lśnień
Czar wyłudzony młodzieńczych wzlotów,
Skradziony sekret odkrywczych śnień.
O, zabierz im sny te! O, wydrzyj i popal,
Aż tryśnie rozkosznie gorąca krew,
Aż z ciszy dzwoniącej smutny, jak opal,
W ciemnościach rozebrzmi twój dziwny śpiew.
W nim żal po wszystkiem łzami oddycha,
A oczom się jawi kojący brzeg,
Jak kołysanka rzewna i cicha,
Gdy prósząc, na szybach sepleni śnieg...
|