Han z Islandyi/Tom I/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Han z Islandyi |
Podtytuł | Powieść historyczna |
Wydawca | Biesiada Literacka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Synów St. Niemiry |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tytuł orygin. | Han d’Islande |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
W tym samym czasie człowiek, prowadzący dwa konie, wszedł na dziedziniec pałacu gubernatora w Drontheim. Zsiadając z konia kiwał głową z miną pełną niezadowolenia i miał już oba konie prowadzić do stajni, kiedy nagle schwycono go za ramię i głos jakiś zawołał do niego;
— Jakto! sam tylko jesteś, Poel! A gdzie twój pan? Gdzie jest twój pan?
Był to stary jenerał Lewin Kund, który zobaczywszy przez okno służącego młodego nieznajomego i próżne siodło, zszedł nagle i wpatrywał się w lokaja wzrokiem więcej jeszcze niespokojnym niż było jego zapytanie.
— Mego pana, ekscelencyo — rzekł Poel, kłaniając się głęboko — niema już w Drontheim.
— A więc był i odjechał, nie zobaczywszy swego jenerała, nie uścisnąwszy starego przyjaciela! I kiedyż to?
— Przybył dziś wieczór i również dziś wieczór odjechał.
— Dziś wieczór! Gdzież więc zatrzymał się i dokąd pojechał?
— Był w Spladgeście, a stamtąd odpłynął do Munckholm.
— A ja myślałem, że jest gdzie na antypodach; ale co on tam będzie robił w tem zamczysku? po co był w Spladgeście? A to prawdziwy błędny rycerz! Choć moja to wina, moja, że go tak wychowałem! Chciałem, żeby był wolny, pomimo swego stopnia...
— To też wcale nie jest niewolnikiem etykiety — rzekł Poel.
— Zapewne, ale za to jest niewolnikiem swoich kaprysów, które, co prawda, znaczą jeszcze więcej. No, ale przecież powróci. Posil się czem, Poel. Powiedz mi tylko, — i twarz jenerała nabrała błagalnego wyrazu — powiedz mi tylko Poel, czyście ciągle na prawo i na lewo wędrowali?
— Przybyliśmy w prostej linii do Berghen, panie jenerale. Pan mój ciągle był smutny.
— Smutny! Czy zaszło więc co pomiędzy nim a jego ojcem? Czy mu się małżeństwo nie podoba?
— Nie wiem tego. Ale powiadają, że jego dostojność znagla go do niego.
— Znagla! powiadasz, Poel? Wice-król znagla go do tego! To widać, że Ordener nie chce się na to zgodzić?
— Nie wiem, ekscelencyo. Ale ciągle zdaje się być smutny.
— Smutny! Czy nie wiesz, jak go ojciec przyjął?
— Za pierwszym razem było to w obozie blizko Berghen. Jego dostojność rzekł: — Rzadko cię, widzę mój synu. — Tem lepiej dla mnie, ojcze mój i panie, skoro zauważyć to raczyłeś — odrzekł mój pan. Później opowiedział jego dostojności szczegóły swoich wycieczek na północ; na to dostojny jego ojciec rzekł: — To dobrze. — Nazajutrz pan mój powrócił z pałacu i mówił do mnie: — Chcą mnie ożenić, ale wpierw muszę widzieć mego drugiego ojca, jenerała Lewina. — Osiodłałem przeto konie i otóż jesteśmy.
— I to prawda, mój dobry Poel — rzekł jenerał wzruszonym głosem — że on mnie nazwał swoim drugim ojcem?
— Tak, ekscelencyo.
— Biada mi więc, jeśli to małżeństwo nie zgadza się z jego wolą, bo raczej narażę się na niełaskę króla, aniżeli zdołam znaglać go do tego. Chociaż, córka wielkiego kanclerza obojga królestw...! A czy Ordener wie, że jego przyszła teściowa, hrabina Ahlefeld, jest tutaj incognito od wczoraj i że hrabia również jest spodziewany?
— Nie wiem, panie jenerale.
— O tak! — powiedział do siebie stary jenerał — musi o tem wiedzieć, bo inaczej po cóżby rejterował zaraz po jej przybyciu?
Poczem jenerał, kiwnąwszy życzliwie głową Poelowi i oddawszy pozdrowienie szyldwachowi, który broń przed nim zaprezentował, powrócił do pałacu równie jak i przedtem niespokojny.